[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uderzenie będzie tak znaczące, że spali cały świat. Ilu straciliśmy? - zapytała
Elma.
- Czterech. Nie wiem, czy zginęli, czy po prostu zostali - dodał zawstydzony.
Czarna Kompania nie porzuca swoich braci.
- Pies Zabójca Ropuch - odezwał się Tropiciel. - Zostawiliśmy Psa Zabójcę
Ropuch.
Jednooki prychnął na wspomnienie kundla. Złość Tropiciela wzrastała z
każdą chwilą. Nie ocalił nic prócz miecza. Jego wspaniała skrzynka i arsenał
zostały w Rdzy razem z jego kundlem.
- Nic teraz na to nie poradzimy. Jednooki, schodz na dół - polecił Porucznik. -
Konowale, miej na oku tego faceta. Zapytamy Pupilkę, czy wróciła już grupa,
która wczoraj uciekła.
Poszliśmy razem.
Jej odpowiedz nie uspokoiła nas. Jeśli wierzyć menhirom, wielki, tchórzliwy
latający wieloryb zrzucił ich sto mil na północ. Przynajmniej wylądował, zanim
zmusił ich do zejścia na ziemię.
82
Dalej musieli iść pieszo. Menhiry obiecały chronić ich przed naturalnym złem
Równiny.
Schodziliśmy do Dziury, kłócąc się z powodu niepowodzenia.
Oczywiście, niepowodzenie jest pojęciem względnym. Zniszczenia, których
dokonaliśmy, były znaczne i długo jeszcze będą odbijać się echem. Schwytani
musieli być wściekli. Fakt, że zdobyliśmy tyle dokumentów, niewątpliwie zmusi
ich do rekonstrukcji planu kampanii, lecz nadal wyniki misji nie były
zadawalające. Teraz Schwytani wiedzieli, że latające wieloryby mogą przebywać
poza tradycyjnymi terenami i że mamy środki, o które nas nie podejrzewali.
Kiedy ryzykujesz, nie pokazuj wszystkich swoich kart przed finałową
rozgrywkÄ….
Pozbierałem zdobyte dokumenty i zabrałem je do mojej kwatery. Nie miałem
ochoty uczestniczyć w naradzie. Byłem przekonany, że skończy się paskudnie,
nawet jeśli wszyscy będą zgodni.
Odłożyłem broń, zapaliłem lampę, wybrałem jedną z paczek z dokumentami i
odwróciłem się od stołu. Leżała na nim kolejna przesyłka z zachodu.
83
Rozdział 19
OPOWIEZ BOMANZA
Konowale:
Bomanz spacerował w swym śnie z kobietą, której słów nie rozumiał. Zielona
ścieżka obietnicy wiodła wśród psów pożerających księżyc, wisielców i strażników
bez twarzy. Przez luki w listowiu przedostawał się blask przecinającej niebo
komety.
Nie spał dobrze. Gdy tylko się zdrzemnął, sen czekał na niego niezmiennie.
Nie wiedział, dlaczego nie może zapaść w głęboki sen. Kiedy przychodził
koszmar, było to po prostu niemożliwe.
Jego symbolika była oczywista, ale Bomanz nie dopuszczał do siebie jej
znaczenia.
Zapadła już noc, kiedy Jasmine przyniosła herbatę.
- Masz zamiar leżeć tu cały tydzień? - zapytała.
- Mógłbym.
- Chcesz przespać jeszcze noc?
- Raczej nie. Może pózniej. Popracuję w sklepie. A co porabiał Stance?
- Trochę spał, przyniósł ładunek z działki, poukładał go w sklepie, zjadł i
wyszedł, bo ktoś przyszedł powiedzieć, że Men fu znów się tam kręcił.
- A co z Upiaszczonym?
- Rozniosło się już po mieście. Nowy Monitor jest wściekły, że nie wyjechał.
Mówią, że nic nie zrobi w tej sprawie. Strażnicy nazywają go osłem. Nie będą
wykonywać jego rozkazów. Szaleje coraz bardziej.
- Może się czegoś nauczy. Dziękuję za herbatę. Jest coś do jedzenia?
- W piecu jest kurczak. Wez sobie sam. Ja idę spać.
Gderając, Bomanz zjadł zimne, tłuste skrzydełka kurczaka i popił ciepłym
piwem. Myślał o swoim śnie, aż rozbolała go głowa.
- Czas zabrać się do pracy - mruknął i powlókł się na piętro.
Spędził kilka godzin na przeglądaniu rytuałów, które mógł wykorzystać, by
opuścić swoje ciało i prześliznąć się przez niebezpieczeństwa Krainy Kurhanów...
Czy smok mógł stanowić problem? Wszystko wskazywało na to, że był grozny
tylko dla fizycznych intruzów.
- To będzie działać, o ile szósty kurhan należy do Księżycowego Psa -
stwierdził w końcu. Pokiwał głową, przechylił się do tyłu i zamknął oczy.
Nawiedził go sen. Nagle zdał sobie sprawę, że patrzy w zielone, błyszczące
oczy. Potem zauważył, że kryje się w nich nie tylko mądrość, ale i okrucieństwo, i
szyderstwo. Zaczął się budzić.
- Tato? Jesteś tam na górze?
- Tak, chodz.
Stancil wpadł do pokoju. Wyglądał okropnie.
- Co się stało?
- Kraina Kurhanów... Duchy spacerują.
- Robią to zawsze, kiedy zbliża się kometa, ale nie spodziewałem się ich tak
wcześnie. Tym razem musiały przygotować się same, bez wezwania.
84
- Nie. Założę się, że to sprawka Upiaszczonego i Men fu.
- Co?
- Men fu próbował dostać się do Krainy Kurhanów z amuletem
Upiaszczonego.
- Miał rację! Ten mały... Mów dalej.
- Był w naszym wykopie. Miał amulet. Zmiertelnie się przeraził, kiedy
spostrzegł, że nadchodzę od strony wzgórza. Gdy zbliżył się do miejsca, w którym
niegdyś był rów obronny, Upiaszczony wyskoczył z kryjówki, wrzeszcząc i
wymachując mieczem. Men fu zaczął uciekać i Upiaszczony pobiegł za nim. Jest
tam dosyć jasno, ale zgubiłem ich ślad, kiedy okrążyli kurhan Wyjca.
Upiaszczony musiał go złapać. Słyszałem ich krzyki i szamotanie w krzakach.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]