[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sięgnęła po fotografię Roba z Zoe i dziećmi.
- Wyglądają jak bardzo szczęśliwa rodzina. Zoe była piękną kobietą -
powiedziała cicho.
Ellie wzięła tacę i przez chwilę patrzyła na zdjęcie. Jej twarz
nieprzyjemnie stężała.
- Cóż, niektórzy rzeczywiście uważali ją za atrakcyjną.
- Była oszałamiająca. - Sally uśmiechnęła się. - Ona i Rob tworzyli
wspaniałą parę.
Ellie wzruszyła ramionami.
- Mogli się podobać - mruknęła sucho. - Ona umiała się stroić.
- Rob chyba... się załamał po jej śmierci.
- Tak... - mruknęła Ellie. - Nigdy nie widziałam kogoś tak zdruzgotanego.
Bardzo się zmienił. Od tamtej pory chyba nie spojrzał na żadną kobietę.
Osobiście uważam, że to dziwne. Jest młody... - Kręcąc głową, Ellie
podreptała do kuchni.
Sally uśmiechnęła się niewesoło. I pomyśleć, że przyjechała do
Drumneedoch, aby trochę odetchnąć po kilku latach trudnego życia i
odnalezć spokój! Nigdy nie przypuszczałaby, że trafi na Roba, a stara miłość
odżyje.
Mocno zacisnęła wargi. Nie zamierzała tak łatwo się poddać.
Wykluczone! Dramat dzisiejszego popołudnia coś jej uświadomił. W
najtrudniejszych sytuacjach potrafi być silna i odważna. Pewnego dnia
sprawi, że Rob będzie dla niej kimś więcej niż tylko dobrym kolegą! A on
pewnego dnia stwierdzi, że znów może kogoś kochać!
Głosy w holu stały się głośniejsze i do pokoju wrócił Rob ze swoją siostrą.
- Sally. kochanie! - Na miłej twarzy Liz malowało się zatroskanie. - Aż
trudno uwierzyć, że spotkało cię coś takiego. Debbie powiedziała mi, co
zaszło, więc musiałam sprawdzić, jak się czujesz. Dobrze, że aresztowano
tego strasznego typa. Chyba kompletnie oszalał! - Liz umilkła, najwyrazniej
zasmucona. - Nie myśl zle o Drumneedoch, dobrze?
- To nie jest jedyne miejsce na ziemi, po którym ganiają wariaci - z
uśmiechem stwierdziła Sally. - Uwielbiam Drumneedoch. Po prostu miałam
pecha.
- Wiem od Roba, jaka byłaś dzielna. Ochroniłaś dzieci. Gdyby ten Piper
dostał je w swoje łapy, to Bóg raczy wiedzieć, co by się stało. - Liz
bezwiednie zadrżała. - Tak sobie myślę... - dodała weselej - że chyba
najwyższy czas, żebyś poznała w miarę normalnych członków naszej
społeczności. Zapraszam cię do nas na kolację w ten weekend. Będzie parę
osób: mój mąż Stuart, Olga Marchant i Fergus Baines, kierownik
administracji. Jeszcze go nie znasz, bo był na urlopie.
Sally uśmiechnęła się do siebie. Nie znała Fergusa Bainesa, ale dużo o nim
słyszała. Wynn wychwalała go pod niebiosa. Według niej był niesamowicie
przystojny i wszechstronnie utalentowany. Innymi słowy - po prostu cudo!
- Wspaniale! - Liz wzięła uśmiech Sally za wyraz zgody. - Rob przywiezie
cię do nas w sobotę wieczorem. A do tej pory staraj się nie wpaść w żadne
tarapaty!
%7łycie zadziwiająco szybko wróciło do normy. Prześwietlenie czaszki nie
wykazało uszkodzeń, toteż Sally po trzech dniach podjęła pracę. Skaleczenia
na twarzy ładnie się goiły, a ciemne zasinienia pod oczami zniknęły.
Gorsze okazały się skutki natury emocjonalnej. Sally wiedziała, że będą
długotrwałe. Nie chodziło o przeżycia związane z napadem, choć wywołały
one szok. Bardziej wstrząsające okazało się jednak coś innego. Gdy Rob
trzymał ją w ramionach, zrozumiała, że właśnie on jest tym mężczyzną,
którego zawsze będzie kochać.
Właśnie skończyła dyżur, gdy Rob wszedł do gabinetu. W jednej ręce
trzymał kubek parującej kawy, w drugiej zaś kartkę papieru.
- Pomyślałem, że chemie przeczytasz ten Ust, choć to niewesoła lektura.
Sally szybko przebiegła wzrokiem kilka linijek tekstu napisanego dużymi,
dziecięcymi bazgrołami na kawałku pakowego papieru.
Drodzy doktorzy, przepraszam za to, co was spotkało. Mam nadzieję, że
nie jesteście bardzo ranni. To wszystko moja wina. Nie powinnam
przyprowadzać do was dzieci. Dlatego Benjamin się wściekł. Ale on jest
dobry w środku. Chce jak najlepiej dla mnie i dzieciaków".
List był podpisany przez Beth.
- Piper niezłe ukrywa to dobro, prawda? - mruknął Rob. - Najgorsze jest
to, że Beth nie widzi jego złych cech i obwinia siebie. Chciałbym, żeby
podczas jego pobytu w więzieniu przejrzała na oczy, ale wątpię, czy to jest
możliwe.
- Ja też - z westchnieniem przyznała Sally. - Dobrze, że przynajmniej nie
pochwala jego zachowania. Wiesz może, jak się czuje?
- Dzwoniłem dzisiaj do szpitala. Nadal ma podwyższone ciśnienie, sto
osiemdziesiąt na sto, i do końca ciąży musi leżeć, ale krwawienie ustało. W
przypadku stanu przedrzucawkowego wykonają cesarskie cięcie. A matka
Beth z chęcią zajęła się wnukami.
- Biedna dziewczyna. Może to pierwszy wypoczynek w jej życiu.
Do gabinetu zajrzała Wynn.
- Telefonowała pani Skinner. Jej mąż podobno bardzo zle się czuje. Pytała,
czy moglibyście przyjechać.
- Ostatnio rzeczywiście kiepsko wyglądał. Podała jakieś objawy?
- Była bardzo zdenerwowana, więc jej nie wypytywałam. Ale powiedziała,
że na domiar złego zgubił się szczeniak i Mick chce iść go szukać. Wtedy na
pewno gdzieś zabłądzi.
Rob jęknął.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]