[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- I z całą pewnością w obecnym stanie nie mógłbym cię wykorzystać, choć
przyznaję, że przed wypadkiem bez wątpienia starałbym się to zrobić.
- Nie mam ochoty słuchać o twoich miłosnych podbojach - zgasiła go.
- A ja nie mam zamiaru opowiadać ci o nich ze szczegółami. Zresztą, nawet
gdybyśmy znalezli się oboje w łóżku, które wczoraj tak ładnie pościeliłaś, na pew-
no bym cię nie dotknął. Ty sama też niewiele byś ze mną zdziałała.
Mimi wyprostowała się.
- Chyba już pójdę. Ta rozmowa w sposób oczywisty prowadzi do...
- Do czego? Do uwiedzenia? To mogłoby być nawet całkiem przyjemne.
S
R
- Należę do osób, które uważają, że miłość powinni uprawiać tylko ludzie,
którzy chcą ze sobą być na stałe.
- Jestem zdziwiony.
- Dlaczego?
- WyglÄ…dasz tak...
- Kiedy kobieta wyglÄ…da atrakcyjnie, a nawet prowokujÄ…co, to wcale nie
oznacza, że wskoczy do łóżka pierwszemu mężczyznie, który...
- Spokojnie, Słoneczko. %7ładne z nas nie może teraz nigdzie wskoczyć". Nie
wierzę też, że jestem pierwszym mężczyzną, który ci to zasugerował.
Mimi pozostawiła tę uwagę bez komentarza.
- Wygląda na to, że w swój prymitywny i nieokrzesany sposób proszę cię, że-
byś... żebyś została na noc.
- Napytamy sobie przez to biedy. - Potrząsnęła głową.
- Mam tylko jedno sprawne ramię i nie mogę sam chodzić. Ty też ledwo się
ruszasz. Nie wyobrażam sobie, jakiej biedy moglibyśmy sobie napytać - oznajmił. -
Mimi, jestem bezradny jak dziecko i... czujÄ™ siÄ™ bardzo samotny.
To wyznanie zawisło w powietrzu.
- Nigdy tego nikomu nie mówiłem - dokończył, jakby chciał ją przeprosić.
- Nie sądziłam, że jesteś mężczyzną, który powiedziałby coś takiego nowo
poznanej dziewczynie.
- Przyznaj, Mimi, czy i ty nie czujesz siÄ™ trochÄ™ osamotniona?
- Mam zbyt dużo pracy, by odczuwać samotność. Bar, babcia Nona, a teraz
to...
- To prawda - przyznał Gibson. - Ale czy czasami nie czujesz się choć trochę
samotna? - Dotknął jej czułej struny i doskonale o tym wiedział.
A Mimi wiedziała, że on wie.
- Możliwe - przyznała. - Może czasami tak się czuję.
- W takim razie bądzmy dziś parą samotnych ludzi, która spędza razem noc.
S
R
Możemy spać na dole, żeby nie wchodzić po schodach.
Podniosła ostrzegawczo palec.
- Obiecaj, że nie spróbujesz mnie pocałować.
- Całuję tylko kobiety, które tego chcą.
- Nie będziesz też próbował... no wiesz.
- Jak miałbym to zrobić? Powaliłabyś mnie jednym palcem.
- W takim razie zgoda. Ale robię to tylko dlatego, że jestem zbyt zmęczona,
by wracać do domu.
- Wiesz, Mimi, naprawdę potrafisz sprawić, żeby mężczyzna poczuł się przy
tobie jak bóg.
- Staram siÄ™ jak mogÄ™.
- A więc wstajemy na trzy?
- Dobrze.
- Raz, dwa, trzy.
%7ładne z nich nawet nie drgnęło.
- Potrzebuję pomocy - oznajmiła.
- Ja również.
Wyciągnął w jej kierunku lewą rękę.
- Pomożemy sobie nawzajem, a potem się puścimy. W ten sposób nasza cnota
pozostanie nienaruszona.
Wsunęła palce w jego silną dłoń. Nawet w tym stanie Gibson sprawiał wraże-
nie mężczyzny, na którym kobieta może polegać w każdej sytuacji.
- Mamy w remizie takie powiedzenie.
- Jakie?
- Raz, dwa, trzy, hoop!
W jednej chwili znalazła się na nogach. W ostatnim momencie zatrzymała się,
żeby na niego nie wpaść. Stali oboje, spoglądając na swoje splecione dłonie.
- Nic z tego nie wyjdzie, jeśli będziesz uważała, że każdy fizyczny kontakt w
S
R
prostej linii prowadzi do śmiertelnego grzechu.
- Dobrze. W takim razie odprowadzmy się do łóżka.
Ruszyli powoli do sypialni, wspierajÄ…c siÄ™ na sobie nawzajem. Kiedy tam do-
tarli, Mimi zrzuciła pantofle, zdjęła fartuch, ale przy sukience lekko się zawahała.
- Słowo harcerza - powiedział Gibson. - Nie jestem w stanie ruszyć palcem u
nogi.
