[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Elryk uśmiechnął się.
Och, historia, którą wam opowiedziałem jest prawdopodobnie tylko legen-
dą. Twój Saxif D Aan może być zupełnie inną osobą oszustem, który posłużył
się jego imieniem albo też czarnoksiężnikiem. Ci czasem przybierają imiona in-
nych magów, wierząc, że w ten sposób zyskują większą moc.
Z góry dobiegł ich krzyk, lecz Elryk nie mógł rozróżnić słów.
Na twarzy dziewczyny pojawił się niepokój. Bez słowa zerwała się i wybiegła
z kabiny.
Elryk, wstając niepewnie, podążył za nią w stronę zejściówki.
Hrabia Smiorgan Aysy stał za sterem i wskazywał ręką na horyzont za rufą
statku.
Jak myślisz, co to jest, Elryku?
Albinos wytężył wzrok, lecz nic nie mógł dostrzec. Jego oczy dość często za-
wodziły. Wtedy dziewczyna odezwała się głosem, w którym pobrzmiewała cicha
rozpacz:
To złoty żagiel.
Czy rozpoznajesz go? spytał Elryk.
74
Och, tak. To galeon lorda Saxifa D Aana. Odnalazł nas. Prawdopodobnie
przyczaił się gdzieś w pobliżu wiedząc, że musimy płynąć tym kursem.
Jak daleko jeszcze do Wrót?
Nie wiem dokładnie.
W tym momencie spod pokładu dobiegł ich potworny hałas, jak gdyby coś
zamierzało przebić poszycie statku.
To z przedniego luku! krzyknÄ…Å‚ Smiorgan. Zobacz, co to takiego,
Elryku! Ale uważaj na siebie, przyjacielu!
Melnibonéanin ostrożnie podważyÅ‚ pokrywÄ™ wÅ‚azu i staraÅ‚ siÄ™ przebić wzro-
kiem wypełniającą schowek ciemność. Aomocząco-tupiący odgłos nie ustawał
i gdy oczy Elryka przywykÅ‚y do półmroku, Melnibonéanin dostrzegÅ‚, co byÅ‚o jego
zródłem.
W luku stał biały koń. Zobaczywszy Elryka zarżał. Zabrzmiało to niemalże
jak powitanie.
Jak on się dostał na pokład? zdumiał się albinos. Nic nie widziałem
ani nie słyszałem.
Dziewczyna zbladła gwałtownie, tak że wyglądem przypominała Elryka
w transie. Osunęła się na kolana przy wejściu do luku i ukryła twarz w dłoniach.
Dopadł nas! Już nas ma!
Wciąż jest jeszcze szansa, że dopłyniemy na czas do Purpurowych Wrót
pocieszył ją Elryk. A skoro znajdę się we własnym świecie, będę mógł
zastosować w naszej obronie o wiele potężniejszą magię.
Nie załkała. Już za pózno. Czemuż by biały koń miał tu być? On wie,
że Saxif D Aan wkrótce pojawi się na tym statku.
Zanim cię zabierze, będzie musiał stoczyć z nami walkę obiecał Elryk.
Nie widzieliście jego ludzi. To krwiożercze bestie. Gotowi na wszystko
bezlitośni okrutnicy! Dlatego najlepiej zrobicie, jeśli natychmiast oddacie mnie
Saxifowi D Aanowi, bo tylko w ten sposób uda wam się ocalić życie. Nic nie
zyskacie próbując mnie chronić. Ale proszę was o jedną przysługę.
JakÄ…?
Znajdzcie mi mały nożyk, abym mogła go ukryć przy sobie. Zabiję się, gdy
tylko będę pewna, że jesteście bezpieczni.
Elryk roześmiał się i postawił Vassliss na nogi.
Nikt nie wymaga od ciebie tak melodramatycznej ofiary, dziewczyno! Zo-
staniemy razem. Być może będziemy mogli coś wytargować od Saxifa D Aana.
A co możecie mu ofiarować w zamian?
Niewiele. Ale on o tym nie wie.
Przecież umie czytać ludziom w myślach! Ma wielką moc!
Jestem Elrykiem z Melniboné. O mnie też siÄ™ mówi, że sztuka czarnoksiÄ™-
ska przychodzi mi z łatwością.
75
Ale ty nie jesteś tak uparty, panie rzekła Vassliss z prostotą. A nim
owładnęła tylko jedna myśl: chęć uczynienia mnie swą małżonką.
Wielu dziewczętom pochlebiłoby jego zainteresowanie. Byłyby szczęśli-
we, mogÄ…c zostać cesarzowymi u boku MelnibonéaÅ„skiego wÅ‚adcy powiedziaÅ‚
Elryk z ironią w głosie.
Dziewczyna zignorowała jego ton.
Dlatego właśnie tak się go obawiam szepnęła. Gdybym choć na mo-
ment przestała się pilnować, mogłabym go pokochać. To by mnie zabiło! Ona
musiała czuć to samo!
Rozdział 5
Błyszczący galeon, o żaglach i burtach tak ozłoconych, że patrzącym zdało
[ Pobierz całość w formacie PDF ]