[ Pobierz całość w formacie PDF ]
OdwróciÅ‚a siê z niepewnym uSmiechem.
Mit kontra nauka.
O co mnie prosisz, Tate?
¯ebyS zapewniÅ‚ Bucka a przy okazji i mnie ¿e poprzestaniesz na znale-
zieniu tego amuletu. Matthew, niczego nie musisz udowadniaæ. JeSli twój ojciec
darzyÅ‚ ciê uczuciem, które byÅ‚o tylko uÅ‚amkiem miÅ‚oSci jak¹ odczuwa Buck, na
pewno nie chciaÅ‚by, ¿ebyS zrujnowaÅ‚ sobie ¿ycie z powodu bezsensownej wendety.
Nie wiedz¹c, czy bardziej pragnie dodaæ Matthew otuchy czy go przekonaæ,
ujêÅ‚a w dÅ‚onie jego twarz.
To nie przywróci mu ¿ycia, ani tobie straconych lat. VanDyke znikn¹Å‚.
Je¿eli nadal to jest dla ciebie takie wa¿ne, wci¹¿ mo¿esz go pokonaæ, znajduj¹c
naszyjnik. Nie powinieneS ¿¹daæ wiêcej.
Przez chwilê nie odezwaÅ‚ siê ani sÅ‚owem. Tak dobrze znaÅ‚ ju¿ tê wewnêtrzn¹
walkê, ¿e prawie nie zauwa¿yÅ‚ tocz¹cego siê boju. W koñcu przerwaÅ‚ milczenie.
To nie wystarczy, Tate.
Czy naprawdê s¹dzisz, ¿e uda ci siê go zabiæ? Nawet jeSli zdoÅ‚asz siê do
niego zbli¿yæ, czy naprawdê wierzysz, ¿e bêdziesz w stanie odebraæ mu ¿ycie?
SpojrzaÅ‚ na ni¹ bÅ‚yszcz¹cymi oczyma.
Dobrze wiesz, ¿e tak.
Zadr¿aÅ‚a, czuj¹c, ¿e krew krzepnie jej w ¿yÅ‚ach. Nie miaÅ‚a w¹tpliwoSci, ¿e
patrz¹cy na ni¹ mê¿czyzna jest w stanie zrobiæ wszystko. Nawet popeÅ‚niæ mor-
derstwo.
Chcesz zrujnowaæ sobie ¿ycie? I po co to wszystko?
Wzruszył ramionami.
By zrobiæ to, co nale¿y. Moje ¿ycie ju¿ wczeSniej zostaÅ‚o zrujnowane.
JesteS niewiarygodnym ignorantem. Nie mog¹c usiedzieæ, wstaÅ‚a i za-
czêÅ‚a niespokojnie kr¹¿yæ po caÅ‚ym pomieszczeniu. Je¿eli na tym naszyjniku
rzeczywiScie ci¹¿y jakaS kl¹twa, na pewno polega wÅ‚aSnie na tym. Ludzie s¹ tak
zaSlepieni, ¿e nie dostrzegaj¹ wÅ‚asnej dobroci. Dzwoniê do Haydena.
Do jasnej cholery, co on ma z tym wspólnego?
PrzydaÅ‚by mi siê tu drugi naukowiec, a przynajmniej chciaÅ‚abym móc siê
z nim skonsultowaæ. JeSli nie uda ci siê uspokoiæ Bucka, zrobiê to sama. Spróbujê
mu dowieSæ, ¿e ten amulet jest jedynie amuletem i ¿e po znalezieniu bêdzie trak-
towany jak relikwia. Korzystaj¹c ze wsparcia innych naukowców, spróbujê umie-
Sciæ naszyjnik w jakimS muzeum, czyli tam, gdzie powinien siê znajdowaæ.
Gdy zrobiê swoje, bêdziesz mogÅ‚a wrzuciæ go z powrotem do morza
oSwiadczyÅ‚ Matthew zimnym i zdecydowanym gÅ‚osem. Pozwolê ci zadzwoniæ
nawet do tuzina naukowców. I tak nie zdoÅ‚aj¹ mnie powstrzymaæ od zrobienia
z VanDyke em tego, co uznam za słuszne.
Zawsze musisz postawiæ na swoim, prawda? Gdyby to pomogÅ‚o, chêtnie
by czymS rzuciła.
Tym razem tak. Pół ¿ycia czekaÅ‚em na tê chwilê.
240
Tylko po to, by straciæ resztê ¿ycia. Nie, nie straciæ powiedziaÅ‚a z wScie-
kÅ‚oSci¹. Po prostu z niej zrezygnowaæ.
W koñcu to moje ¿ycie, prawda?
Nikt nie ¿yje caÅ‚kiem sam. Jak on mo¿e byæ tak Slepy? zastanawiaÅ‚a siê
z rozgoryczeniem. Jak mo¿e rezygnowaæ z tego wszystkiego, co daÅ‚o mu kilka
ostatnich tygodni, na korzySæ czegoS tak wstrêtnego jak zemsta? A mo¿e zdoÅ‚aÅ‚-
byS na chwilê siê powstrzymaæ i przez jeden krótki moment pomySleæ, co stanie
siê z innymi ludxmi, jeSli uda ci siê zrealizowaæ ten szalony pomysÅ‚? Co bêdzie
z Buckiem, je¿eli pozwolisz siê zabiæ albo zostaniesz skazany za morderstwo i spê-
dzisz resztê ¿ycia w wiêzieniu? Jak, twoim zdaniem, ja siê bêdê czuÅ‚a?
