[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Chcę się upewnić, że poznasz odpowiednich ludzi
i zrobisz dokładnie to, co trzeba, by trafić na sam szczyt.
A to oznacza ciągłe przebywanie razem, nocleg w tym
samym hotelu i w efekcie wiadomo co. Ale nie możemy
sobie na to pozwolić, gdyż żadne z nas nie chce się wiązać.
Będzie to jednak cholernie trudne. Chcę cię mieć, Suzanne.
I to bardzo.
Jej oczy rozbłysły. Jak cudownie było usłyszeć takie
słowa od mężczyzny, który przyprawiał jej serce o drżenie,
którego pocałunki uskrzydlały ją, o którego dotyk błagało
nieustannie całe jej ciało.
Jego wzrok złagodniał nieco.
- Nie okazuj wszystkiego tak jawnie, bo może się to
obrócić przeciw tobie. I nie osłabiaj w ten sposób mojej
woli - dodał, pochmurniejąc ponownie. - Nie mogę ulec,
ponieważ miałoby, to dla mnie poważne konsekwencje.
Oprzytomnij i zacznij myśleć rozsądnie. Są dwa wyjścia
z tej sytuacji.
WyprostowaÅ‚a siÄ™. Też coÅ›! ZamierzaÅ‚a zachować trzez­
wość umysłu i bez jego zachęty. Co on sobie wyobraża?
%7łe da się zwieść jego pochlebstwom? Zresztą, nie są nic
warte. Na kilometr widać, że to podrywacz i poleciałby na
106 WIZY PRZEZNACZENIA
każdą. Akurat ona nawinęła się pod rękę, więc teraz pragnie
jej. Za tydzień znajdzie sobie następną.
- Jakie? - spytała rzeczowo.
- Albo ulegamy fizycznemu pożądaniu, albo stara­
my się je w sobie zabić. Pomyślałem, że dobrze ci zrobi,
jak zobaczysz mnie w otoczeniu pieluszek. Odechce ci siÄ™
mnie...
- I tak nigdy ci nie ulegnę! Będę należeć tylko do
mężczyzny, którego pokocham, a nie do najgorszego wro­
ga, który poróżnił mnie z rodziną. To najgorsze, co mogłeś
mi zrobić i nie wybaczę ci tego do końca życia! - Nagle
dotarło do niej znaczenie tych słów. Rzeczywiście rodzina
była dla niej najważniejsza. Do tej pory nie zdawała sobie
w peÅ‚ni sprawy, jak bardzo ich wszystkich kocha. - Za­
wsze byli ze mnÄ…, pomagali mi, chronili, byli najlepszymi
przyjaciółmi. Jeśli odwrócą się ode mnie, ponieważ się
z tobą sprzymierzyłam, to ja... to ja...
Nie mogła dokończyć. Wpatrywała się w niego przez |
łzy z absolutnym przerażeniem. Dopiero teraz pojęła, że
może stracić to, co jest jej najdroższe. Rodzinę. Popełniła
błąd, straszliwy błąd. A jeżeli jest już za pózno, by go
naprawić?
ROZDZIAA ÓSMY
- Wreszcie do czegoÅ› doszliÅ›my - powiedziaÅ‚ niepoko­
jąco miękkim głosem. - Zrobisz wszystko, by oszczędzić
im bólu, prawda?
- Ja... - umilkła bezradnie.
Nie powinna była przed nim zdradzać swoich uczuć,
gdyż w ten sposób ujawniaÅ‚a najsÅ‚absze punkty. A on z pe­
wnością nie omieszka tej wiedzy wykorzystać.
- Pragnę cię, Suzanne - powiedział z mocą, zerwał się
z krzesÅ‚a, chwyciÅ‚ jÄ… w objÄ™cia, przyciÄ…gnÄ…Å‚ do siebie i za­
czął obsypywać gorącymi pocałunkami.
Ona też go pragnęła. I to bardziej, niż podejrzewał. Ale
chciaÅ‚a wiÄ™cej, o wiele wiÄ™cej. Jego ciaÅ‚o, choć tak wspa­
niaÅ‚e, nie wystarczyÅ‚oby jej. ZależaÅ‚o jej na tym, by za­
pomniał o swej zemście, by odzyskał spokój duszy i był
szczęśliwy. Z nią...
