[ Pobierz całość w formacie PDF ]
trup... nadal widział go oczyma wyobrazni, jego wystające kości żuchwy, poruszane
prądami Podwodnego Zwiata. Pełnego śmierci i rozkładu.
Dotarli do oświetlonej rampy z trzema hermetycznymi kapsułami, gdzie czekał już Willis.
Robot zdawał się zdenerwowany, gdy oboje z Mali zdejmowali piankowe kombinezony.
- W samą porę proszę pana i pani - rzekł, zbierając ich sprzęt. - Nie posłuchaliście mnie i
zostaliście tam zbyt długo. - Po chwili poprawił się: - Byliście nieposłuszni wobec
Glimmunga.
- Coś nie tak? - zapytał Joe.
- Och, ta cholerna stacja radiowa - oświadczył Willis, ślęcząc nad aparatem tlenowym Mali.
Jego mocne ramiona z łatwością uniosły jego ciężar. - Proszę sobie tylko wyobrazić - wziął z
rąk Mali kombinezon i ruszył, by złożyć wszystko do szafek - siedzę sobie tutaj, czekając na
państwa, i słucham radia. Grają właśnie Dziewiątą" Beethovena. Potem reklama na temat
podpasek. Potem kawałek z Parsifala" Wagnera. Potem o maści na odciski. Potem chorał
z kantaty Bacha Jesu Du Meine Seele". Zaraz po nim reklamówka na temat pastylek
czyszczących sztuczne szczęki. I Stabat Ma-ter" Pergolesiego. Następnie reklamówka
pieluchomaj-tek. Potem Sanctus" z Requiem" Verdiego. Reklamówka środka na
przeczyszczenie. I Gloria" Haydna. I reklama tabletek łagodzących bóle menstruacyjne.
Potem chorał z Pasji Zwiętego Mateusza. Następnie reklama karmy dla psów. Potem... -
Nagle robot przestał mówić. Przekrzywił głowę, jakby czegoś nasłuchiwał.
Joe też to dosłyszał. Zdawało się, że Mali również. Obróciła się i ruszyła w kierunku wejścia
do budowli. Wyjrzała na zewnątrz.
Joe poszedł w jej ślady. Willis również.
Na tle nieba wisiał wielki ptak, zawierający w sobie dwa kręgi: wodny i ogniowy. Pomiędzy
kręgami jawiła się twarz młodej dziewczyny, częściowo przesłonięta woalką. Glimmung,
taki jaki objawił się Joemu za pierwszym razem, lecz teraz wtłoczony w formę wielkiego
ptaka. Orła, który zbliżając się, ciął powietrze swymi szponami. Joe cofnął się nieco, by stać
bezpiecznie za wejściem.
Wielki ptak nadal leciał ku nim, a kręgi wirowały jak oszalałe.
- To nasz staruszek - powiedział Willis bez cienia lęku. - Prosiłem go o przybycie. A może to
on mnie prosił? Zapomniałem. W każdym razie rozmawialiśmy ze sobą, choć niewiele już z
tego pamiętam. Ja i moi koledzy mamy właśnie ten problem.
- On ląduje - stwierdziła Mali.
Ptak zatrzymał się w powietrzu, balansując ogonem i wpatrując się żółtymi oczami w Joego
i tylko w niego. Potem z wielkiego dzioba wyleciały wykrzyczane w mrok nocy słowa. Słowa
ostre i dzikie, pełne wyrzutu:
- Ty - krzyczał ptak. - Nie chciałem, żebyś schodził w głąb oceanu. Nie chciałem, byś
zobaczył co jest pogrzebane na dnie. Jesteś tutaj tylko specem od naprawiania porcelany.
Co widziałeś? Co robiłeś? - te ptasie skrzeki miały w sobie coś z szaleństwa, coś z
przytłaczającej nagłości. Glimmung przybył tu, bo nie mógł czekać ani chwili dłużej na
wieści z platformy. Musiał natychmiast wiedzieć, co stało się na dnie oceanu.
- Znalazłem dzban - powiedział Joe.
- Dzban kłamał! - krzyknął Glimmung. - Zapomnij co mówił; słuchaj mnie. Czy rozumiesz?
- Dzban mówił tylko, że...
- Tam w dole są tysiące kłamliwych dzbanów - przerwał mu Glimmung. - Każdy ma swoją
fałszywą historyjkę do przekazania jakiemuś naiwniakowi.
- Wielka, czarna ryba - powiedział Joe. - Widziałem wielką, czarną rybę.
- Nie ma żadnej ryby. Tam na dole wszystko to mrzonki, prócz Heldscalli. W każdej chwili
mogę ją wydobyć. Mogę zrobić to sam, bez twojej pomocy czy pomocy kogokolwiek innego.
