[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyszła szybkim krokiem.
Kiedy tak szła, a właściwie prawie biegła przez korytarz, usłyszała strzępy rozmowy:
Widziałaś, jak się pchała do przodu? Parę razy zostawała sama na scenie. Maniera
prowincjonalnych gwiazd.
Boże drogi, a czego się po niej spodziewałaś? W naszym teatrze tylko tak się
zdobywa pozycję...
Przez chwilę chciała odwrócić się i zobaczyć kto to? Nie ma znaczenia. Teraz to już
będzie normalka, tak zresztą powinno być. W foyer było ciemnawo, niemal cała publiczność
spłynęła. %7ładnych znajomych twarzy, Bogu dzięki... Nagle z lewej strony coś oślepiającego
błysnęło to Borys podskoczył i pstryknął z najbliższej odległości. Lala nawet nie spojrzała
w jego stronę. Mikołaj Demjanowicz rozmawiał z jakimiś dwoma mężczyznami, obok stał
Roman Wasilje- wicz, dyrektor administracyjny, i organizator widowni Bra- win. Lala
mijając ich powiedziała skromnie: Do widzenia! Mężczyzni odpowiedzieli na
pozdrowienie wesoło, jeden przez drugiego, widocznie byli w koniakowym humorku,
dyrektor błysnął w uśmiechu złotymi zębami, Brawin zawołał: Od łaskawej pani należy się
pół litra! Z okazji premiery! , a Mikołaj Demjanowicz powiedział:
110
Ludmiło Pietrowno, czy można odwiezć panią do domu? Mam samochód.
Grisza, ma się rozumieć, nie przyszedł na przedstawienie. Tylko tego brakowało: chodzić
na Smolanowa! O jedenastej rano zasiadł w Bibliotece Lenina, w trzeciej sali dla pra-
cowników naukowych i czytał o Iwanie Gawriłowiczu Pryżowie. Poprzedniego dnia
zamówił wszystko, co znalazł w katalogu: Rosyjskie Archiwum z 1866 roku, Historią
szynków, %7łebraków na świętej Rusi, artykuły w Głosie , w Moskiewskich
Wiadomościach , w Sanktpetersburskićh Wiadomościach , książkę Altmana, wybór
artykułów i korespondencji z trzydziestego czwartego roku, Minione lata i wiele rozmaitych
innych. Wspaniała lektura na parę dni. Grisza sam nie miał pojęcia, do czego mu był
potrzebny Pryżow. Do czegoś jednak był mu potrzebny. Przesiadywanie w bibliotece,
połykanie starych książek, gazet i pism stało się namiętnością jak hazard lub narkomania.
Grisza odkrył Pryżowa grzebiąc w materiałach o Nieczajewie. Zciśle biorąc spotkał po raz
pierwszy to nazwisko, kiedy w tej samej trzeciej sali czytał stare miesięczniki. Wszystko to
nie miało najmniejszego sensu. Jakieś ustawiczne odurzanie się. Nieraz przez kilka dni z
rzędu nie jadł obiadu, tylko wyskakiwał do palarni na papierosa, a przecież powinien był
napisać jakiś reportaż, zastanowić się nad scenariuszem! Nic z tego Iwan Gawriłowicz
Pryżow, nikomu niepotrzebny
i dawno przez wszystkich zapomniany jegomość, nieudolny buntownik, historyk, pijaczyna i
żebrak, człowiek wielkiej prawości, który opisywał życie ludu rosyjskiego, trzymał Griszę
jak w kleszczach. Może zresztą była to bezsensowna żądza wiedzy albo całkiem idiotyczne
lenistwo. Grisza przesiedział w bibliotece do szóstej, aż mu płatki zaczęły latać przed oczami.
Zrobił ze dwadzieścia stronic notatek Boże drogi, po co to wszystko? wypisując
rozmaite fakty i myśli zaczerpnięte z życia Iwana Gawriłowicza i jego dzieł. Potem poszedł
do Nationalu na kolację. Usadowił się przy ulubionym stoliku i przez cały wieczór pił
kawę i prze-
zuwał wciąż ten sam zimny sznycel z forszmakiem, który umieli zrobić jak należy tylko tutaj,
w Nationalu . Wypił też ze dwa kieliszki koniaku przysiadali się znajomi i stawiali:
Grisza nie miał pieniędzy. Rano wziął od Lali dziesięć rubli. W Nationalu wszystko szło
zwykłą koleją: ludzie przychodzili, siadali, zawierali znajomości, wychodzili, przekazywali
polecenia, zawiadamiali, dowcipkowali, straszyli, oburzali się, załatwiali sprawy, pili i robili
awantury.
0 siódmej przyszli gracze z wyścigów, opowiadali, jakie były wypłaty i jakie nowe kanty, o
dziewiątej jak zwykle zjawił się malarz Rysiew, o którym mówiono, że przy nim trzeba się
mieć na baczności, a o dziesiątej zaczęli się zjawiać aktorzy nie zajęci w ostatnich aktach.
Podobno w Małym zupełny klops... , Czy to prawda, że wywalili Myszczikó- wa? ,
Słuchajcie, a to znacie: przychodzi rabin do prostytutki... , Po taki towar trzeba pojechać
do Rygi! Spójrzcie, co za perełkę poderwał nasz kolega! , Patrzcie państwo: Lalka ma
premierę, a on się tu zabawia! Dlaczego nie siedzisz w dyrektorskiej loży, draniu jeden? .
Grisza zbył to leniwym, pogardliwym ruchem ręki, nie zamierzając udzielać wyjaśnień:
lekceważenie dotyczyło zarówno samej sprawy jak i osoby rozmówcy. Poza tym wkurzyło
go to draniu jeden . Ci aktorzy zawsze się muszą spo- ufalać. Wciąż jeszcze był pod
urokiem Iwana Gawriłowicza
1 rozmawiając z pijaczkami, myślał o nim. Mechanizm szynku najwidoczniej niewiele się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]