[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zawsze na pełny żołądek.
Colby poprosił barmana o napój imbirowy.
- Już prawie trzy łata nie miałem w ustach alkoholu - wyjaśnił z uśmiechem. -
82
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
Wolę dmuchać na zimne.
Skinęła ze zrozumieniem głową. Był taki przystojny! Czuła kłucie w sercu,
ilekroć na niego patrzyła.
Rozejrzał się po sali, szukając wzrokiem Bernardette. Stała nieopodal z Nikki
Hunter oraz jakimś chłopcem, rozmawiając z ożywieniem.
- Chyba Å‚atwo nawiÄ…zuje przyjaznie, prawda?
- Nie, to pozory - odparła Sarina. - Bernie czuje się dobrze wśród ludzi,
których zna, ale wśród obcych jest bardzo nieśmiała.
- Też taki byłem. Do pewnego stopnia nadal jestem. - Mówiąc to, cały czas
rozglądał się po sali.
- Czego szukasz? - spytała zaintrygowana.
- Kogo, nie czego. Ramireza. Uśmiechnęła się w duchu.
- Uprzedził, że się spózni.
- Pewnie poszedł się zdrzemnąć? Praca oficera łącznikowego musi być bardzo
wyczerpujÄ…ca dla faceta w jego wieku.
Wybuchnęła śmiechem i zakryła szybko usta, udając, że kaszle.
- Jest za stary dla ciebie.
- Nieprawda. Ma trzydzieści pięć lat. Colby zmarszczył czoło.
- WyglÄ…da starzej.
- Miał ciężkie życie. - Odwróciła wzrok.
Zamierzał to skomentować, ale w tym momencie podeszła do nich Bernardette,
a za nią Nikki, chłopiec, z którym rozmawiały, oraz trójka innych dzieci.
- To on - oznajmiła z dumą Bernardette, wskazując palcem na Colby'ego. -
Przeniósł nas obie przez wodę do samochodu, a potem odwiózł mnie do szkoły. Jest
strasznie silny.
Dzieciaki wpatrywały się w niego szeroko otwartymi oczami. Colby zrobił się
czerwony jak burak.
- Umie jezdzić konno i przeskakiwać na koniu przez ogrodzenie...
Dziewczynka uśmiechnęła się nieśmiało. Odwzajemnił jej uśmiech.
- Chodzmy popatrzeć na perkusistę! - zawołał nagle chłopiec. - Gra solówkę!
Cała grupa ruszyła ochoczo w stronę zespołu. Obejrzawszy się przez ramię,
Bernardette pomachała do Colby'ego.
- Jesteś bohaterem - stwierdziła wesoło Sarina. - Uratowałeś nas od wielkiej
83
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
powodzi.
Podniósł szklankę do ust. Za nic w świecie by się nie przyznał, jak wielką
przyjemność sprawił mu wyraz uwielbienia w oczach malej Bernie. Przez chwilę
przyglądał się parom na parkiecie.
- Wciąż lubisz tańczysz? - spytał Sarinę. Serce zabiło jej mocniej.
- Chyba tak.
- Chyba? - Zabrał jej kieliszek i odstawił razem ze swoją szklanką na pusty
stolik.
- Po prostu dawno nie tańczyłam.
- Ja też nie. Ale może nie podepczemy sobie nóg.
Zgarnąwszy ją w ramiona, przeszedł na parkiet. Zaczęli kołysać się leniwie w
rytm zmysłowej muzyki.
Po raz pierwszy od siedmiu lat czuła się jak w raju. Bliskość Colby'ego, dotyk
jego ciała, ciepło i zapach sprawiły, że kręciło się jej w głowie. Westchnęła cicho,
zamknęła oczy, odprężyła się.
Natychmiast zalała go fala pożądania. Owszem, kobiety go podniecały, ale
żadna tak bardzo jak Sarina. Chociaż nie... Przypomniał sobie, że z Maureen też tak
było na początku ich burzliwego związku. Ale zdumiało go, że mimo upływu tylu lat
dotyk Sariny nadal wywołuje w nim tak silną reakcję.
