[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przypominało mi to, co kiedyś słyszałam o czytaniu z myśli.
Rozmawiałam też krótką chwilę z babcią. Byłam jedną z jej pierwszych wnuczek, więc
łączyła nas szczególna więz. Babcia też powiedziała, że ma się dobrze. Było to po prostu
radosne spotkanie.
One wszystkie wyglądały jak normalni ludzie. Widziałam je wyraznie, blisko, ale nie
tuż obok. Wiedziałam, że nie mogę z nimi zostać, ale uświadomiłam sobie, że one nadal
żyją i że kiedyś spotkam je znowu. Nie widziałam ich stóp, tylko sylwetki od kolan w górę.
63
To spotkanie nie trwało bardzo długo. A potem po prostu wróciłam do fotela, a wizje w
lustrze bardzo szybko znikły. Z pewnością dat mi pan bardzo dużo do myślenia. Nigdy
nie uwierzyłabym w coś takiego. A jednak nie ulega wątpliwości. że to było rzeczywiste.
Stały przede mną i to na pewno były one".
Czternaście miesięcy po wizycie ta sama kobieta powiedziała mi, że pózniej miała
jeszcze dwie krótkie wizje swojej ciotki Betty. %7ładna z nich nie była tak wyrazna, jak ta,
którą przeżyła w psychomanteum, ale w obu przypadkach czuła obecność ciotki. Jej
wizyta w psychomanteum i to, co działo się potem, zmieniły jej nastawienie do zjawisk
paranormalnych. O ile dawniej wątpiła w życie pozagrobowe, o tyle obecnie jest
przekonana, że po śmierci życie trwa nadal.
Czy te przemiany są trwałe? Nie wiem; jeszcze przez kilka lat będę musiał
obserwować ludzi, którzy wpatrywali się w lustro, żeby móc odpowiedzieć na to pytanie.
Mogę tylko stwierdzić, że skuteczne wywołanie wizji prowadzi przynajmniej do
krótkotrwałych zmian osobowości.
RÓ%7Å‚NORODNOZ PRZE%7Å‚Y
Moje analizy różnych zjawisk i procentowe obliczenia częstotliwości wizji możliwe były
do wykonania stopniowo, w miarÄ™ jak do psychomanteum przychodzili klienci.
Zapamiętałem to jako okres nieustannych, nabrzmiałych wspomnieniami spotkań z
ludzmi wrażliwymi i osiągającymi swój cel.
Fascynujące było obserwowanie rozsądnych ludzi relacjonujących na świeżo,
bezpośrednio wrażenia z tego, co wydawało im się autentycznym wydarzeniem o
niezwykłym charakterze. Przeglądam ich notatki teraz i czuję, że są to niezapomniane
opowieści.
"Oni na kogoÅ› czekali"
Jednym z pierwszych uczestników mojego eksperymentu był
siedemdziesięciokilkuletni mężczyzna, który przez długi czas i z dużym powodzeniem
robił karierę w psychoterapii. Wspominam o tym, żeby podkreślić, że człowiek ten do
głębi i od dawna rozumiał umysł ludzki.
Przygotowywaliśmy się przez cały dzień, mając nadzieję, że uda mu się może spotkać
z ojcem, który zmarł przed trzydziestu laty. Patrzyliśmy razem na wyblakłe fotografie i
przeglądaliśmy stare dokumenty. Rozmawialiśmy o miłych i tych nieco mniej
przyjemnych wspomnieniach o jego ojcu. Przed zmierzchem zaprowadziłem go do izby
zjaw. Kiedy wyszedł stamtąd, mniej więcej półtorej godziny pózniej, był wyraznie
wzruszony, ale szczęśliwy po tej swojej zdumiewającej podróży do Królestwa
Pośredniego.
"Minął pewien czas, nim to się zaczęło, ale nie wiem jak długi. W pewnej chwili wydało
mi się, że w lustrze zaczyna się kłębić mgła, jakby wirował delikatny pył. A potem to
znikło i zobaczyłem przepływające wokół jakieś kształty, jakby wzory geometryczne.
Poczułem lekkie drgnięcie czy wstrząs, zawrót głowy, trochę tak, jakby miało mi się
zakręcić w głowie, ale nic się nie stało.
64
Ruszyłem przed siebie, ale nie poruszałem się chwiejnym krokiem, tylko gładko,
niemal jakbym się przesuwał. Wszedłem wprost do lustra i sunąłem przed siebie.
Wkrótce dostrzegłem coś w ciemności, w oddali. To znaczy nie panowała zupełna
ciemność. Wszystko było podświetlone, ale w dali widziałem miejsce wyraznie jaśniejsze
od innych, które w porównaniu z nim wydawały się ciemne. Poruszałem się przez ten nie
tak jasny obszar w stronę najjaśniejszego miejsca, a w miarę jak się zbliżałem, zacząłem
dostrzegać, że była to jakaś budowla. Nie potrafię powiedzieć, co to było. Widziałem
wszystko wyraznie, ale nie umiem opisać słowami.
Była to jakby platforma czy scena. Pomyślałem o peronie na stacji kolejowej, gdzie
oczekuje się kogoś, kto ma przyjechać pociągiem; peronie zalanym ciepłym, jasnym
żółtawo-białym światłem.
Nadal zbliżałem się w tamtą stronę, usiłując zobaczyć, co to jest, i zastanawiając się,
co u licha się dzieje, aż wreszcie zobaczyłem dwoje ludzi na owej platformie,
wpatrujących się w dal, jakby na kogoś czekali. A kiedy zbliżyłem się do nich,
rozpoznałem moich kuzynów, z którymi byłem bardzo związany, Harry'ego i Ruth.
Zupełnie niespodziewanie zacząłem wchodzić czy raczej czułem, że wchodzę na
platformÄ™, a oni w tym samym momencie rozpromienili siÄ™ i podeszli do mnie, ale na
pewną odległość. Nie wiem, jak to wyrazić, ale przez cały czas jakaś barykada czy tarcza
dzieliła ich i mnie. Nie widziałem niczego takiego, ale "wyczuwałem jakąś przeszkodę.
Miałem wrażenie, że nie powinienem przechodzić nad nią czy przez nią, tak samo
zresztÄ… jak i oni.
Oboje natychmiast mnie poznali. Kiedy ich zobaczyłem, wyglądali tak, jakby czekali na
kogoś, i wydaje się, że czekali na mnie. Nie powiedzieli mi "cześć", ale z całą pewnością
przywitali się ze mną. Doskonale wiedzieli, że tam jestem.
Czułem się taki radosny. Wyglądali o wiele młodziej niż wtedy, kiedy umarli, raczej byli
tacy, jak za naszych młodych lat, kiedy wszyscy byliśmy przyjaciółmi. Dostrzegłem
jednak różnicę. Wyglądali trochę inaczej, można powiedzieć, że zdrowiej, a może raczej
jakby mieli w sobie mnóstwo energii albo żywotności.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]