[ Pobierz całość w formacie PDF ]

młodym Maynardzie. Chloe zamarła w oczekiwaniu na jakiś komentarz
dotyczący jej skandalicznego wybryku z Samsonem, ale wuj zabrał się z
apetytem za ciasto, które ciotka podała mu do herbaty. Uff, odetchnęła w
myślach, chyba mi się udało! Najwyrazniej nikt na dworze nie zawracał sobie
głowy wczorajszym zdarzeniem. Uspokojona zaczęła szykować się do
wyjścia. Ciemnoczerwona, jedwabna sukienka sięgająca kolan, perłowe
kolczyki i eleganckie czółenka na niewysokim obcasie wydawały się idealne
na taką okazję i Chloe spojrzała na swe odbicie w lustrze z zadowoleniem.
Barwy wojenne, pomyślała, malując usta na karminowo. Oczywiście śmiały
kolor jej kreacji miał zamaskować zażenowanie i wstyd, uczucia, do których
nie zamierzała nikomu się przyznawać. Wystarczyło, że musiała poprosić
ciotkę i wuja o podwiezienie do dworu i znieść z godnością ich z trudem
skrywane zdziwienie. Miała nadzieję, że Ian będzie już czekał na jej
przybycie i pierwszych kroków we dworze nie będzie musiała stawiać w
pojedynkę. Oczywiście myliła się.
 Och, Ian, gdzie jesteś, gdy cię potrzebuję?!  szepnęła pod nosem i
wziąwszy głęboki oddech, weszła do salonu. Sir Gregory siedział nieopodal
kominka w wielkim fotelu przypominajÄ…cym tron. Mimo wytwornego
ubrania, nie wyglądał już równie imponująco, jak kiedyś. Nieszczęścia i
choroby pozostawiły na jego przystojnej twarzy piętno smutku. Chloe
zauważyła, że postawny, charyzmatyczny mężczyzna, którego zawsze trochę
się obawiała, wyglądał na słabszego i mniejszego niż kilka lat temu. Za to
91
R
L
T
Darius, który stał tuż obok z dłonią wspartą opiekuńczo na ramieniu ojca,
wydał jej się prawie majestatyczny. Z wysoko uniesioną głową spoglądał
dumnie wokół, tak jakby niczego w swoim życiu nie musiał się wstydzić ani
obawiać.
 Witam, panie Jackson.  Darius uściskał serdecznie dłoń wuja Hala i
skierował swą uwagę ku stojącej za jego plecami Chloe.  Witam  rzucił z
chłodną uprzejmością, przewiercając ją na wylot swymi szmaragdowymi
oczami. Nachyliła się nad nim, szepcząc coś z przymilnym uśmiechem.
 Dobry wieczór  bąknęła i pobiegła za wujkiem i ciotką, którzy
właśnie witali się z panem domu. Potem nastąpiły kolejne wymiany
grzeczności z przybywającymi gośćmi. Kiedy w końcu udało jej się na chwilę
oderwać od grupki znajomych ciotki i wuja, przystanęła z boku ze szklanką
soku i odetchnęła. Zaczynała czuć się nieco swobodniej, choć wiedziała, że
odpręży się całkowicie, dopiero gdy Ian wreszcie do niej dołączy. Niestety
nie spieszył się i Chloe zaczęła się zastanawiać, co zrobi, jeśli nie uda mu się
zdążyć przed początkiem kolacji. W pewnej chwili drzwi z holu otworzyły
się, ale zamiast Iana, ukazała się w nich Lindsay Watson w granatowej sukni z
wykrochmalonym śnieżnobiałym kołnierzykiem i mankietami. Włosy
związała gładko w surowy kok na karku. Z pozoru wyglądała dokładnie tak,
jak powinna się prezentować profesjonalna, opanowana pielęgniarka, ale
Chloe natychmiast zauważyła, że jej oczy błyszczą z podniecenia; a policzki
płoną rumieńcem. Zapewne ekscytuje ją fakt, że już wkrótce to ona będzie
witać gości jako następna pani Maynard, pomyślała Chloe i znad szklanki
soku obserwowała dziewczynę, która podeszła energicznym krokiem prosto
do sir Gregory'ego
92
R
L
T
 Co Ian sobie wyobraża?  Wujek Hal podszedł do Chloe,
wymachując telefonem komórkowym.  Próbowałem się z nim
skontaktować, ale nie mogę złapać zasięgu.