- Peszy cię to? - spytał z rozbawieniem, kiedy próbowała się odsunąć. - Nie bój
się. Będę grzeczny.
Przytulił policzek do jej miękkich lśniących włosów.
- Aadnie gra ten zespół - szepnęła.
- Bardzo ładnie. Rzadko chodzę na przyjęcia...
- Ja też.
Zawahała się. Nazajutrz były urodziny Bernardette. Musi przypomnieć
Rodrigowi, by odebrał po drodze zamówiony tort; cukiernia znajdowała się niedaleko
jego domu. Hm, czy postąpiłaby nierozważnie, gdyby zaprosiła Colby'ego? To
ryzykowne, dotąd bowiem nie znał dokładnej daty urodzin Bernardette.
- Co tak zamilkłaś? - Zacisnął rękę na jej dłoni. - Wiesz, byłem dość zajęty
przez cały tydzień, ale gdybyś chciała, moglibyśmy się jutro wybrać do Cyrusa i znów
pojezdzić konno.
- Nie mogÄ™.
84
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
Przystanął i popatrzył jej badawczo w oczy.
- Dlaczego? Boisz siÄ™?
- Nie, nie o to chodzi. Urządzam jutro przyjęcie dla Bernardette - przyznała
cicho.
- Z jakiej okazji? - spytał podejrzliwie. Milczała.
- No? - Nie dawał za wygraną.
- Z okazji jej urodzin.
- Rozumiem - powiedział po dłuższej chwili.
- Zaprosiłabym cię, ale ty i Rodrigo... no, sam wiesz...
- Tak, wiem. - Odetchnął z ulgą. A jednak nie chciała go całkiem wyrzucić ze
swojego życia. Patrząc jej w oczy, ręką zakończoną protezą przyciągnął ją mocniej do
siebie. - A gdybym wpadł pózniej?
Uśmiechnęła się.
- Zwietnie. Bernardette na pewno się ucieszy. Skinął głową, po czym utkwił
wzrok w jej miękkich wargach.
- Colby, nie... - powiedziała ostrzegawczo.
- Co nie? - spytał, wolno pochylając głowę. Nagle poczuł na ramieniu silną
męską dłoń i usłyszał słowa wypowiedziane z silnym hiszpańskim akcentem:
- Moja kolej. Odwrócił się.
- Jak ty to robisz, Ramirez? - spytał lodowatym tonem. - Jesteś jak cholerna
mgła, która pojawia się znienacka.
- Zygu, zygu - mruknÄ…Å‚ drwiÄ…co Latynos, po czym nie wdajÄ…c siÄ™ w rozmowÄ™,
porwał Sarinę do tańca.
Colby z trudem opanował złość.
- Nieładnie - powiedziała Sarina. Rodrigo roześmiał się cicho.
- A niech się pozłości. O której mam jutro przyjechać?
, - Około jedenastej. Odbierzesz po drodze tort?
- Oczywiście. - Zmrużył oczy. - Słuchaj, za bardzo pozwalasz się Lane'owi do
siebie zbliżać. Wkrótce zacznie się wszystkiego domyślać. Nie możemy ryzykować.
Skrzywiła się.
- Wiem. Po prostu...
- Nie bądz niemądra, Sarino. Już raz cię rzucił.
- Nie zapomniałam.
85
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
- Ma różne podejrzane sprawki na sumieniu. Poderwała głowę.
- SkÄ…d wiesz?
- Od Cyrusa - przyznał. - Dziś rano pojechałem do niego na ranczo, żeby
sprawdzić parę rzeczy. Wspomniał mi, że tydzień temu Lane przywiózł tam ciebie i
małą.
- Lepiej niech Cy pilnuje własnego nosa! Wyczuł gniew w jej głosie. Nietrudno
się było domyślić, że Sarina znów zakochuje się w Colbym Lanie. Najgorsze, że nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]