[ Pobierz całość w formacie PDF ]

udowadniał drugiemu wyższość heroiny nad
morfiną. No, tak. Reg miał fornita w
maszynie, ja miałem fornita w ścianie, a
obaj mieliśmy forniry w głowach.
No i byli ONI. Nie należy zapominać o
NICH. Niewiele czasu zabrało mi
przekonanie się, że wszyscy redaktorzy
działów literatury we wszystkich
nowojorskich magazynach (nie, żeby w
1969 roku było ich zbyt dużo) z
pewnością należą do NICH. Krążyłem z
maszynopisem i zaczynałem marzyć, żeby
spędzić ich wszystkich pod ścianę,
ustawić w rządku i załatwić jedną kulą.
Niemal pięć lat minęło, nim mogłem
patrzeć na to z ich punktu widzenia.
Zdenerwowałem szefów, a to byli faceci,
którzy spotykali mnie akurat wtedy,
kiedy wyłączano ogrzewanie i zbliżał się
czas na Bożonarodzeniową szklaneczkę.
Inni... cóż, ironia polega na tym, że
cześć z nich była naprawdę moimi
przyjaciółmi. Jared Baker był wtedy
zastępcą w  Esąuire", a przecież w
czasie wojny służyliśmy w jednej
kompanii strzelców. Nowe i poprawione
wydanie Hemyego Wilsona nie mogło się im
podobać, więcej: byli nim przerażeni.
Gdybym po prostu wysłał maszynopis ze
spokojnym listem wyjaśniającym
okoliczności sprawy, prawdopodobnie
sprzedałbym to opowiadanie na pniu. Ale
nie, to mnie nie satysfakcjonowało. Nie.
 Ballada..." wymagała przecież mojej
osobistej opieki! Wiec łaziłem z nią od
drzwi do drzwi, cuchnący, posiwiały
redaktor z trzęsącymi się dłońmi,
zaczerwienionymi oczami i wielkim
zastarzałym siniakiem w miejscu, w
którym uderzył się o drzwi łazienki
szukając na czworakach kibel-ka. Równie
dobrze mogłem nosić w klapie znaczek z
wielkim napisem: ALKOHOLIK.
Nie chciałem też gadać z tymi facetami w
ich biurach. Tak naprawdÄ™ to nawet nie
mogłem. Dawno minęły czasy, kiedy po
prostu wsiadałem do windy i spokojniutko
jechałem nią na czterdzieste piątro.
Teraz umawiałem się z nimi jak handlarze
narkotyków z klientami: w parkach,
gdzieÅ› na schodach lub, jak w przypadku
Jareda Bakera, w  Burger Heaven" na
Czterdziestej DziewiÄ…tej. Przynajmniej
Jared z pewnością chciałby mi postawić
dobry obiad, ale, rozumiecie, dawno już
minÄ…Å‚ czas, kiedy ceniÄ…cy swÄ…, prace
maitre d'hotel wpuściłby mnie do
restauracji, w której spotykają się.
ludzie interesu. Agent drgnÄ…Å‚.
- No jasne, otrzymywałem mgliste
propozycje przeczytania maszynopisu, po
których natychmiast szły pełne troski
pytania o to, jak się czuje i jak dużo
pije. Pamiętam niezbyt dokładnie, że
kilku z nich próbowałem przekonać o tym,
że to elektryczność uniemożliwia im
prawidłowe myślenie i że kiedy Andy
Rivers z  American Crossing"
zaproponował mi pomoc w znalezieniu
lekarza, nawrzeszczałem mu, żeby sam do
niego poszedł, bo to on potrzebuje
pomocy.
Widzisz tych wszystkich ludzi tam, na
ulicy? - tłumaczyłem mu, a staliśmy,
pamiętam, w Washington Square Park.
Połowa z nich, może nawet trzy czwarte,
ma guza mózgu. Nie sprzedałbym ci
opowiadania Thorpe'a, Andy. Przecież tu,
w tym mieście, nawet byś go nie pojął.
Twój mózg siedzi na krześle elektrycznym
i nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy!
Miałem w ręku maszynopis opowiadania
zwinięty jak gazeta i uderzyłem go tym
maszynopisem po nosie jak nieposłusznego
psa, sikającego pod murem. Pózniej po
prostu odszedłem. Pamiętam, że krzyczał
za mną, żebym wrócił, że możemy przecież
pójść na kawę i jeszcze sobie pogadać na
ten temat, a pózniej znalazłem sią pod
sklepem z płytami, pod głośnikami
wypluwajÄ…cymi na ulice heavy metal i
fale zimnego, jarzeniowego światła i
jego głos znikł w czymś w rodzaju szumu
przelewającego mi sią w głowie.
Pamiętam, że mogłem już myśleć tylko o
dwóch sprawach: że musze szybko, jak
najszybciej opuścić miasto, bo sam sią
nabawią guza mózgu i że zaraz,
natychmiast, musze się napić.
Tego wieczora znalazłem pod drzwiami
mieszkania karteczkÄ…: WynoÅ› siÄ™ stÄ…d,
ghipku! Wyrzuciłem ją, w ogóle o niej
nie myśląc. My, wariaci, mamy większe
kłopoty niż anonimowe żale
zdenerwowanych sąsiadów.
Myślałem o tym, co powiedziałem And/emu
Riversowi o opowiadaniu Rega. Im więcej
o tym myślałem (i im wiącej piłem), tym
bardziej sensowne mi się to wydawało.
 Ballada..." była zabawna i pozornie
Å‚atwa w czytaniu... ale pod tÄ…
powierzchnią kryła się bardzo
skomplikowana treść. Czy w ogóle można
mieć nadzieją, że jakiś wydawca jest
zdolny zrozumieć ją w całości? Tak
myślałem, ale czy myślą tak dalej,
teraz, kiedy już otworzyły mi się oczy?
Czy ciągle mogą mieć nadzieje, że ktoś
coś może pojąć i zrozumieć w mieście
owiniętym kablami jak bomba terrorysty?
Boże, przecież wolty przeciekają tu ze
wszystkich stron!
Czytałem gazetą, póki pozwalało na to
dzienne światło, starałem się zapomnieć
o tych wszystkich strasznych sprawach i
tam, na kartach  Timesa" znalazłem
historie o tym, jak to materiały
radioaktywne znikajÄ… z elektrowni
jądrowych. Autor pisał, że znikło już
wystarczająco wiele, żeby można było
zrobić z tego bombą. Siedziałem przy
kuchennym stole, zachodziło słońce, a ja
widziałem ICH, wypłukujących pluton tak,
jak w 1849 roku poszukiwacze wypłukiwali
z piasku złoto. Tylko, że ONI wcale nie
chcieli wysadzić miasta, nic z tych
rzeczy. ONI je tylko nim posypywali,
żeby nikt już nie mógł myśleć. ONI byli
złymi fornitami, a radioaktywny pył był
złym fornusem. Najgorszym fornusem w
historii.
Wiec zdecydowałem, że tak naprawdę, to
wcale nie chce sprzedać  Ballady...", a
już z pewnością nie w Nowym Jorku i że
mogę wyjechać natychmiast, jak tylko
dostane zamówione czeki. Kiedy już
wyjadę na północ, zacznę ją wysyłać do
prowincjonalnych magazynów:  Sewanne
Review", myślałem, będzie całkiem dobre,
albo może  Iowa Review". Wytłumaczę to [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •