[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Już nie.
Po chwili milczenia on pyta:
Czy chcesz, żebym dziś jeszcze coś rzezbił, czy mam odłożyć do jutra?
Zrób, jak uważasz. Rozpocznij może jutro.
RozpocznÄ™ jutro powiada z westchnieniem ulgi.
Oczy jego uśmiechają się życzliwie. Są to czarne i trochę znużone oczy, podobne
do oczu sarny, którą dzisiaj zabił.
50. PONTNA PROPOZYCJA
Siedzimy jak zwykle w domu kapitona Zinia. Starszyzna tolda: Zinio, Bastion,
Tonico, Jolico, jeszcze dwóch starszych, a obok nich Pazio i ja. Pijemy szimaron przy
skąpej pogawędce. Wtem Zinio odzywa się do mnie poważnym głosem:
Przekonaliśmy się, że jesteś dobrym człowiekiem i nas lubisz.
Oczywiście! odpowiadam.
Poznałeś nasze życie i naszą pracę. Podoba ci się to wielkie pole, które nas
uwolniło od głodu i od przypadkowych klęsk. Pomimo że znalezliśmy sposób
zabezpieczenia sobie bytu, to jednak uświadamiamy sobie, że przyszłość nasza wisi w
próżni. Wiemy, że gdy przyjdą tu biali, to zabiorą nam wszystkie lasy; lecz nie wiemy,
czy równocześnie nie zabiorą nam tych pół uprawnych i naszego życia. Chyba żeby w
tym czasie nastały korzystne dla nas zmiany.
Zinio zapada w milczenie. Zaciekawiony Pazio nie może powstrzymać się od
pytania:
Jakie zmiany masz na myśli, compadre?
Zaraz to wytłumaczę. Dotychczasowy porządek w kraju wychowywał od
pokoleń drapieżnych ludzi, uważając nas, Indian, za plugawe robactwo, które należy
okraść ze wszystkiego, co posiada, i potem wytępić. Znam zasady chrześcijaństwa, więc
się dziwię, że istnieje taka zbiorowa drapieżność wśród chrześcijan. W każdym razie my
wszyscy tutaj nie zamykamy oczu na niebezpieczeństwo, jakie nam grozi, i wierzymy,
że tylko wielka rewolucja może nas ratować...
Jeszcze jedna rewolucja? wyraża Pazio swe wątpliwości, Ile ich już
było w tym kraju?
Mylisz się, compadre. To nie były rewolucje, to były wystąpienia jednych
generałów przeciw drugim generałom, im podobnym. Pomoże nam tylko jedna, wielka,
jedyna rewolucja, jakiej dotychczas tu jeszcze nie było, na której czele stanie Prestes...
Ów leÅ›ny Indianin, kapiton Zinio, w gÅ‚Ä™bi swej puszczy paraÅ„skiej ocenia
położenie z taką zdumiewającą bystrością, że dopiero po latach przekonuję się o
słuszności jego poglądów. Luis Prestes po dokonaniu swego Wielkiego Marszu przez
Brazylię wycofał się z Niezwyciężoną Kolumną do Boliwii, lecz na obczyznie
bynajmniej nie zaprzestał swej działalności. Przeciwnie, tam dopiero ów młody jeszcze
rewolucjonista dojrzał politycznie. Pogłębił swą znajomość życia, dostrzegł właściwy
sens spraw społecznych, zrozumiał za przykładem ludzi w Związku Radzieckim
historyczną konieczność twórczego współżycia narodów i ras, a tym samym
konieczność walki o pokój na świecie. W duchu Prestesa powstał w Brazylii w 1935
roku Wyzwoleńczy Związek Narodowy, skupiający półtora miliona ludzi lewicy,
głoszący między innymi żądanie zwrotu terenów zabranych siłą ludności indiańskiej".
Kapiton Zinio ma słuszność: tylko zmiana ustroju może uratować Indian.
Lecz obojętne mówi dalej Zinio kiedy nastąpi wielka rewolucja
wcześniej czy pózniej my, Indianie, musimy pracować nad sobą. Tu w Rosinho
wykonaliśmy dotychczas tylko jedną część naszego planu obrony. Druga część, równie
ważna, stoi jeszcze przed nami. Bez tej drugiej obrony poniesiemy klęskę... Ty możesz
nam łatwo pomóc. Czy zechcesz nam pomóc?
Ostatnie słowa Zinio skierował wprost do mnie.
--- Ja? pytam zaskoczony. Rozumie się, że chciałbym pomóc, ale nie
wyobrażam sobie jak.
Możesz łatwo. Zwalczyliśmy głód, ale pozostała ciemnota. Jeśli mamy się
utrzymać, musimy zdobyć oświatę. Wszyscy, starzy i młodzi, muszą nauczyć się
czytać, pisać i rachować. Ty nas nauczysz.
Przecież od tego jest rząd stanowy i on wam szkołę założy!...
Jak założył, sam widzisz. Od lat prosimy Kurytybę i nic z tego. Już nie
mamy czasu czekać. Chcemy, żebyś nauczył nas najprostszych rzeczy.
Przyznaję słuszność Ziniowi, że Koroadzi muszą zdobyć oświatę, jeśli chcą się
ostać. Lecz jak ją zdobędą? Na to potrzeba czasu, którego ja nie mam, i już z tej
przyczyny trudno mi zadośćuczynić ich życzeniu.
Jako wynagrodzenie ciągnie Zinio damy ci część plonów trzy razy
większą, niż przeciętnie dostają inni. Przenieś tu do Rosinho swoją wyprawę naukową i
zbieraj tu zwierzęta dla muzeum. Będziemy ci łowili rzadkie ptaki w puszczy...
Nie mam już czasu. Czekają mnie obowiązki w mej ojczyznie i muszę rychło
wracać.
To pozostań tu chociaż jeden rok.
Indianie czekają z widocznym napięciem na odpowiedz. Oznajmiam z
ubolewaniem:
Chętnie pozostałbym, kapitonie, bo was bardzo lubię i chciałbym wam
pomóc w miarę mych możności. Ale nie mogę, wierz mi. Nie mogę dłużej pozostać jak
parÄ™ dni...
Po tych słowach zapada głuche milczenie. Zinio opuszcza głowę i widać, że
ogarnia go przygnębienie.
Jesteśmy jednak przyjaciółmi. Jakkolwiek sprawiam Indianom przykrość moją
odmową, dobrze rozumieją, że muszę mieć ważne powody, skoro nie przyjmuję ich
propozycji.
Trudno oświadcza spokojnie Zinio musimy szukać pomocy gdzie
indziej i znalezć wyjście...
51. JEDEN KROK
W owe dni, przepojone zapachem nadivaińskiej puszczy, jakże daleko odsuwa
siÄ™ od nas Europa. Rytm cywilizacji zostawiamy gdzieÅ› poza sobÄ…, za rzekami i lasami.
Nie słyszymy jej odległego łoskotu, natomiast coraz bardziej nastawiamy się na krzyk
[ Pobierz całość w formacie PDF ]