[ Pobierz całość w formacie PDF ]
maklerskiego i sześćdziesięcioma siedmioma tysiącami po wyprzedaży domowej miał dość
pieniędzy, by rozpocząć nowe życie.
Ponownie odsunął dłoń Penny i wyszeptał:
- Przestań!
Po drugiej stronie stołu Jeffrey i Joy byli zajęci umową i innymi dokumentami, ponieważ
Jeffrey wziął kredyt hipoteczny ze swojego banku. Myśli Scotta krążyły wokół tego dnia, kiedy
sam podpisywał podobne zobowiązania, by kupić ten sam dom, ale zanim dane mu było
całkowicie zatopić się w myślach, z zamyślenia wyrwał go szept wprost do ucha:
- A ja nie mam majteczek!
Penny odsunęła się i ich spojrzenia się spotkały. Jego oczy podążyły za jej spojrzeniem, które
teraz było skierowane na dół. Przekręciła się nieznacznie na siedzeniu, rozchyliła nogi i wolno
uniosła brzeg sukienki, ukazując łydki, opalone uda i w końcu urocze miejsce, w którym
kończyły się nogi, a zaczynał tułów. Scott wciągnął powietrze przez zęby. Nie kłamała.
Scott poczuł, jak krew uderza mu do głowy. Zaczął podpisywać dokumenty tak szybko, jak
to tylko było możliwe: ostateczną umowę, zaświadczenia retencji, oświadczenie o braku
współwłasności osób trzecich, ugodę równomiernego wspólnego opodatkowania i w końcu
przekazanie aktu własności, przekazując dom swoich marzeń w ręce państwa Jeffreya i Penny
Birnbaumów. Scott złożył podpis drżącą dłonią: A. Scott Fenney. Pchnął ostatni dokument w
stronę Jeffreya. I w ten sposób jego dom z marzeń trafił w obce ręce. Czuł się, jakby oddawał
swoją męskość.
Ale wiedział, że tak nie jest, ponieważ Penny trzymała jego męskość w pewnym uścisku pod
stołem. Scott poczuł, że wychodzą mu rumieńce na twarzy, i nie wiedział, czy to z tych emocji
związanych z przekazaniem domu, czy też pod wpływem ruchów ręki Penny. Wiedział tylko, że
musi jak najszybciej stąd uciec, nabazgrał więc swój podpis na ostatnim dokumencie, czasowym
użyczeniu, na mocy którego Birnbaumowie będą mogli się wprowadzać po dziesięciu dniach od
podpisania aktu, co powinno wystarczyć na wyprowadzkę. Podsunął dokument przez stół
Jeffreyowi, który podniósł wzrok znad sterty papierów, spoglądając na niego, potem na Scotta i
Penny, potem znów na Scotta. Oczy zmrużyły mu się podejrzliwie.
- Co to ma znaczyć, do cholery? - zapytał. Scott stężał, podobnie jak dłoń Penny.
- Ee... co masz na myśli, Jeffrey? Jeffrey podniósł umowę do góry.
- Dziesięć dni? Mało być siedem.
Scott odetchnął z ulgą, dłoń Penny zabrała się ochoczo do pracy.
- Jeffrey, to ty przeniosłeś podpisanie umowy na dzisiaj. - Ale nie możesz się wyprowadzić
wcześniej? My jesteśmy gotowi do przeprowadzki.
- Nie, Jeffrey, nie mogę. Mam rozprawę o morderstwo, która zaczyna się w poniedziałek,
pewnie czytałeś o tym. To jest o wiele ważniejsza sprawa niż twoje wcześniejsze wprowadzenie
siÄ™ do mojego domu.
- To już nie jest twój dom, Scott.
Jeffrey wypowiedział te słowa z arogancją człowieka całkowicie nieświadomego faktu, że
właśnie w tej chwili jego żona pieściła członka obcego mężczyzny pod stołem.
* * *
Tego wieczoru po zmówieniu modlitwy Pajamae zapytała Scotta:
- Tych dwunastu ludzi będzie decydować, co się stanie z mamą?
- Tak, kochanie.
- Czy pan im ufa, panie Fenney?
- Cóż... Nie znam ich na tyle, żeby wiedzieć, czy im ufam czy nie. Mam nadzieję, że ocenią
wszystko sprawiedliwie.
Pajamae stwierdziła:
- PomodlÄ™ siÄ™ za nich.
- Za przysięgłych? Pokiwała głową.
- Mama zawsze powtarza, żeby modlić się za innych, żeby robili dobrze. Mówiła, żebym
pomodliła się i za pana.
ROZDZIAÅ‚ DWUDZIESTY PIÄ…TY
Kiedy Scott obudził się w niedzielę rano, nagle przepełnił go strach. Rozprawa rozpocznie
się za dwadzieścia cztery godziny. Czy był na tyle dobrym prawnikiem, żeby ocalić Shawandę?
Przez ostatnich jedenaście lat Scott, kiedy potrzebował pomocy, zwracał się o nią do Dana Forda.
Teraz potrzebował wsparcia i przypomniał mu się Butch Fenney: Synu, kiedy będziesz
potrzebował pomocy, padaj na kolana i módl się .
Scott wyturlał się z łóżka, założył szorty i popędził korytarzem, a pózniej po schodach na
trzecie piętro. Dziewczynki jeszcze leżały w łóżku. Pajamae poprawiała warkoczyki Boo.
- Ubierajcie się, dziewczynki. Jedziemy do kościoła. Boo aż otworzyła buzię ze zdziwienia.
Louis szedł pierwszy chodnikiem do niewielkiego kościółka we wschodnim Dallas, kiedy
Pajamae powiedziała:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]