[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pierwszy rzut oka. - Mieszkamy w Grefsen, ale miałem sprawę w kościele
Zwiętej Trójcy. Wstąpiłem do sklepu, by kupić parę ciastek, bo i tak nie
zdążyłbym do domu na drugie śniadanie. Może mógłbym pani w czymś
pomóc? - spytał nagle. - Trudno trzymać dziecko i gotować jednocześnie.
Elise zaczerwieniła się. Co miał na myśli? Chciał potrzymać Hugo czy
wziąć się do gotowania? Nigdy dotąd nie spotkała młodzieńca, który
zachowywałby się tak niezwyczajnie.
- Zimno tutaj. Zapewne zamierzała pani napalić, zanim posadzi pani
dziecko na podłodze. Mogę dołożyć drew do pieca.
- Dziękuję, ale zwykle sama daję sobie radę.
- Nie zamierzałem pani urazić - odrzekł spłoszony.
Co ja wygaduję, pomyślała. Zazwyczaj nie jestem taka podejrzliwa.
- Nie uraził mnie pan, nie chciałam pana kłopotać. Podszedł do skrzyni i
wyjął kilka polan.
- To dla mnie nie pierwszyzna. Mój dziadek jest wdowcem i mieszka
samotnie w małym domku w Kjelsas. Z początku zamierzałem zamieszkać
u niego, ale pewnie nie wytrzymałby mojego rzępolenia - uśmiechnął się. -
Ale tak poza tym to bardzo miły, dobroduszny staruszek i często go odwie-
dzam.
- Moja matka i jej mąż właśnie przeprowadzają się do Kjelsas -
wymsknęło się Elise.
- Doprawdy? - zaciekawił się. - A gdzie będą mieszkać?
- Nie wiem nic poza tym, że willa nazywa się Almsdorf". Szeroko
otworzył oczy ze zdziwienia.
- Willa Almsdorf"? Leży przy drodze prowadzącej do hotelu
Maridalen". Goście hotelu przejeżdżają obok willi w drodze ze stacji,
którą otwarto sześć lat temu. Mój dziadek mieszka w tej okolicy.
- To dziwne - uśmiechnęła się Elise. - Znaczy się, to dziwny zbieg
okoliczności - poprawiła się. - Nazwa brzmi bardzo dostojnie.
- To dom w stylu szwajcarskim. Wie pani, wysoki, drewniany, z
wystającym dachem i mnóstwem ornamentów. Niektóre z takich domów
mają wieżyczki, a większość budowana jest z bali.
Elise zdziwiła się.
- I zwykłego urzędnika stać na wynajem takiego domu?
- Zapewne nie całego. W środku znajdują się zazwyczaj wydzielone
mieszkania.
Wcisnął ostatnie polano do pieca, zamknął drzwiczki i wyprostował się.
- Jest pani taka młoda i ma dzieci w wieku dziesięciu i jedenastu lat?
Powinna właściwie poczuć się urażona jego bezpośredniością, ale
patrzył na nią tak szczerze i niewinnie, że nie potrafiła się rozzłościć.
- Dwójka to moi bracia, trzeciego przyjęliśmy. Moja matka zachorowała
na suchoty, więc musiałam się nimi zająć.
- Zapewne było pani ciężko - stwierdził.
- Matka już wyzdrowiała - dodała pośpiesznie. - Ojciec zmarł dwa lata
temu, a matka ponownie wyszła za mąż.
- I zostawiła pani chłopców - skonstatował z lekkim zdziwieniem.
- Moja siostra i jej mąż mieszkają z nami. Na parterze jest więc nas
siódemka, a za parę miesięcy przybędzie jeszcze jeden lokator.
Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale się powstrzymał. Odgadła, że
chce spytać o jej męża, ale uznał zapewne to pytanie za zbyt intymne. A
więc potrafił okazać takt.
- Moglibyśmy od razu spisać umowę? - spytał. - Boję się, że się pani
rozmyśli, a z tego, co słyszałem, mnóstwo ludzi poszukuje mieszkania.
- Możemy - uśmiechnęła się Elise. - Przyznam,- że z początku byłam
sceptyczna. Nie rozumiałam, dlaczego chce pan zamieszkać u mnie, skoro
stać pana na coś lepszego.
- A potem uznała pani, że jestem zbirem, który usiłuje panią okraść.
Roześmiała się.
- Gdyby był pan głodny i bezrobotny, skusiłby się pan na te odrobinę
jedzenia, którą trzymam w szafie. Poza tym nie mam nic, co by warto było
ukraść. - Dała Hugo jakieś przybory kuchenne do zabawy i posadziła go
na dywaniku. Na szczęście chłopiec się uspokoił. - Przyniosę papier i
ołówek. Proszę usiąść przy stole.
W bloku nie było więcej kartek, zużyła wszystko na swoje pisanie. Elise
stała chwilę bezradnie, po czym przewertowała stosik zapisanych arkuszy i
z jednego z nich ostrożnie oderwała niezapisany kawałek.
Wróciwszy do kuchni, dostrzegła ze zdziwieniem, że nowy lokator
siedzi na podłodze i bawi się z Hugo.
Hugo piszczał z radości, pokazując wszystkie sztuczki, których nauczyli
go chłopcy: wyciągał ramiona, pokazując, jaki jest duży, klaskał w dłonie i
syczał, wskazując lampę naftową.
- Widzę, że lubi pan towarzystwo dzieci - powiedziała Elise.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]