[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ukryci drukarze. . . pocięte czoła. . . świecące koronkowe siatki na włosy. Wszyst-
kiego tego nijak nie dało się logicznie wytłumaczyć. Wodogrzmoty nonsensu.
Lecz w zaciszu wielebnego umysłu wirujące nici logiki w jakiś sposób za-
częły się jednak nawijać na haczyki rzeczowości. Znalazły uchwyt, podjęły linę
i zaczęły się podciągać. Stopniowo z gąbki mózgu Hipokryta wysączył się sens.
Przypomniał sobie dzień, kiedy w kaplicy św. Absencjusza ze Sklerozy po raz
173
pierwszy odważył się zastosować telewpływ. Przypomniał sobie grad pytań o ten
sekret, jakim zasypał go Flagit, i jego żałosne próby naśladowania kontroli ssaków
prezentowanej przez Hipokryta. Wtedy też Wielebny zrozumiał, dlaczego Flagit
zaraz po opanowaniu zasad telewpływu przestał się nim interesować  nie był
już potrzebny, stał się zbyteczny. Oto jego życie w skrócie.
Nagle z podświadomości Hipokryta wypadło kilka fragmentów, trafiając
wprost na swoje miejsca, jak w fachowo ułożonej kostce Rubika. W okamgnieniu
Wielebny zrozumiał prawdę, ujrzał cały obraz.
Nasadził sobie na głowę swoją obszarpaną piuskę, zamknął oczy, przypomina-
jąc sobie wszystko, co wiedział o telewpływie, po czym wysłał mentalne pnącza
przez tysiąc stóp litej skały. Wściekłe pszczoły jego agresywnie sugestywnego
umysłu odzyskały wolność. I nie zamierzały dać się zignorować!
* * *
Na drugim końcu Mortropolis, w mroku tętniącej życiem jaskini ktoś wskazał
pazurem na rozświetlony ekran i krzyknął:
 Sir! Wrócili!
* * *
Wyglądało to tak, jakby tysiąc obłąkanych druidów ustanowiło szczyt Ciemnej
Góry miejscem ważnym ze względów religijnych, wykupiło wszystkie pochod-
nie w promieniu wielu mil, namówiło kumpli na przyłączenie się do pielgrzymki
wszech czasów, a teraz rozkoszowało się szaleńczym uniesieniem pod niezliczo-
nymi płomieniami, na lewo i prawo składając w ofierze dziewice.
Niestety, rzeczywistość nie była aż tak kolorowa.
Pośród ciemności talpejskiej nocy płonęły liczne pochodnie, z równą łatwo-
ścią rozpraszając zarówno mroki, jak i chmary nieszczęsnych kruszpaków. Pra-
ce posuwały się naprzód w równym tempie: mieszacze cementu mieszali co sił,
by osiągnąć upragniony cel  premię. Robotnicy budujący piece do wypalania
utrzymywali ogień, żeby wypalić cegły, z których można będzie postawić piece,
potrzebne do podgrzewania stali i żelaza dla zastępów kowali, którzy z żelaza wy-
kują narzędzia, którymi da się wydobywać glinę, z której będzie można wypalić
cegły do budowy. . .
174
Napędzana niezliczonymi, elastycznie przyjaznymi stuszelągowymi bankno-
tami praca przestała polegać na opieraniu się o różne narzędzia: industrializa-
cja rozpełzła po gwałtownie łysiejącym szczycie Ciemnej Góry niczym pleśń po
brzoskwini. Wszyscy mieszkańcy Cranachanu byli zachwyceni bogactwem prze-
kraczającym ich najśmielsze marzenia. Wznosili pieśni, kopiąc, kując. . . .
Cóż, w każdym razie większość. Istniała też niewielka grupka zdecydowanych
malkontentów, niechętnym okiem spoglądających na prężny ośrodek przemysłu
ciężkiego. Gdyby ktoś przejmował się tym aż tak, by poprosić tych małych zielo-
nych bojowników o wyjaśnienie ich stosunku do niszczenia środowiska natural-
nego, nie miałby raczej szans uniknięcia kilku godzin mędzenia. Ale nikt nigdy
nie poprosił. Nie było takiej potrzeby. Wszystko wyjaśniały liczne transparenty
trzymane w dłoniach przez bojowników.
 RCE PRECZ OD ZLICZNYCH POROSTÓW  gÅ‚osiÅ‚ napis w ksztaÅ‚cie
zielonych pędów okręcających się wokół głazu.
 GRZYBNIA TE%7ł CZUJE  twierdził drugi.
 RATUJMY ZLIMAKA  grzmiał trzeci. A było ich o wiele więcej, żądały
zostawienia w spokoju ogrodnictwa i innych podobnych rzeczy.
Trzeba w tym miejscu zauważyć, że pani Olivia Grynpis nie była zbyt uszczę-
śliwiona taką, a nie inną lokalizacją placu budowy. Ciemna Góra była jedynym
miejscem w promieniu dziesięciu mil, gdzie można było napotkać ekstremalnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •