[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tanz podniósł pistolet, by mu się lepiej przyjrzeć, lufa była teraz skierowana na Hartmanna.
Pamiętacie jeszcze pytanie, jakie postawiłem wara dzisiaj w ciągu dnia? Chciałem
wiedzieć, co jest dla armii, dla fuhrera, dla Niemiec ważniejsze: generał czy frajter?
Odpowiedziałem: generał! Hartmann miał uczucie, że dusi się od oburzenia.
Zebrawszy wszystkie siły, aby zapanować nad sobą, ciągnął dalej: Jednak teraz, w tych
okolicznościach, mogę tylko powiedzieć: generał był ważniejszy. Albo raczej: wydawał mi
się ważniejszy.
Mylicie się przerwał Tanz niemal uprzejmie. Tę swoją zasadniczą pomyłkę
zrozumiecie bardzo szybko. I wtedy zrobicie dokładnie to, czego od was oczekuję: wezmiecie
to na siebie.
Nigdy! zawołał Hartmann. Zalała go fala wściekłości. Nigdy! To wstrętne, bydlęce
morderstwo! Zapłacić musi ten, kto jest winien.
Zdawało się, że generał Tanz wybuchnie śmiechem. Jego błękitne oczy koloru Morza
Zródziemnego lśniły jak gwiazdy.
Jak wy mnie mało znacie! Jak lekkomyślnie przeceniacie siebie i swoją pozycję. Lubię
was, jesteście mi sympatyczni. Cenię wasz miły sposób bycia. Spędziliśmy dwa piękne i
interesujące dni. Oprowadzaliście mnie po mieście w sposób dyskretny i pouczający. Już
sama wizyta nasza u impresjonistów w Luwrze była przeżyciem. Stąd moja dla was pobłaż-
liwość. Ubolewałbym, gdybym musiał wpakować kulkę w wasz piękny,ale głupi łeb.
Hartmann poczuł gwałtowny ból zranionego czoła. Wystąpiły nań poty. Ręce miał mokre,
oddychał przez otwarte usta.
Spróbujcie zebrać resztki rozumu! Jak już powiedziałem, najpewniejsza metoda
uniknięcia niemiłych badań polega na tworzeniu jasnych faktów. Przygotowałem to, a
przygotowania te uzupełnię teraz.
Z początku miałem zamiar po prostu palnąć wam w łeb. Umotywowanie byłoby jak
najprostsze: nie usłuchaliście mego rozkazu, zabraliście mój wóz i mój portfel, ścigałem was,
złapałem w tych okolicznościach i potem zastrzeliłem w obronie koniecznej.
I uwierzono by panu, tak bez zastrzeżeń.
Oczywiście. Jestem generałem. A kim, czym wy jesteście? Hartmann zaczął dygotać, jak na
mrozie. Nie wymknie mi się pan, w każdym razie nie w ten sposób.
Przeceniacie wartość frajtra.
Próbuję myśleć logicznie. Będę się bronił jak lew!
Czy martwy lew może się bronie?
Mimo wszystko zaczną się badania. Zostanie ustalone, że ta kobieta przed jej
zamordowaniem była w lokalu Magdaleny. Wyda się również, że rozmawiała z panem. W
takim lokalu jest pełno ludzi niektórzy z gości będą świadkami.
Tanz uniósł nieco pistolet. W jego uśmiechu pojawił się odcień pobłażliwej pogardy.
Uważacie mnie za głupca? Muszę przyznać, że bardzo nie lubię, żeby mnie uważano za
głupiego. Znacie chyba zwyczaje w tego rodzaju lokalach. Szczegółowa rozmowa jest tam
całkowicie zbędna. Podnosi się wielki palec, to wystarczy. Nie zamieniłem z tą osobą ani
jednego słowa. Dzieliły nas trzy stoliki. Nikt nie mógł zauważyć jakiegoś między nami
porozumienia.
Hartmann wyciągnął rękę, aby sięgnąć po butelkę. Ręka ta znieruchomiała. Hartmann
uświadomił sobie z przerażeniem: na butelce są odciski palców, na kieliszku również i kto
wie, gdzie jeszcze w tym pokoju! A tam, przy drzwiach, gdzie się uderzył w czoło, była jego
krew!
Na tym jeszcze nie koniec generał wypowiedział to z cichym triumfem. Przedtem,
w Wersalu, kiedyście popijali wodę mineralną, zabrałem wasze dowody osobiste, znajdujące
się w przegródce na rękawiczki. Jeden z tych dowodów leży teraz gdzieś w pokoju obok.
Policja znajdzie go, będzie to dla niej doskonały materiał przeciw wam i uzupełnienie
moich zeznań.
Z sąsiedniego pokoju napłynęła ku Hartmannowi słodkawa woń krwi. Drżał z obawy, aby nie
ujrzeć kleistego, czerwonego płynu. Zamknął oczy.
Zdecydujcie się teraz generał podniósł pistolet, którego lufa skierowana była w stronę
czoła Hartmanna. Chcecie byś zastrzeleni, czy też wolicie spróbować ucieczki?
Spróbuję ucieczki.
Doskonale! Tanz z zadowoleniem skinął głową. To najlepsze rozwiązanie i dla
mnie osobiście bardzo przyjemne. Nauczyłem się was cenić, o czym już wspominałem. Nie
byliście doskonałością, mieliście swoje błędy, mieliście nawet czelność wtargnąć do mego
życia prywatnego, nie sądzcie, żeby coś mogło ujść mojej uwagi. Wiem również o historii z
Ulryką von Seydlitz-Gabler. Ale jest mi to obojętne.
Hartmann bez słowa gapił się na pistolet.
Ulotnijcie się możliwie najdalej stąd, zniknijcie z horyzontu. Zostawiam wam pieniądze,
leżące w moim portfelu. Zostawiam wam nawet bentleya. A ubranie cywilne już nosicie.
Macie przed sobą jeszcze prawie całą noc. Wykorzystajcie ją!
A co pan będzie robił?
Zrobię mały spacer, po czym pójdę spać. Oficjalnie zauważę wasze zniknięcie dopiero
jutro rano. Oświadczę, że zwolniłem was wczoraj wieczorem po powrocie z Wersalu, że nie
zjawiliście się do służby dziennej. Zaczną się, oczywiście, poszukiwania. Z jakim rezultatem
nie wiem. Będzie to chyba zależało od tego, kiedy to tutaj wskazał na sypialnię
zostanie odkryte i w jakim tempie będzie pracowała policja. Ale teraz zniknijcie stąd
wreszcie. Czas wasz jest cenny!
Frajter Hartmann podszedł do drzwi. Spojrzał raz jeszcze na mieszkanie i zapytał:
Wierzy pan, że ujdzie pan cało?
To już nastąpiło. Teraz chodzi jeszcze tylko o waszą głowę.
* * *
Kronika jednego dnia: Paryż, 20 lipca 1944.
Około godziny 01.15:
Morderstwo przy ulicy de Londres.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]