[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dziewicą. Lecz nie potrafił się pohamować. Pożądał jej niemal do bólu - jednak wiedział,
że nie wolno mu zatracić się w niej tylko po to, by zapomnieć o własnej wewnętrznej
szpetocie.
Nosił w sobie tę ranę od tak dawna, że zwątpił, czy kiedykolwiek zdoła ją zaleczyć.
Powstała, kiedy w wieku siedmiu lat uświadomił sobie, że mama bardziej kocha ojczyma
niż jego - a zaczęła ropieć w dniu, gdy matka, kąpiąc go, zauważyła siniaki na jego ple-
cach. Zamiast zapytać, skąd pochodzą, zagroziła, iż zabierze mu rower, jeśli nie będzie
jezdził ostrożniej. Czy naprawdę wierzyła, że te okropne ślady klamry paska powstały
wskutek upadku z roweru? Narastała w nim gorycz, aż wreszcie postanowił, że musi sam
dać sobie radę w życiu. Odtąd stale krył w duszy mroczne sekrety. W żadnym wypadku
nie mógłby podzielić się nimi z Savannah. Ta dziewczyna była słonecznie pogodna i ra-
dosna i miała przed sobą jasną przyszłość. Zamierzał uczynić wszystko, aby ją ochronić i
nie pozwolić, żeby zgasło w niej światło, którym promieniowała.
Ogarnęła go frustracja. Pożądał Savannah, pragnął się z nią kochać, ale nie mógł
wykorzystać jej naiwności i niewinności.
Drgnął, usłyszawszy odgłos zbliżających się kroków, a potem ciche pukanie do
drzwi.
- Tak? - rzucił.
- Ethanie, to ja.
- O co chodzi? - zapytał, siląc się na szorstki ton, i otworzył drzwi w płonnej na-
dziei, że po prostu czegoś zapomniała. W ostrym jaskrawym świetle lamp wyglądała jak
blada zjawa. - Czego chcesz? - rzekł ze znużeniem.
R
L
T
- Ciebie... - powiedziała cicho, wpatrując mu się w oczy. Milczała chwilę, jakby
zbierała się na odwagę, a potem zapytała: - Będziesz się ze mną kochać?
- Nie bądz niemądra - odparł, już zamykając przed nią drzwi, ale zablokowała je
stopÄ….
- Proszę, pozwól mi wejść - rzekła błagalnie.
W korytarzu rozległ się jakiś szmer i Ethan pojął, że musi ją wpuścić, żeby nie
wywołać sensacji wśród służby.
- Dobrze - zgodził się i uchylił szerzej drzwi, a Savannah wśliznęła się do środka.
Zamierzał zaraz odesłać ją z powrotem do jej pokoju, ale zaskoczyła go natarczy-
wym pytaniem:
- Co mam zrobić, żebyś ujrzał we mnie kobietę?
Wyciągnął ku niej ręce, a ona uczyniła to samo. Chyba chciał ją odsunąć, lecz
przymknęła powieki i nim się obejrzał, przyciągnął ją do siebie i pocałował. Potem ujął
jej twarz w dłonie i zajrzał w oczy. Drżała jak liść. Od tak dawna marzyła o tej chwili,
marzyła o Ethanie - a jego pocałunek przypieczętował ich spotkanie jako dwojga ko-
chanków, którzy poznali się chyba jeszcze w poprzednim życiu, a teraz pragną się połą-
czyć. Podniosła na niego wzrok pełen miłości.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? - zapytał.
- Tak - szepnęła.
R
L
T
ROZDZIAA DZIESITY
Pochylił głowę i pocałował ją ponownie, z jeszcze większym żarem. W jego obję-
ciach wydawała się taka drobna i bezbronna - i to go powstrzymało.
- Dlaczego zwlekasz? - wymruczała.
Zwlekał, ponieważ najważniejsze było dla niego jej bezpieczeństwo, i obawiał się,
że kryjące się na dnie jego duszy mroczne siły mogą uczynić jej krzywdę. Zarazem jed-
nak miał nadzieję, że radosna niewinność Savannah pokona te złowrogie moce - i pra-
gnął nade wszystko obdarzyć ją miłością, spędzić z nią noc i dać jej najwyższą rozkosz.
