[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Aga Muhammad Szah nie był zadowolony. Domagał się największego kamienia, słynnego
rubinu Aurangzeb, którego Szaruch bronił jak życia.
Kazał podnieść go na nogi, wokół głowy umieścić mu opaskę z gliny i lać w nią roztopiony
ołów. Szaruch oddał rubin, a potem wyzionął ducha.
Minął rok od pobytu w Isfahanie. W roku 1797 Aga Muhammad Szah jechał do Gruzji, żeby
zaatakować swojego odwiecznego wroga, Ereklego. W drodze obudziła go nocą sprzeczka
dwóch służących. Zirytowany hałasem rozkazał powiesić obu rano. Potem znów zasnął myśląc,
że słudzy pokornie skończą swoją pracę przed godziną egzekucji.
A oni wśliznęli się do namiotu i pozbawili go życia.
W Teheranie wybuchła wojna. Po zamordowaniu Agi Muhammada Szaha o nieobsadzony
tron ubiegali siÄ™ rywalizujÄ…cy ze sobÄ… kuzyni i dziedzice szacha i odmawiali podporzÄ…dkowania
się następcy tronu Fathowi Alemu Mirzy. Ostatecznie rok pózniej, w 1798, ukoronowany został
Fath Ali Szah.
Był młody, przystojny i próżny, interesowały go bardziej bogactwa i kobiety niż dyplomacja.
Miał cztery stałe żony i osiemdziesiąt cztery chwilowe, trzy tysiące eunuchów, stu krawców,
kilkudziesięciu jubilerów i biografów. Nie lubił Pałacu Kadżarów. Zbudował sobie inny - Pałac
Róż - i zapełnił harem tysiącem chwilowych żon. Dni upływały mu na pozowaniu do portretów,
słuchaniu zamówionych peanów i projektowaniu nowych szat dla siebie i dworzan. Siedział na
tronie w otoczeniu pięciu ulubionych eunuchów i oglądał procesje dziewic sprowadzanych z
całego kraju.
Z każdym dniem coraz bardziej przerażał go mord popełniony na wuju i trafność
przepowiedni wróżki. Aga Muhammad Szah, jak uważał jego siostrzeniec, mógł był uniknąć
swego przeznaczenia, zmylić czas i miejsce i ukryć się przed Aniołem Zmierci. Musiałby tylko
wróżce uwierzyć, a na to był zbyt próżny.
Za to Fath Ali Szah tak bardzo wierzył w moc wróżbitów, że radził się ich co do
najdrobniejszych szczegółów swojego życia. Dzień dzielił się na chwile pomyślne i złe; przed
każdą złą astrolodzy ostrzegali szacha. Wszędzie nosił ze sobą zegarek: każde wejście i wyjście,
każdy czyn i każde słowo musiało mieć miejsce w odpowiednim czasie wyznaczonym przez
astrologów.
Następca tronu, Abbas Mirza, i jego wezyr, Kaim Magam, znali tę obsesję szacha i na próżno
usiłowali wytłumaczyć mu absurdalność takiego postępowania. Ostrzegali go przed
niebezpieczeństwem zbytniej wiary w słowa jasnowidzów i wróżek. Lecz Fath Ali Szah miał
ostatnie słowo. Abbas Mirza zmarł przed nim, wezyr zaś nauczył się trzymać język za zębami i
skrywać urazę. Szach poinformował tymczasem doradców, że najważniejsza ze wszystkich
kwestia, sprawa życia i śmierci Jego Królewskiej Mości, musi jeszcze zostać rozwiązana; nikt
jednak nie śmiał narazić się na gniew szacha, przewidując czas i sposób, w jaki nadejść miał jego
koniec. Wobec nieudolności własnych sług Fath Ali Szah raz jeszcze polecił odnalezć Esterę
Wróżkę.
Jak Persja długa i szeroka posłańcy i żołnierze wykrzykiwali jej imię. Odpowiadała im
jedynie cisza. Przekonani, że chodzi o ducha, zwracali się do wszystkich magików i
czarnoksiężników, i mułłów, lecz bez rezultatu.
- Przepowiedz naszą śmierć - błagał Fath Ali Szah, ale Estera Wróżka, choć słyszała jego
głos i pojmowała prośbę, nie odpowiadała.
Estera Wróżka powędrowała na północ, przez Persję i jeszcze dalej, i na własne oczy
oglądała to, co już widziała we snach. Postarzała się, zmądrzała i chociaż nigdy nie znalazła
domu ani mężczyzny, osiągnęła w końcu spokój: zbuntowała się przeciwko własnemu losowi i
zarzuciła wędkę snów w serca swoich dzieci, a to już wystarczyło, by wiedziała, że odniosła
triumf.
Po wyjściu z getta nie nosiła czadoru i nigdy nie zapuściła włosów, pozostała łysa i milcząca.
Oczy miała ciemne, skórę tłustą, wyglądała tak osobliwie i dziwacznie, że nikt nie odważył się
jej zatrzymać, by zapytać o imię. Kiedy widziano, że nadchodzi, cofano się z lękiem. Ziemia
drżała pod jej stopami.
Właśnie to drżenie - odgłos chodzącej na wolności Estery Wróżki - doprowadzało Grubego
Sikającego Izaaka do szaleństwa. Usłyszał ten odgłos po raz pierwszy w tydzień po jej ukaraniu i
uważał go za fakt.
- Trzęsienie ziemi! - krzyknął i wybiegł z herbaciarni. Nikt jednak nie poszedł w jego ślady.
- Trzęsienie ziemi! - krzyknął raz jeszcze. - Wychodzcie, bo zostaniecie pogrzebani!
Ludzie na ulicy zachowali spokój i patrzyli na niego zdumieni.
Gruby Sikający Izaak zmieszał się i stropił.
- Czułem coś - próbował wyjaśniać, a ziemia znowu zadrżała mu pod stopami. - O, znów się
trzęsie. - Pozostał jednak osamotniony.
Mówił sobie, że to stan przejściowy, skutek wstrząsów przeżytych w ostatnich miesiącach, i
że odzyska równowagę, jak uspokoją mu się nerwy i zdoła zapomnieć o Esterze Wróżce.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]