Dziękując w duchu za to, że jej mundurek ma z przodu suwak, zamiast rzędu
drobnych guziczków, zdjęła sukienkę, pozostając w samej bieliznie. Spojrzała na
drugą stronę łóżka. Gibson zdjął już koszulę, a teraz walczył z suwakiem od spodni.
- Nic z tego - ostrzegła go. - Nawet o tym nie myśl.
- Chyba żartujesz. Nigdy nie śpię w...
- Nigdy nie spałeś ze mną. Zostajesz w dżinsach albo wychodzę. Niezależnie
od tego, jak bardzo jestem zmęczona.
- No dobrze, niech ci będzie.
Ignorując ból, jaki przeszywał jej plecy, wsunęła się między prześcieradła.
- Och, ależ bosko - mruknęła, kładąc głowę na poduszce.
Gibson położył się obok niej, uważając, aby zachować między nimi wolną
przestrzeń.
- Masz racjÄ™, jest wspaniale.
- Problem polega tylko na tym, że i tak nie zasnę - powiedziała.
- Dlaczego?
- Wstyd przyznać, ale, chociaż mam dwadzieścia pięć lat, nigdy nie kładłam
się spać z mężczyzną u boku. Jestem trochę zdenerwowana.
- Dla mnie też ta sytuacja jest trochę dziwna, ale z zupełnie innego powodu.
Nigdy nie spędziłem z kobietą całej nocy, żeby się z nią nie...
Nie dokończył zdania. Patrzył na jej rozluznioną twarz, od której dzieliły go
całe hektary białego prześcieradła,
- Dobrej nocy, Mimi - szepnął, przewracając się ostrożnie na bok.
S
R
W tej pozycji ból był najmniejszy, a on sam czuł się prawie jak w niebie.
ROZDZIAA DZIEWITY
Woda w oceanie była kryształowo czysta. Bez trudu można było dostrzec
pływające w niej kolorowe ryby i falujące wodorosty. Na niebie świeciło słońce,
choć w powietrzu nie czuło się upału. Słychać było delikatny szelest poruszanych
wiatrem palmowych liści, a złoty piasek połyskiwał w słońcu niczym najszczersze
złoto.
Obok niego leżała na hamaku naga blondynka, której skóra słodko pachniała
oliwką, a pełne kształty cieszyły oko. Przysunął się bliżej i przytulił ją do siebie.
Chciał poczuć pod palcami gładką krągłość jej pośladków. Wciągnął w nozdrza za-
pach talku i wanilii. Kiedy pochylił się, by pocałować jej pełne usta, skonstatował
ze zdumieniem, że hamak, na którym leżeli, jest zadziwiająco stabilny. Spodziewał
się, że wypadnie z niego na piasek, ale najwyrazniej była to jakaś nowoczesna wer-
sja hamaka. Stworzona po to, by się na niej kochać. Więc zamiast zastanawiać się,
dlaczego nie leży na piasku, pocałuje ją teraz, a potem jeszcze raz i jeszcze.
Plask!
Obudził go piekący ból policzka. Ze zdziwieniem stwierdził, że znajduje się
w swoim domu w stanie Wisconsin, a przez okno wlewa się światło słońca, które
zapewne obudziło już tysiące farmerów, aby rozpoczęli kolejny dzień ciężkiej pra-
cy. Jednak dla Gibsona St. Jamesa to słońce było bezlitosne.
Podobnie jak Mimi Pickford.
- Och, Mimi, dlaczego to zrobiłaś? - spytał rozżalony, pocierając piekący po-
liczek.
Ostrożnie usiadł na łóżku.
Zazdrościł jej, że mogła tak sprawnie zeskoczyć na podłogę. Najwyrazniej sen
miał znacznie bardziej zbawienny wpływ na jej zbolałe ciało niż na jego własne.
S
R
- Uderzyłam cię, ponieważ na to zasłużyłeś! - wykrzyknęła, stojąc nad nim,
odziana tylko w skromne majteczki i krótką koszulkę, a na jej twarzy malowało się
święte oburzenie. - Dotykałeś mnie, kiedy spałam. Wykorzystałeś mnie!
- To ja spałem! - zaprotestował.
Pomacał delikatnie stłuczone żebra. Czuł się dziś nieco lepiej, ale uznał, że to
nie jest dobry moment, żeby o tym mówić. Podobnie, jak nie należało teraz wspo-
minać, że miał najwspanialszy sen odkąd pamiętał i że tak dobrze było trzymać
Mimi w ramionach.
- Nie mogę odpowiadać za swoje czyny, ponieważ spałem, a poza tym jestem
przecież inwalidą.
- To nie jest żadne wytłumaczenie.
Spróbował innej taktyki.
- Musiałem się trzymać ciebie. Inaczej spadłbym z łóżka i znów się poobijał.
- Szkoda, że tak się nie stało.
- Naprawdę. To jest wąskie łóżko, nieprzystosowane do tego, by toczyć na
nim walki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]