Rozebrał ją, a jego pocałunki rozwiały jej obawy. Wtuliła się w Ethana, czując się
w jego ramionach bezpieczna. Nie była wcale zażenowana swą nagością, gdyż czerpała z
niego ufność i spokój. Przeniknęło ją rozkoszne drżenie oczekiwania na jego pieszczoty.
Przywarła do Ethana, przepełniona nieokreślonym pragnieniem. Tak wiele miała jeszcze
do odkrycia... tak wielu rzeczy on musi ją nauczyć.
Położył ją na łóżku. Spoczęła wsparta na poduszkach, z jednym ramieniem za gło-
wą, w pozie niewinnej kusicielki. Jej umysł spowijała erotyczna mgiełka, lecz mimo to
spostrzegła, że Ethan odszedł od łóżka.
- Chyba mnie nie zostawisz? - zapytała z niepokojem.
- To, co robimy, jest niewłaściwie - odrzekł.
- Jak to? - zawołała. Na twarz wystąpiły jej rumieńce. - Nadal uważasz, że jestem
dla ciebie za młoda?
- Właśnie - potwierdził z ulgą, że poddała mu przekonujący pretekst. - Ubierz się.
- Nie chcÄ™.
- Nie masz wyboru.
- Dlaczego mnie tak traktujesz? - spytała bezradnie, spoglądając na niego. Wydał
się jej oszałamiająco przystojny, a zarazem niedostępny. - Dlaczego mnie upokarzasz?
Czemu w ogóle mnie tu przywiozłeś?
Uczynił to, ponieważ łudził się, że przez jedną noc zdoła zapomnieć o szpecących
go bliznach. Jednak ojczym zasiał w nim głęboko ziarna wątpliwości, gdy w szpitalu za-
pewnił go, że żadna kobieta nie zechce już nigdy na niego spojrzeć. Pózniej zaś rodzona
R
L
T
matka wzdrygnęła się z odrazą na jego widok. Był pewien, że Savannah doświadczy ta-
kiej samej grozy, kiedy ujrzy blizny na jego ciele. Te, które miał na twarzy, były wy-
starczająco okropne, lecz tamte na plecach wyglądały wprost przerażająco.
Chcąc raz na zawsze to zakończyć, odwrócił się od niej, ukazując swe nagie oszpe-
cone plecy.
- Co robisz? - spytała. - Jeśli oczekujesz, że wrzasnę z przerażenia, to się rozczaru-
jesz. Te szramy w niczym nie zmieniają uczucia, jakim cię darzę. Może inni dostrzegają
tylko blizny, lecz ja widzę ciebie. One nie wpływają na mnie w żaden sposób, z wyjąt-
kiem tego, że...
- Tak? - podchwycił w napięciu.
- %7łe nas rozdzielają - dokończyła cicho i rozpłakała się z żalu po tym, co utracił.
- Zostaw mnie samego - rzekł szorstko.
- Nigdzie nie pójdę. Nie boję się twoich blizn.
- Bo się im nie przyjrzałaś.
Był tylko jeden sposób, żeby go przekonać. Uklękła na łóżku i wpatrując się w ple-
cy Ethana, powiodła palcami po głębokich bliznach od ran, które zadano chyba ząbko-
wanym nożem. Potem dotknęła jego twarzy.
- Nie musisz udawać. Wiem, że budzę w tobie odrazę - rzekł z przekonaniem.
- Och, nie możesz budzić we mnie odrazy, skoro cię podziwiam!
- Ale jak mogę się z tobą kochać? Jak?! - wykrzyknął z pasją, wpatrując się jej w
oczy.
- Może po prostu zwyczajnie? - podsunęła i zaryzykowała żartobliwą uwagę: -
Tylko nie proś mnie o wskazówki.
Gdy się rozbierał, uświadomiła sobie nagle, że uważa ją mylnie za tak wydelikaco-
ną i rozpieszczoną, iż nie zniosłaby niczego, co nie jest absolutnie doskonałe.
- Sądzisz, że moje życie składa się wyłącznie z recitali, wieczorowych sukni, koro-
nek i perfum? - Przyłożyła sobie jego dłoń do policzka. - Otóż wiedz, że wychowałam się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •