[ Pobierz całość w formacie PDF ]

żeby pojechała do domu odpocząć. Żałuj, że jej nie widziałeś.
Miała na sobie więcej twojej krwi, niż zostało ci w żyłach, aż
wszyscy martwiliśmy się, że sama tego nie przeżyje. Pielęgniarki
bały się do niej podejść, a gdybyś umarł… – Odchrząknął. – A
gdybyś umarł, myślę, że podążyłaby za tobą; była w fatalnym
stanie. Zaklinała cię, żebyś z nami został, narzucała ci swoją wolę i
chyba wszyscy czuliśmy, że nie masz innego wyjścia. Dobrze, że
jesteś żołnierzem, stary; nie chciałbym, żeby ciężarna dziewczyna
nękała mnie przez całą wieczność.
Fajnie mi się tego wszystkiego słuchało, ale cały czas nie
wspominał o tym, że Cora mnie kocha. W końcu wstał, podszedł
do łóżka. Jasne oczy były przekrwione, widać było, że nie golił się
od kilku dni.
Wyglądał okropnie. Chciałem mu powiedzieć, że widziałem
Remy’ego, że teraz już wszystko rozumiem, ale nadal nie byłem w
stanie zapanować nad językiem i ustami. Skinął tylko głową i
dotknął mojej dłoni swoją z wytatuowanym jego imieniem.
– Dzięki, że nie umarłeś, bracie.
Cała przyjemność po mojej stronie, ale musiałem poczekać,
aż będę w lepszej formie, zanim mu to powiem.
Gadał jeszcze przez godzinę, choć przecież nie mogłem mu
odpowiedzieć. Opowiadał, że Brite przyjechał, gdy tylko trafiłem
na salę operacyjną. Podobno Cora naskoczyła na niego, ledwie się
zjawił. Najwyraźniej była wściekła, że zamachowiec jest cały i
zdrowy w rękach policji. Rozjuszona mała wolałaby krwawą
sprawiedliwość gangu, ale Brite w końcu zdołał ją uspokoić. A
potem odciągnął Rule’a na bok i powiedział, że za kratami czy nie,
dupek dostanie za swoje. Torch i chłopcy już o to zadbają. Rule,
sam zdenerwowany i wytrącony z równowagi, zaakceptował ten
plan sprawiedliwości spod znaku oko-za-oko; mnie cieszyło
przede wszystkim to, że zagrożenie minęło. Nie przeszkadzało mi,
że zaliczyłem kulkę przeznaczoną dla mojej dziewczyny, ale jeśli
naprawdę miałem dziewięć żyć, po tym ostatnim numerze zostało
mi już tylko jedno.
Opowiadał, że Shaw robiła, co w jej mocy, by dopilnować,
by mama się nie załamała. Fakt, że mnie postrzelono, niemal
zniweczył wszystkie postępy od początku jej terapii. Wszyscy po
kolei siedzieli przy mnie, choć chodziło raczej o to, żeby nie
przesadziła. Nie chciała wracać do domu, ale teraz, gdy było już
wiadomo, że przeżyję, nie słuchali jej sprzeciwów. Mówił, że
pociągnęła Nasha za kolczyk w nosie, szarpała Rowdy’ego za
włosy i zdzieliła go pięścią w żołądek, gdy usiłowali wyprawić ją
do domu, zanim była na to gotowa. Zabawne, ale też przyjemne,
gdy tego słuchałem.
Gadał, póki nie zasnąłem, a kiedy znowu się obudziłem,
dokoła mnie uwijał się lekarz i zadawał pytania, na które
odpowiadałem tylko ruchami głowy. Wniosek był taki, że miałem
cholerne szczęście, że to istny cud, że żyję. Ładniutka pielęgniarka
zajrzała do mnie jeszcze kilka razy, kłuli mnie tyle, że wystarczy
mi do końca życia, aż w końcu zjawiła się Cora, jak punkrockowy
anioł. Chciałem z nią porozmawiać, ale ilekroć próbowałem,
zanosiłem się kaszlem, od którego ranne płuco bolało, jakby
wypełniały je brzytwy i drut kolczasty. Nie byłem w stanie nawet
zapewnić jej, że chętnie dałbym wbić w siebie jeszcze z tysiąc kul,
jeżeli dzięki temu miałaby na mnie patrzeć tak, jak teraz. Zwilżała
mi usta lodem i dotykała każdej części ciała, której mogła
dosięgnąć. Od tego poczułem się o wiele lepiej niż od leków, które
ruda podawała mi przez kroplówkę. Chciałem jej tyle powiedzieć,
ale ograniczałem się do zapewnień, że wszystko jest w porządku,
że między nami jest OK, i zapisywałem to na kartkach, dzięki
którym mogłem się z nią komunikować.
Po obiedzie przyszły Shaw i Ayden i usiłowały namówić ją,
żeby coś zjadła, ona jednak stanowczo odmówiła. Wezwały posiłki
i ani się obejrzałem, w moim pokoju było pełno ludzi.
Rule i Nash weszli razem, a tuż za nimi – Rowdy i Jet. Mniej
w więcej kwadrans później zjawili się moi rodzice, a dziesięć
minut po nich – Brite i Asa. Było ciasno, ale wszyscy zdawali się
tak cholernie szczęśliwi, że choć nie mogłem mówić i kiwnąć ręką,
byłem przytomny, widziałem… wyczuwałem to w powietrzu
przesyconym zapachem środka do dezynfekcji. To było jak święto,
tylko ja jeden psułem im zabawę.
Cora wzięła mnie za rękę i schyliła głowę tak, że stykaliśmy
się czołami. Jej oczy były tuż przy moich i wyczytałem z nich to,
co chciałem wiedzieć o przyszłości. Od tej pory codziennie będę w
nie patrzył ze świadomością, że cokolwiek zdecyduję, uszczęśliwię
ją, że zapewniam jej bezpieczeństwo, że warto poświęcić
wszystko, ucierpieć, żeby ona była cała i zdrowa.
Paplali głośno i zdziwiło mnie, że pielęgniarka wyszła, gdy
zobaczyła Nasha. Może płomienie na jego głowie nie przypadły jej
do gustu; rzeczywiście wyglądał z nimi przerażająco, co jednak nie
tłumaczyło, dlaczego na jego widok wyskoczyła z pokoju jak z
procy, ledwie się z nią przywitał. Jeśli później, kiedy wszyscy
sobie pójdą, uda mi się zapanować nad ustami, zapytam ją, o co
chodziło.
– W tym pokoju są najważniejsi dla mnie ludzie. – [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •