[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Edie brakowało oddechu. Skutki uboczne działania adrenaliny.
- Wygląda na to, że Robert Patma.
- Nasz pielęgniarz? - Derek był równie zbity z tropu, co ona.
- Myślisz, że mógł pomylić cię z niedzwiedziem?
- Absolutnie nie.
Wymienili spojrzenie. Myśleli o tym samym.
- Był sam?
- Mam nadzieję. - Nie widziała przecież żadnych innych śladów stóp.
- Musimy go zawiezć do szpitala - powiedział Derek.
Willa głośno wciągnął powietrze.
- Odbiło ci?
Palliser milczał przez chwilę, jakby chciał rozważyć tę możliwość.
- Chyba, po prostu, jestem policjantem - powiedział zrezygnowany.
Edie i Willa powoli, rozglądając się, udali się w kierunku ozu. Robert Patma leżał tam, gdzie
go zostawiła, uwięziony w lawinie kamieni. Młody mężczyzna podszedł do niego powoli i uniósł
mu głowę. Gdy ją puścił, natychmiast opadła z powrotem na ziemię. Edie sprawdziła puls na
zdrowym nadgarstku. Pielęgniarz wciąż żył. Nie mieli jednak wiele czasu.
- No to kopiemy - powiedziała kobieta.
Wydostanie Roberta Patmy ze skalnego więzienia zajęło im kilka godzin. W końcu położyli
go na noszach i przenieśli do motorówki, gdzie Willa przypiął go kajdankami do poręczy. Wrócili
po Joego.
Ułożyli zwłoki między dwoma rannymi. Willa zajął się sterami, a Edie przeszukała apteczkę.
W końcu znalazła trochę vicodinu. Patma wciąż był nieprzytomny. Zadzwoniła do Steviego przez
telefon satelitarny.
- Robert, ten pielęgniarz? Co mu odbiło?
- Dobre pytanie - odpowiedziała Edie.
Stevie powiedział, że wezwie lekarzy z Iqaluit. Przyjazd do Autisaq nie powinien im zająć
więcej, niż dwie godziny. Zaproponował, że połączy się z kliniką, żeby Derek mógł sam z nimi
porozmawiać, ale sierżantowi nie spodobał się ten pomysł. Patma ranił go w mięsień; bolało, ale
jego życiu na razie nic nie zagrażało. Udało się zatamować krwawienie, a gdy tylko vicodin
zacznie działać, wszystko będzie w porządku. Edie próbowała zaprotestować, ale Derek, nawet
ranny, potrafił czasem postawić na swoim.
Gdy dotarli do Autisaq, było już ciemno. Stevie czekał na nich na przystani wraz z Sammym
Inukpukiem i Eliaszem Nungakiem. Mężczyzni zajęli się pielęgniarzem i zwłokami Joego, Edie
wsiadła z Derekiem na quada, a Willa udał się do Simeoniego, by poinformować go o ostatnich
wydarzeniach.
Stevie wrócił na komisariat, żeby dowiedzieć się, kiedy przyleci samolot. Edie oczyściła i
opatrzyła ranę Dereka.
Robert Patma został umieszczony w jednej z sal w klinice. Drzwi zamknięto od zewnątrz, a
Sammy trzymał wartę z naładowaną strzelbą w ręku.
- Tego się nie spodziewałem - westchnął.
Przyszedł Stevie. Jak się okazało, pogoda pogorszyła się na tyle, że nikt nie latał. Na
przyjazd lekarzy musieli czekać do następnego ranka. Dostali jednak szczegółowe instrukcje, jak
zająć się dwoma pacjentami. Z Iqaluit miała co godzinę dzwonić pielęgniarka, żeby upewnić się,
że wszystko jest w porządku. Robert Patma miał być cały czas pod kluczem.
Wyszli do poczekalni.
- Musimy przeszukać mieszkanie Patmy - powiedziała Edie. Znajdowało się ono w budynku
kliniki. Daleko nie mieli.
- Kazałem już Steviemu złożyć wniosek o nakaz rewizji. Twarz Dereka skurczyła się w
bólu. Zrodki przeciwbólowe przestawały działać. - Zajmiemy się tym tak, jak trzeba. Po mojemu.
Nie chcę wpaść w dodatkowe tarapaty, jeżeli Patma umrze.
Jeżeli chodziło o mieszkanie pielęgniarza, to Edie miała swoje zdanie. I nie zamierzała się
nim z nikim dzielić.
Klucz do schowka znajdował się w gabinecie Patmy. Otworzyła skrzynkę i wyjęła z niej
klucz do apteczki. Edie przejrzała szafkę z lekarstwami. Na górnej półce, w rogu, leżało
opakowanie vicodinu. Podskoczyła parę razy i w końcu udało jej się zdjąć lek z półki, ale przy
okazji zrzuciła drugie opakowanie. Na szczęście nic się nie stało.
W kącie pokoju stał niewielki podest. Przysunęła go do szafki i wspięła się na górę. Miała
właśnie odłożyć lek na miejsce, gdy jej uwagę przyciągnęło opakowanie stojące z samego tyłu
szafki. Nie było w nim nic nadzwyczajnego, oprócz tego, że widniały na nim rosyjskie napisy.
Wyjęła je i otworzyła. W środku znajdowały się blistry z tabletkami.
Przyniosła Derekowi vicodin. Postanowiła nie mówić o swoim znalezisku.
- Chcesz przespać się u mnie?
Palliser spojrzał na nią niepewnie. Nie chciał się narzucać.
Albo moje łóżko, albo ta zimna prycza w biurze. Chrapanie Steviego gratis. Możesz też
położyć się obok człowieka, który próbował cię zabić.
- No, skoro tak nalegasz... - powiedział Derek. Wyglądał na zmieszanego. - Ale Edie... - Ich
oczy się spotkały. Edie zmusiła się do uśmiechu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]