- Laszló, proszę - szepnęła bezsilnie, gdy z czułością
scałowywał jej łzy.
- A niech to! Trudno, muszÄ™ ci wyjawić, czego od cie­
bie chcÄ™.
Zacisnęła zęby. Wreszcie usłyszy. Oby tylko miała siłę
to znieść.
- Widzisz, Suzanne - zaczął zmysłowym tonem, nic
przestając pieścić jej smukłego ciała. - Chcę ogłosić, że
zamierzamy się pobrać.
Zamarła. Być może nadal ją całował, może dotykał, lecz
108 WIZY PRZEZNACZENIA
nie czuła już nic. Zupełnie nic. Miała wrażenie, jakby
zamieniÅ‚a siÄ™ w kamieÅ„. Oto wreszcie znalazÅ‚a swojÄ… mi­
łość. A on wyszydził to, co dla niej najświętsze. Związek
dwojga ludzi.
- Usiądz - polecił. - Zostaniesz tu do chwili, gdy się
zgodzisz. Z odmowy nic ci nie przyjdzie, gdyż i tak sam
powiadomiÄ™ twojÄ… rodzinÄ™.
Usiadła niczym automat.
- Dlaczego? - Z trudem wydobyła głos ze ściśniętego
gardła.
- Ponieważ chcę mieć w ręku kochasiów twoich sióstr,
a moich wrogów - wyjaśnił uprzejmie, a Suzanne zadrżała
na widok jego diabolicznego spojrzenia. - Zaszantażuję
Vigadó i odstąpię od pomysłu poślubienia ciebie dopiero
wtedy, gdy przystanie na moje warunki. A to doprowadzi
mnie do ostatecznego celu.
- Nigdy nie powiem  tak"! - wybuchnęła z furią. - Nie
pozwolę, żebyś naraził ich na taki stres.
- Obawiam siÄ™, że pozwolisz - wycedziÅ‚. - W przeciw­
nym bowiem razie więcej ich nie zobaczysz.
- Co to ma znaczyć? - Suzanne poczuła strach. Gdyby
usłyszała to od kogoś innego, roześmiałaby mu się prosto
w twarz. Zdążyła się już jednak przekonać, że Laszló nie
cofnie siÄ™ przed niczym.
- To, że nie będziesz śmiała pokazać im się na oczy.
ZrobiÄ™ wszystko, co w mojej mocy, by zÅ‚amać życie każ­
dego z nich. A ty będziesz miała świadomość, że jesteś
odpowiedzialna za ich cierpienia.
- Ależ... Oni i tak nie uwierzą, że zamierzamy się pobrać.
- Jej pobladłe wargi drżały mocno. - Nic ci więc to nie da.
- Uwierzą. Istvan widział ostatniej nocy, że na wiele mi
pozwalasz.
WIZY PRZEZNACZENIA 109
- Nie zgadzam siÄ™!
- W takim razie z przyjemnością zadzwonię do niego
do hotelu i do reszty zepsujÄ™ mu miodowy miesiÄ…c.
Suzanne aż załamała ręce.
- Jak możesz tak postępować?
- Sytuacja mnie do tego zmusza. Jeśli będzie trzeba, to
zaciÄ…gnÄ™ ciÄ™ siÅ‚Ä… do oÅ‚tarza - zagroziÅ‚. - Nic mnie nie po­
wstrzyma.
- JesteÅ› szalony!
- Raczej zdeterminowany - poprawił.
Uważniej popatrzyÅ‚a na jego posÄ™pnÄ… twarz. Zrozumia­
ła, że ma przed sobą człowieka, którym powoduje coś
więcej niż chęć zemsty. Za tym wszystkim kryło się coś
ważniejszego, może gorszego. Ale co?
- Wytłumacz mi, co chcesz przez to osiągnąć - szepnęła.
- Może wtedy... - Głos jej się załamał. - Czy ty rozumiesz,
ile oni dla mnie znaczÄ…?! - krzyknęła z żarem. - ProszÄ™ bar­
dzo, mogę się nawet wyrzec marzeń zawodowych, choć są
dla mnie ważne. Ale nie aż tak ważne! Liczą się tylko ludzie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •