[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przeszłam przez pokój i zaczęłam nasłuchiwać pod głównymi drzwiami.
Usłyszałam stłumione głosy.
Znalazłam się w pułapce!
Serce zaczęło mi bić normalnie dopiero wtedy, gdy zorientowałam się, że głosy dochodzą gdzieś z
zewnątrz gabinetu Doktora. Nie potrafiłam rozpoznać, do kogo należą. Po dłuższym czasie ucichły i
zapadła cisza, ale ja dopiero po kilku minutach zebrałam się na odwagę i wyszłam z bocznego pokoiku.
Nie byłam w stanie opędzić się od wspomnień o potwornym, martwym wzroku Selmar. Bez względu na
to, co jej się stało, mogłam skończyć tak samo. Bałam się zostawać dłużej w gabinecie Doktora.
Spróbowałam odzyskać spokój, z którym rozpoczęłam swoją eskapadę, i wróciłam do sypialni, mając
nadzieję, że żadna z moich współlokatorek się nie obudziła i nie zauważyła pustego łóżka. Dziękowałam
losowi, że był łaskaw obdarzyć mnie raczej tępymi kompankami, które spały jak kamień.
Ja też zasnęłam, zbyt zmęczona, by zastanawiać się nad swoimi odkryciami. Przez cały następny dzień
nie miałam sposobności porozmawiać ani z Matthew, ani z Dameonem. W czasie obiadu skorzystałam z
okazji i ucięłam sobie krótką drzemkę, ale czułam się po niej jeszcze gorzej.
Podczas kolacji Matthew nachylił się do mnie ponad stołem i szepnął, że na korytarzu stoi nowy
Odmieniec. Wzruszyłam ramionami, byłam zbyt wyczerpana, żeby wykazać jakiekolwiek
zainteresowanie, ale kiedy spojrzałam we wskazanym kierunku, opuściło mnie całe zmęczenie, a jego
miejsce zajęło zaskoczenie, bo znałam tę twarz.
Rosamunde! Wyczuła chyba moje spojrzenie, bo podniosła głowę. Była chudsza niż kiedyś. Też mnie
rozpoznała, co było do przewidzenia. Nie przewidziałam jednak, że zobaczę w jej oczach takie
rozgoryczenie.
Rozdział 20.
Dopiero po kilku dniach miałam okazję z nią porozmawiać.
Po pierwszym posiłku Rosamunde nie przychodziła już w tej samej turze co ja. Raz czy dwa razy
mignęła mi gdzieś z daleka na farmie i dopiero po jakimś czasie, podczas południowego posiłku,
zobaczyłam, jak wychodzi ze stodoły i idzie po jedzenie. Podeszłam do niej, ignorując zdezorientowane
spojrzenie Matthew, któremu nie powiedziałam, że ją znam. Nie mogłam zmarnować okazji do rozmowy.
Czego chcesz? spytała apatycznie Rosamunde. Usiadłam przy niej zdumiona tym, jak się
zmieniła. Zawsze była energiczna, serdeczna i łagodna.
Przecież mnie znasz powiedziałam cicho.
Patrzyła na mnie beznamiętnie, a ja zastanawiałam się, co u licha się z nią dzieje.
Przysunęłam się bliżej.
Chodzi o Jesa? spytałam otwarcie. Gdzie on jest? Wszystko u niego w porządku?
Ani sieroty, ani Odmieńcy zwykle nie zadawali sobie tego rodzaju pytań, ale miałam ochotę otrząsnąć
ją z jej apatii i otępienia.
Nie chcę z tobą rozmawiać stwierdziła bezbarwnym głosem.
Zagryzłam wargi, bo miałam wielką ochotę nią potrząsnąć.
To mój brat. Mam prawo wiedzieć. Nie puściłby cię tu samej. Zależało mu na tobie
nie dawałam za wygraną. Jej twarz zadrżała z emocji. Musisz mi powiedzieć, czy u niego
wszystko w porzÄ…dku.
Rosamunde znów zmieniła się na twarzy, ale trwało to zbyt krótko, żebym była w stanie odczytać jej
wyraz. Zaczęłam się bać.
Zostaw mnie w spokoju szepnęła. Coś w jej oczach budziło mój niepokój.