Mogę wydobyć wszystkie dzbany, mogę po kolei uwolnić je od korali, a jeśli się pozbijają, to
ponaprawiać lub znalezć kogoś innego do tej roboty. Czy mam cię odesłać do twojej klitki,
byś dalej zabawiał się Grą? %7łebyś podlegał dalszej degradacji? %7łebyś stawał się workiem
łajna bez mózgu i ambicji? Czy tego chcesz?
- Nie - odparł Joe - Nie tego.
- Wracasz na ZiemiÄ™! - wrzasnÄ…Å‚ Glimmung, dziko dziobiÄ…c powietrze.
- Przepraszam, nie... - zaczął Joe, ale ptak przerwał mu z furią.
- Zawrócę cię do skrzyni w mojej piwnicy - zadeklarował Glimmung. - Możesz tam tkwić,
póki policja nie wpadnie na twój trop. Więcej nawet, zdradzę im, gdzie jesteś. Dopadną cię i
zetrą w pył. Czy to rozumiesz? Czy nie dotarło do ciebie, że jeśli mi się przeciwstawisz, to
cię odeślę? Nie jesteś mi potrzebny. Jeśli o mnie chodzi, to już nie istniejesz. Przykro mi, że
tak się na ciebie wydzieram, ale taki już jestem, kiedy się wkurzę. Będziesz musiał mnie
przeprosić.
- Wydaje mi się, że przesadzasz - oznajmił Joe. - Cóż takiego zrobiłem? Zszedłem na dół;
znalazłem dzban...
- Znalazłeś dzban, którego nie miałeś widzieć - oczy ptaka wierciły w nim dziurę. - Czy nie
zdajesz sobie sprawy z tego, co zrobiłeś? Zmusiłeś mnie do działania. Teraz muszę działać.
Nie mogę czekać! - Ptak wzbił się do góry, obrócił i skierował ku morzu, nie ku Joemu.
Potem runął w dół z wielką szybkością, trzepocąc skrzydłami, by zawisnąć nad morzem. -
Teraz już nie pomoże ci nawet Gary Karns i jego sześć telefonów - ryczał, nurzając się we
mgle, która urosła nad wodą jak fale. - Publiczność radiowa nic o tobie nie wie! Nie dba o
ciebie! - Opuszczał się coraz niżej...
Z morza podniósł się jakiś kształt.
Rozdział trzynasty
- O, Boże - powiedziała stojąca przy Joem Mali. - To ten Czarny. Idzie mu na spotkanie.
Z morza wznosił się Czarny Glimmung, by w powietrzu napotkać autentycznego
Glimmunga. Pióra poleciały we wszystkich kierunkach, gdy oba stwory rzuciły się na siebie
z wysuniętymi szponami. Potem niemal natychmiast opadły jak kamień w wodę. Na
powierzchni zatrzymały się na chwilę i Joemu zdawało się, że właściwy Glimmung walczy o
swobodÄ™.
Oba Glimmungi zniknęły w głębinach Marę Nostrum.
- Czarny wciągnął go - wyszeptała Mali przerażonym głosem.
- Czy możemy coś zrobić? - zapytał Joe robota. - Pomóc mu jakoś? Uwolnić? - Joe zdał
sobie sprawę, że Glimmung tonie. To go zabije.
- Wynurzy się - powiedział android.
- Tego nie możesz być pewny - stwierdził Joe. - Czy coś takiego zdarzyło się już wcześniej? -
dociekał Joe. - Czy Glimmung był już kiedyś wciągnięty pod wodę? - Joe pomyślał, że
zamiast wydobyć Heldscallę, Glimmung sam zostanie zatopiony... by na zawsze połączyć się
z Czarnym Glimmungiem i CzarnÄ… KatedrÄ….
Tak jak moje zwłoki, pozbawiona życia kukła, pływająca bezwładnie jak jakiś śmieć i
kryjÄ…ca siÄ™ w trumnie.
- Mogę odpalić rakietę HB - powiedział robot. - Ale taka głowica zabije i jego.
- Nie - zaprzeczyła Mali.
- Kiedyś jednak już tak było - zreflektował się Willis. - Na czasy ziemskie - przekalkulował -
pod koniec 1936 roku. Mniej więcej w czasie trwania letniej olimpiady w Berlinie.
- I udało mu się powrócić? - spytała Mali.
- Tak, moja pani - odparł Willis - a ten Czarny opadł powtórnie na dno, gdzie pozostawał aż
do teraz. Przybywając tu, Glimmung skalkulował sobie ryzyko sprowokowania Czarnego.
Dlatego powiedział: Sprowokowałeś mnie do tego". Pan to zrobił. Został zmuszony do
walki tam w dole.
Skierowawszy latarkę na powierzchnię wody, Joe zobaczył, że coś się z niej wynurza, jakiś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]