Nie wiem, Tate. Jak siê bêdziesz czuÅ‚a? Odsun¹Å‚ siê od stoÅ‚u. Czemu mi
tego nie powiesz? Jestem ciekaw. Zawsze tak bardzo siê pilnujesz i nie chcesz mi
powiedzieæ, co czujesz.
Nie odwracaj kota ogonem i nie próbuj mi wmawiaæ, ¿e to ja jestem odpo-
wiedzialna. Mówimy o tobie.
Wygl¹da na to, ¿e mówimy o nas. To ty od samego pocz¹tku ustanawiaÅ‚aS
wszelkie zasady przypomniaÅ‚ jej. ¯adnych emocji ani miÅ‚ych słów, jedynie sym-
patyczny towarzyski seks. Nie chcesz, ¿ebym miaÅ‚ wpÅ‚yw na twoje ¿ycie. Dlaczego
miaÅ‚bym pozwalaæ, ¿ebyS ty miaÅ‚a coS do powiedzenia na temat mojego?
Cholera jasna, dobrze wiesz, ¿e to, co robimy, wcale nie jest takie bezduszne.
Nie? UniósÅ‚ brew. Moim zdaniem tak wÅ‚aSnie wygl¹da. Nie pamiêtam,
¿ebyS kiedykolwiek powiedziaÅ‚a, i¿ jest inaczej.
Wyraxnie zbladÅ‚a, a jej pociemniaÅ‚e oczy zdecydowanie odcinaÅ‚y siê na tle
jasnej skóry. Na pewno wiedziaÅ‚, jak wygl¹da prawda. MusiaÅ‚ czuæ, ¿e daÅ‚a mu
wszystko.
Wiesz, ¿e ¿ywiê do ciebie pewne uczucia. Gdyby nie to, nie sypiaÅ‚abym
z tob¹.
To dla mnie coS nowego. Dotychczas s¹dziÅ‚em, ¿e jedynie zaspokajasz
swój popêd.
Drañ! Zaskoczona, ¿e te sÅ‚owa a¿ tak j¹ zabolaÅ‚y, podskoczyÅ‚a i, nim
zdoÅ‚aÅ‚a siê powstrzymaæ, uderzyÅ‚a Matthew w twarz.
Przymru¿yÅ‚ oczy, lecz jego gÅ‚os nadal byÅ‚ lodowaty.
Pomogło ci? Czy to była odpowiedx na moje pytanie?
Nie przypisuj mi swojej motywacji i braku wra¿liwoSci odpaliÅ‚a, jed-
noczeSnie wSciekÅ‚a i zawstydzona. Czy s¹dziÅ‚eS, ¿e, jak niegdyS, oddam ci
serce i duszê. Nie ma na to szansy. Teraz ju¿ nikt nie mo¿e mnie skrzywdziæ,
zwłaszcza ty.
S¹dzisz, ¿e tylko ty odniosÅ‚aS wtedy rany?
Wiem, ¿e tak byÅ‚o. Gdy zacisn¹Å‚ palce na jej nadgarstku, jednym szarp-
niêciem uwolniÅ‚a rêkê. Nie zdoÅ‚asz po raz drugi siê mnie pozbyæ. KochaÅ‚am ciê,
Matthew, darzyÅ‚am ciê niewinn¹, bezwarunkow¹ miÅ‚oSci¹, która zdarza siê tylko
raz. Odepchn¹Å‚eS mnie, jakby to uczucie nie miaÅ‚o dla ciebie ¿adnego znaczenia.
Teraz jesteS ura¿ony, poniewa¿ nie dopuszczam do tego, ¿ebyS ponownie mógÅ‚
mnie odtr¹ciæ, gdy postanowisz ruszyæ w dalsz¹ drogê. No có¿, do diabÅ‚a z tob¹.
241
Nie proszê ciê o to, ¿ebyS po raz drugi daÅ‚a mi szansê. Wiem, ¿e to caÅ‚kiem
bezu¿yteczne. Ale nie masz prawa ¿¹daæ ode mnie, ¿ebym poprzestaÅ‚ na seksie,
a potem oczekiwaæ, i¿ zrezygnujê z jedynej rzeczy, która utrzymuje mnie przy
¿yciu. NiegdyS zrezygnowaÅ‚em, a teraz biorê to, co zostaÅ‚o.
Wcale ze mnie nie zrezygnowałeS rzuciła. Po prostu nigdy mnie nie
chciałeS.
Nigdy w ¿yciu niczego nie pragn¹Å‚em, bardziej ni¿ ciebie. KochaÅ‚em ciê.
BoleSnie poci¹gn¹Å‚ j¹ za palce. KochaÅ‚em ciê. Serce mi pêkÅ‚o, kiedy ciê odesÅ‚a-
Å‚em.
Nie mogÅ‚a oddychaæ. BaÅ‚a siê, ¿e jeSli to zrobi, rozpadnie siê nas kawaÅ‚ki.
Co masz na mySli, mówi¹c, ¿e mnie odesÅ‚aÅ‚eS ?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]