 Może wezwali go do jakiegoś nagłego przypadku?  Chloe
próbowała uspokoić wyraznie zdenerwowanego wuja, choć sama
zastanawiała się, dlaczego Ian nie przysłał jej chociaż esemesa.  Wyjdę na
taras i zadzwoniÄ™ do niego.
Chloe wymknęła się na zewnątrz przez otwarte drzwi prowadzące do
ogrodu. Już miała wybrać numer, kiedy na schodach zadudniły szybkie kroki
i jej oczom ukazał się Ian. Zasępiony i zamyślony, o mało jej nie ominął.
 Ian, gdzie się podziewałeś? Dlaczego wchodzisz od tej strony?
 Och, Chloe.  Dopiero teraz ją zauważył i roześmiał się sztucznie, by
ukryć zakłopotanie.  Z przyzwyczajenia zaparkowałem przy stadninie.
 W każdym razie dobrze, że już jesteś. Zaczynałam się martwić.
 Zasiedziałem się nad dokumentami i straciłem poczucie czasu  Ian
tłumaczył się, ale widać było, że pretensje Chloe uraziły go.
 Już dobrze, rozumiem  załagodziła, chociaż w głębi duszy uważała,
że to ona ma prawo czuć się zlekceważona i zawiedziona. Pragnęła, by Ian
wziął ją za rękę, pocieszył i obiecał, że wszystko się ułoży, po czym
wprowadził ją do jadalni jako swą narzeczoną. Patrząc na jego naburmuszoną
twarz, zdała sobie sprawę, że jej marzenie nigdy się nie spełni. Czuła, że
została całkiem sama.
 Wejdzmy, zaraz zacznie się kolacja  powiedziała cicho i ze
spuszczoną głową ruszyła do środka. Nawet nie sprawdziła, czy Ian za nią
podążył, ale nie umknęło jej zimne szmaragdowe spojrzenie Dariusa
stojącego tuż przy drzwiach i obserwującego każdy jej ruch.
93
R
L
T
Zgodnie z przewidywaniami ciotki Libby jedzenie okazało się
wyśmienite i nawet nerwy nie zdołały powstrzymać Chloe przed docenieniem
kunsztu kulinarnego kucharki Maynardów. Chloe siedziała naprzeciw Iana,
który usadzony pomiędzy Lindsay a panią Burton, poświęcał całą uwagę
starszej pani i kompletnie ignorował siedzącą sztywno i ledwie co jedzącą
pielęgniarkę. Chloe zauważyła z niepokojem, że Ian również prawie nie tknął
wybornych potraw, za to bez umiaru raczył się winem dolewanym sumiennie
przez kelnera. Darius siedzący w dalekim rogu stołu zabawiał ciotkę Libby
konwersacją, od czasu do czasu rzucając Chloe badawcze spojrzenie, które
starała się ignorować, udając zajętą pochłanianiem kolejnych dań. Nie mogła
przestać myśleć o zasłyszanej w drodze do jadalni krótkiej wymianie zdań
pomiędzy nim a Lindsay.
 Czemu ubrałaś się tak oficjalnie?  zapytał pielęgniarkę, którą
prowadził do stołu.  Przecież masz dziś wolne.
 Uznałam, że tak będzie stosowniej, zważywszy na okoliczności 
odpowiedziała surowo.
Chloe musiała przyznać, że dziewczynie nie brakowało sprytu. Zamiast
się wystroić w seksowną kreację, wolała zaprezentować się jako poważna i
godna szacunku kandydatka na kolejną panią Maynard. Nie wiedzieć czemu,
myśl ta odebrała Chloe apetyt. Odsunęła talerz i niecierpliwie czekała na
sygnał zwiastujący koniec posiłku i zapowiadający przejście do bawialni,
gdzie podadzą kawę i koniak. W końcu sir Gregory wstał z trudem i zaprosił
gości do sąsiedniego pomieszczenia.
 Mam nadzieję, że państwo mi wybaczą, ale muszę teraz odpocząć.
Towarzystwa dotrzyma państwu mój syn. Niestety, muszę ostrożnie dozować [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •