[ Pobierz całość w formacie PDF ]
siostry rzuciły się sobie na szyję z krzykiem radości bratowe cisnęły
się ją witać brat biegł pytać, co się stało.
Doman zsiadł u wrót.
Ludku, bracie rzekł. Siostrę wam odwożę, los mi ją przezna-
czył, moją być musi, ale ją chcę mieć z rąk waszych i spod ojcowskiej
strzechy. Sprawcie więc wesele i pobłogosławcie!
Dziwa twarz zarumienioną tuliła na siostry ramionach, płacząc i
śmiejąc się razem. Ludek z drugim bratem, który wybiegł z chaty, w
ręce klaskali.
Przyszły więc wprędce swaty, sproszono drużbów, przyjechał w
królewskim orszaku pan młody, sprawiono wesele, na którym siedem
dni goście jedli, pili, śpiewali, skakali i weselili się.
NASK IFP UG
Ze zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
103
I ja tam byłem, miód, piwo piłem, bo każda stara baśń tak się prze-
cie kończyć powinna.
NASK IFP UG
Ze zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
104
DOPISEK. DZIEJOWE LEGENDY
Jak trudne są do opowiedzenia dzieje dziecięcego wieku człowieka,
tak i pierwszych dni, tych tajemniczych, wzrostu i rozwijania się, które
świadków, co by je wypowiedzieli, nie mają. Jak dziecię po przyjściu
na świat rośnie olbrzymio i sił nabywa szybko, tak naród wśród tych
mroków pierwobytu, obdarzony jeszcze całą potęgą z kolebki wynie-
sioną, niepojętym sposobem kształtuje się do przyszłych swych losów.
Nic też trudniejszego, jak podnieść zasłonę okrywającą pierwociny
bytu narodu. Te chwile mało po sobie pomników zostawiają i śladów.
Analogia tylko, porównanie, pewne stałe prawa, którym byt ludzkości
podlega, coś o tym dozwalają wnioskować.
Z rodzin urastajÄ… rody, plemiona, gminy, narody wreszcie, ale ta-
jemniczy proces ten nie dozwala się dośledzić faktycznie i embriologia
narodu pozostanie zawsze tylko prawdopodobieństwem i hipotezą.
Dzieje Słowian w ogólności długo są prawie nieprzebitą mgłą okry-
te, nie zna ich nikt, nikt o nich nie wspomina. W tej ciszy, wśród której
pewne wskazówki tylko, pewne cechy charakterystyczne widocznie się
istnienia ich domyślać każą, na tych samych ziemiach, na których póz-
niej występują rosną niezliczone plemiona jednej krwi i mowy; to
nieznane i ukryte, to fałszywie do innych zaliczane.
W Herodotowej Scytii czuć Słowiańszczyznę spowiniętą, widzimy
ją tak samo daleko pózniej zagarniętą Germanią Tacyta. Nie jest to bez
znaczenia.
Gdy plemiona i narody inne dobijają się sławy i rozgłosu, Słowia-
nie chcÄ… spokoju i kryjÄ… siÄ™, w domowym ognisku znajdujÄ…c wszystko,
co ich życie stanowi. Zupełnie zgodne z tym ich charakterem w prze-
szłości jest pierwsze zjawienie się w dziejach.
Posłuchajmy tego świadectwa o nich, które ma w sobie coś mi-
stycznie przejmującego, gdy zważymy, że to jest pierwsze objawienie
się Słowian światu.
Około roku 629 pisze Teofilakt Simokata: Następnego dnia zosta-
ło przez straż królewską schwytanych trzech mężów, rodem Słowian
(Sklabenoj). Nie mieli oni przy sobie żadnego żelaza ani żadnej broni,
ale nieśli w rękach gęśle, zresztą zaś niczego przy sobie nie mieli. Za-
NASK IFP UG
Ze zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
105
tem król (cesarz grecki Maurycy) rozpytywał ich o narodzie i gdzie
sobie obrał siedziby, i dlaczego uwijają się około rzymskich granic.
Oni zaś odpowiedzieli, że są rodem Słowianie, że zamieszkali na krań-
cu Oceanu Zachodniego i że Chagan (chan Awarów) aż do owych to
stron wyprawił posły celem pozyskania posiłków wojennych, zasyłając
władcom narodu liczne dary. Ci tedy władcy dary przyjęli, ale przymie-
rza zawrzeć nie chcieli twierdząc, iż uciążliwa im jest dalekość pocho-
du; i posłali tych właśnie teraz pojmanych do Chagana, żeby się przed
nim uniewinnić. Jakoż w piętnastu miesiącach dokonali tej podróży.
Ale Chagan, niepomny na prawo posłów, postanowił przeszkodzić ich
pochodowi do kraju. Oni zaś, nasłuchawszy się o narodu rzymskiego
tak z bogactw, jak z ludzkości największej sławie (jak to śmiało rzec
się godzi), skorzystali z dogodnej chwili i uszli do Tracji. Mówili dalej,
że chodzą z gęślami, gdyż nie przywykli przypasywać mieczów, po-
nieważ kraj ich nie zna żelaza i dozwala im przeto żyć w pokoju i zgo-
dzie, grają tedy na gęślach, nie umiejąc uderzać w trąby. Bo komu obca
jest wojna, słuszna, mówili, ażeby taki podobał sobie w ćwiczeniach
muzycznych. Słysząc to samowładca polubił naród i gościnnym przy-
jęciem zaszczycił ich, samych jednych spomiędzy wszystkich barba-
rów, którzy się z nim zetknęli, a podziwiając ich wzrost i dorodność
ciała, odesłał ich do Heraklei .
W tak idealnym świetle zjawia się nam po raz pierwszy to plemię
Slowian, nie znające mieczów, z pieśnią i gęślą idące przez świat i ży-
cie do chana Awarów, na dwór cesarza Maurycego.
Ten sam charakter dawnej społeczności słowiańskiej, miłującej po-
kój i nie wprawnej do wojny, potwierdza Jornandes pisząc o nich armis
disperiti.
W tej ciszy i przy tych śpiewach wyrabia się tam idealna jakaś spo-
łeczność, której instytucje, pózniej zetknięciem się z innymi narodami
nadwerężone i zepsute, zdradzają właściwą i wielce rozwiniętą cywili-
zację. Im głębiej sięgamy w ten mityczny byt, tym idealniejszym się on
przedstawia.
Wiara w jednego Boga, małżeństwo, czystość obyczajów, posza-
nowanie własności posunięte do tego stopnia, iż domy nie potrzebowa-
ły zamknięcia, gościnność nieograniczona, patriarchalne rządy, organi-
zacja gmin i połączenie ich z sobą rodzajem federacji, wszystko to na
dnie starej Słowiańszczyzny dotykalnie jest widoczne. Wojny, potrzeba
obrony od nieprzyjaciela, przypasanie oręża do boku, wciskanie się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]