To ty mnie wydałaś powiedziałam, chcąc za wszelką cenę uzyskać od niej jakąś odpowiedz. Być
może uda mi się wykorzystać w tym celu poczucie winy.
Rosamunde lekko zbladła.
Ty wiesz? No jasne. Powinnam się była domyślić stwierdziła. Teraz już zupełnie przestałam
cokolwiek rozumieć.
O czym ty mówisz?
On też to potrafił. Czytać mi w myślach. Ale obiecał, że nie będzie tego robić. Bałam się, że się
dowie, że cię wydałam przyznała bezbarwnym głosem.
Przetwarzałam przez chwilę jej słowa.
Jes potrafił czytać w myślach? upewniłam się w końcu.
Rosamunde potrząsnęła głową, jakby była zbyt zmęczona na dalszą rozmowę. Teraz czułam się raczej
skołowana niż przestraszona.
To ja zmusiłam cię, żebyś im o mnie powiedziała wyznałam, znów usiłując wywołać w niej
jakÄ…Å› reakcjÄ™.
Nie wydawała się tym specjalnie zdziwiona ani zaciekawiona.
Nie chcę o tym rozmawiać. Wiedziałam, że jesteś inna. Wszyscy to wiedzieli.
Dobrze, że wyjechałaś. Jes przestał się aż tak martwić, bardziej się otworzył. W jej głosie słychać
było gorycz. Coś się we mnie zagotowało. Rosamunde podniosła na mnie oczy i zobaczyła moją minę.
Myślałam, że już nic więcej nie powie, ale wzruszyła znów ramionami z tym swoim dziwnym znużeniem.
No dobra. Jak ci powiem, to może dasz mi wreszcie święty spokój. Teraz to i tak nie ma już
znaczenia. Ale dziwię się, że po prostu sama sobie nie przeczytasz w moich myślach powiedziała.
W pewnym sensie to była jego wina. Powinien był mi powiedzieć. Wiedział, że mi na nim zależy. To by
niczego nie zmieniło. Spojrzała na mnie z nagłą żałością i zobaczyłam cień dawnej Rosamunde. Na
początku byliśmy szczęśliwi. Nie miało znaczenia, że jesteśmy sierotami, bo przecież i tak niedługo miało
być po wszystkim. Chcieliśmy zamieszkać jak najdalej od wszystkich sierocińców. Ale potem zjawił się
pewien chłopak. Jej twarz znów zrobiła się martwa. On też był inny. Nie był specjalnie lubiany, bo
się wyróżniał.
Od razu było widać, że nigdy nie dostanie świadectwa normalności. Jes mówił, że ludzie nie czują się
przy nim swobodnie. I nagle, ni z tego, ni z owego, bardzo się zaprzyjaznili. Nic z tego nie rozumiałam.
Nie lubiłam go i wiedziałam, że Jes też go nie lubił. Ale gdy o to pytałam, zmieniał temat. Zrobił się
tajemniczy i zaczął unikać rozmów. Przestaliśmy się aż tak często widywać, wyrósł między nami jakiś
mur. Zrobiło się niezręcznie. Nie mówię, że przestało mu na mnie zależeć wyjaśniła powoli. Ale
coś stanęło między nami.
Aż któregoś dnia mi powiedział. Powiedział: Jestem Odmieńcem . Myślałam, że żartuje, i
zaczęłam się śmiać. Ale on nie żartował. Nie żartował! Ostatnie zdanie niemal wyszlochała.
Powiedział, że jest inny, podobnie jak tamten chłopak. Powiedział, że nie są sami. Spytałam, pod jakim
względem się różni, a on odparł& odparł, że potrafi mówić do ludzi w ich głowach. Powiedział, że
czasem wie, co inni myślą. %7łe tamten chłopak pomógł mu zrozumieć, kim jest. Grupka takich jak on
spotykała się potajemnie. Powiedział, że miałaś rację, że trzeba używać swoich zdolności, gdy się już
wie, że się je posiada. A potem mi pokazał. Głos jej się załamał. Pochłonięta wspomnieniami nie
zauważyła, że ludzie zaczęli się na nią gapić. Mnie natomiast zbyt zaabsorbowała jej opowieść, żebym
się tym przejęła. Powiedział, że nie chce się ode mnie odcinać ciągnęła. Powiedział, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]