[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nych tunikach, z pojedynczą krwawoczerwoną gwiazdą na piersi znakiem sług
Drede a.
Nie róbcie mu krzywdy! zawołał Tam, stając obok Sybel.
Gwardziści obejrzeli się na niego; spoglądali na przemian na chłopca i na
Moriah.
Książę Tamlornie odezwał się jeden z nich przez zaciśnięte zęby. To
jeden z Sirle.
Znasz ich, Tamlornie? zapytał Coren.
Ostrze miecza mocniej nacisnęło jego krtań.
Tak. To gwardziści mojego ojca. Tam przyjrzał się pełnym napięcia twa-
rzom. Przybyłem tutaj, żeby zobaczyć się z Sybel. Nie wiedziała, że przyjadę.
Porozmawialiśmy i teraz jestem gotów, by wracać do domu. Puśćcie go.
To Coren z Sirle, brat Norrela. . . Walczył na Terbrec. . .
Wiem. Ale jeśli zrobicie mu krzywdę, nie wierzę, żebyście żywi opuścili
ten dom.
94
Gwardzista zerknął na Moriah, potem na Gulesa, któremu grozny pomruk bu-
dził się w głębi paszczy.
Król jest niemal oszalały ze zmartwienia. Jeśli odstąpimy od Corena, te
bestie nas zabiją. Ale jeśli Drede dowie się, że wypuściliśmy z rąk jednego z Sirle,
czeka nas gorszy los.
Jesteście tu sami?
Nie. Inni stojÄ… za bramÄ…. PrzybiegnÄ… na wezwanie.
Zatem nikt prócz was nie musi wiedzieć, że byli tu Coren i Sybel. Ja Dre-
de owi nie powiem.
Książę Tamlornie, to przecież wróg króla. . . twój nieprzyjaciel.
Jest mężem Sybel! A jeżeli chcecie zaryzykować i zabić go w obecności
Sybel, Gulesa i Moriah, próbujcie. Mogę wrócić do domu sam, tak jak przyjecha-
Å‚em.
Moriah wrzasnęła znowu, kładąc płasko uszy. Klingi drgnęły. Jeden z gwardzi-
stów cofnął nagle miecz, ale zimny głos Sybel powstrzymał ruch broni w stronę
kocicy.
Jeśli to zrobisz, zabiję cię.
Gwardzista patrzył nieruchomo w jej czarne oczy; krople potu spływały mu
po twarzy.
Pani, zabierzemy księcia i odjedziemy. Przysięgam. Ale jaką mamy gwa-
rancję, że wyjdziemy żywi z twego domu, jeśli puścimy Corena? Jaką pewność,
że zachowamy życie?
Przez chwilę Tam wpatrywał się czujnie w twarz Corena. Potem zbliżył się,
uklęknął u jego stóp i objął Moriah za szyję.
Ja jestem tÄ… gwarancjÄ…. A teraz odstÄ…pcie.
Miecze zakołysały się, zamigotały w blasku ognia, opadły. Coren odetchnął
bezgłośnie.
Dziękuję ci.
Tam podniósł wzrok, gładząc Moriah.
Uznaj, że to dar od Drede a dla Sirle. Wsiał i zwrócił się do gwardzi-
stów. Teraz pojadę do domu. %7ładen z was nie może tu zostać, nie może śledzić
Sybel i Corena, gdy odjadÄ…. Nikt.
Książę Tamlornie. . . Nie widzieliśmy tu ani Sybel, ani Corena.
Tam westchnÄ…Å‚.
Mój koń stoi w szopie. Wyprowadzcie go.
Wyszli pospiesznie, ścigani cichymi pomrukami lwa, odyńca i kocicy. Chło-
piec podszedł do Sybel, a ona objęła go mocno.
Mój Tamie, stajesz się nieustraszony i mądry jak Ter.
OdsunÄ…Å‚ siÄ™.
Wcale nie. Cały się trzęsę.
95
Uśmiechnął się, a Sybel ucałowała go szybko. Potem uścisnął jeszcze lwa
Gulesa i wstał. Zza drzwi dobiegł stukot kopyt.
Książę Tamlornie odezwał się z powagą Coren. Jestem ci wdzięczny.
Myślę, że twój dar wzbudzi wielkie zakłopotanie u władcy Sirle.
Mam nadzieję, że będzie zadowolony odparł cicho Tam. Zegnaj,
Sybel. Nie wiem, kiedy znów się zobaczymy.
Do widzenia, Tam.
Obserwowała przez okno, jak chłopiec dosiada konia, a Ter krążył mu nad
głową. Potem wyprostowana sylwetka zniknęła w grupie ciemno ubranych jezdz-
ców z krwawymi gwiazdami na piersiach. Po chwili drzewa zasłoniły wszystkich.
Wtedy podeszła do Corena i objęła go mocno, przytulając twarz do jego piersi.
Mimo całej mojej potęgi mogli cię zabić, zanim jeszcze się zorientowałam,
że weszli do domu. Co by wtedy powiedział Rok?
Ujął w dłonie jej twarz i radosny uśmiech błysnął mu w oczach.
%7łe kiedy idzie o moja skórę, nie powinienem polegać na żonie.
Dotknęła jego szyi.
Krwawisz.
Wiem. A ty drżysz.
Wiem.
Sybel, czy mogłaś zabić tego gwardzistę? On w to wierzył.
Nie wiem. Ale gdyby zabił Moriah, na pewno bym się przekonała. Wes-
tchnęła. Ze względu na niego i na siebie cieszę się, że do tego nie doszło.
Myślę, Corenie, że nie powinniśmy zostawać tu długo. Nie ufam tym żołnierzom.
Zapakujmy księgi i ruszajmy.
Coren skinął głową. Podniósł przewrócony fotel; znalazł w kącie i wsunął do
pochwy swój miecz. Lew Gules leżał przy ogniu i pomrukiwał cicho, Moriah
krążyła przed drzwiami. Sybel pogładziła jej płaską czarną głowę. Rozejrzała się
i wyczuła dziwną pustkę, która zdawała się tkwić pod chłodnymi, białymi mura-
mi.
Odnoszę wrażenie, że to już nie jest mój dom. Wydaje się, że czeka na
kolejnego maga, takiego jak Myk czy Ogam, który w tej białej ciszy rozpocznie
swe dzieło. . .
Może ktoś się tu zjawi. Coren rozwinął worki po ziarnie, jakie przy-
wiezli, by zapakować księgi. Mam nadzieję dodał kpiąco że będzie miał
stąd lepsze wspomnienia niż ja.
Ja także mam taką nadzieję.
Uścisnęła go jeszcze raz i wyszła, by porozmawiać z Gyldem i Czarnym Aabę-
dziem. Pózne popołudnie zmieniło się ze złocistego w srebrzyste, a potem w szare.
Coren skończył pakowanie; wyszedł na dziedziniec, wołając ją głośno. Po chwili
wynurzyła się spomiędzy drzew.
96
Byłam u Gylda. Obiecałam, że przygotujemy mu miejsce w Sirle, a on
powiedział, że zabierze swoje złoto.
Och, nie. Już widzę błyszczący szlak starych monet prowadzący stąd aż na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]