[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozmawiać na dystans. Poruszył dłonią i szyba obsunęła się o pół centymetra.
Oparłem się obiema dłońmi o dach i pochyliłem, tak żeby zobaczył moją przyjazną
twarz.
 Zabierze mnie pan do najbliższej stacji, motelu albo miasta?  zapytałem.
 A co pan tu robi? W promieniu dwudziestu kilometrów nie ma żadnej
miejscowości. Z bazy pan uciekł?
 Ależ nie  cmoknąłem i pokręciłem głową.  Pokłóciliśmy się z żoną. Wysiadłem
na stronę, a ta idiotka porwała wóz i odjechała. Jest bardzo impulsywna. Może
już jedzie z powrotem, bo łatwo jej przechodzi, ale ja już się trochę zmęczyłem.
I zimno siÄ™ robi...
 Za kilometr jest telefon...  powiedział stary, przeżuwając moją opowieść.
 Tak? No to nie ma sprawy  uśmiechnąłem się dziękczynnie.  Poradzę sobie.
Dziękuję.
 Niech pan wsiada.
Zamek szczęknął jakimś silniczkiem. Wsunąłem się na siedzenie i roztarłem
zgrabiałe dłonie, głównie z tego powodu, że nie wiedziałem, co zrobić z
drzwiami. Już po sekundzie pochwaliłem siebie za przebiegłość  pisnęły
ostrzegawczo i zamknęły się same. Stary przyjrzał mi się uważnie, a potem trącił
dłonią kierownicę. Zwiatło zgasło i wóz ruszył do przodu. Przyjrzałem się jego
konsoli  sterowanie niemal jak w moich czasach, prawie żadnych zegarów i
wskazników, zamiast nich mocna radiostacja i triangle Hi Fi. Oczywiście komp.
Wóz był wspaniale ekranowany od szumu silnika, napęd pracował niemal bezgłośnie.
 Nie zabrałbym pana  powiedział stary, krzyżując ręce na piersi i
przechylając głowę, żeby mnie lepiej widzieć.  Ale ten numer to jakby żywcem
wzięty z mojego życia, dlatego pomagam.
 To jest numer wzięty z każdego małżeństwa  powiedziałem, wyczuwając w
rozmówcy mizogina. Antyfeminista ukształtowany przez lata współżycia z
dynamiczną połowicą.
 Oczywiście!  ucieszył się.  Kto to wymyślił?  pisnął cienko.  Monogamia
to dobre dla łabędzi! Nie?
 Ich też żal  zagrałem w jego tonacji.
 A pewnie... Niech pan posłucha...
Wyłączyłem się, zostawiając na posterunku twarz ze szczerym spojrzeniem i
kilka mięśni szyi, odpowiedzialnych za kiwanie głową. Przyjrzałem się kierowcy.
Jego ubranie nie różniło się specjalnie od tych, które nosiło się trzydzieści
lat temu. Gdyby nie samochód, mógłbym zacząć się zastanawiać, czy aby nie jestem
z powrotem w swoich czasach. Oderwałem na chwilę spojrzenie od twarzy starego i
rzuciłem okiem na jezdnię. Pokrycie było odrobinę jaśniejsze od glasfaltu i co
jakiś czas przecinały je prostopadłe do osi jezdni, szersze i węższe pasy.
Musiały służyć łamaniu monotonii jazdy, a może kryły w sobie jakieś testery
kierujących samochodami kompów. Przejechaliśmy cztery takie grupy pasów, zanim
pokazały się przed nami światła Bryneywater.
 ...ale można mówić i mówić  skarżył się stary.  Nikt nie słucha.
 Wie pan, jak to jest, wszyscy uważają, że dobre rady są dobre tylko dla
radzących. Dopiero potem przekonują się, że to nie tak.
 Właśnie!  ucieszył się. Obrzucił światła miasta nie przyjaznym spojrzeniem.
Odbierały mu wdzięcznego słuchacza.  Gdzie chce pan wysiąść?
 Przy najbliższym hotelu albo gdziekolwiek  poklepałem się po pustej
kieszeni.  Na szczęście mam pieniądze. Poradzę sobie...
 Oczywiście...  powiedział jakby z żalem. Chyba zakiełkowała w nim nadzieja
na wspólne wykończenie naszych żon.
Patrzyłem przed siebie, oceniając miasto. Architektonicznie było nieznacznie
zmienione i wyraznie rozpierały je zasoby energii elektrycznej  pławiło się w
ulewie światła i mimo wieczoru i chłodu tętniło życiem. Albo wyłączyli im
telewizjÄ™, albo wszyscy zwariowali. Ludzie wyglÄ…dali na zadowolonych, nie to co
moi współcześni, którzy pędzili... pędzą do telewizorów, rzadko, jakby z
obowiązku, spędzając chwilę na wolnym powietrzu. A i tak musi ich do tego
przekonać ukochany spiker.
 Może tutaj  wskazałem staremu plac po prawej stronie.   Widzę ten hotel...
Serdecznie dziękuję.
 Nie ma o czym mówić  burknął i zatrzymał wóz. Wyskoczyłem i pomachałem do
niego przez szybę. Chciało mi się palić aż do obłędu. I pić, nawet wodę. Gardło
miałem wymoszczone warstwą suchych, zakurzonych łodyg kukurydzianych.
Rozejrzałem się. Sto metrów ode mnie niagarą różnobarwnych świateł wabił [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •