[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Człowiek poważny, na stanowisku, miał powody do obaw i motywy, dla których 'znalazł się
on owej nocy w lesie przy mostku. %7ładen sąd nie skazałby Kazimierza W. za szantaż, gdyby
nie pewien drobny, ale skuteczny dowód. Funkcjonariusze MO wykazali szósty zmysł. Udali
się bezzwłocznie do mieszkania człowieka z paczką", przeprowadzili rewizję i znalezli w
śmietniku gazetę, z której wycięte zostały litery obu listów. To wystarczyło, aby podejrzany
przyznał się do winy i wyjaśnił jak to się po prokuratorsku mówi zgodnie z
okolicznościami sprawy". Okazuje się, że człowiek inteligentny i nieprzeciętnie sprytny
popełnił w swym niecnym działaniu szkolny błąd, po prostu nie spalił gazety.
Druga sprawa była w swym pomyśle tak naiwna, że mimo upływu wielu lat pamiętam ją
w szczegó
łach. Sprawca również wysłał list składający się z liter wyciętych z gazety. Napisał w nim
mniej więcej tak: jeżeli nie chcesz zginąć, natychmiast wyślij pieniądze (tu podano kwotę,
której wysokości niestety nie pamiętam) pod adresem człowieka, który o niczym nie wie. W
tekście listu szantażysta podał swe imię i nazwisko oraz rzeczywiste miejsce zamieszkania.
Zamiast pieniężnego przekazu w mieszkaniu rolnika Józefa O. zjawiła się milicja. Tym
razem też znaleziono gazetę z wyciętymi literami. Leżała ona wraz z nożyczkami w
szufladzie kredensu, ot, po prostu na wierzchu.
Okazuje się, że zarówno przestępca sprytny, jak i przestępca głupi popełnili ten sam
elementarny błąd, nie zniszczyli skrawków gazet, choć mogli to przecież z powodzeniem
uczynić. Czyżby więc rzeczywiście nie istniały zbrodnie doskonałe? Ano, chyba nie istnieją,
praktyka uczy bowiem, że przestępca zawsze robi jakieś błędy, nawet wówczas gdy wszystko
dokładnie przemyślał do końca i zastosował, zdawałoby się, wszelkie możliwe środki
ostrożności. Rozwijając ten pokrzepiający wątek opowiadania nawiążę do sprawy Jerzego
W., którą przed 10 laty prowadziłem. Zledztwo dotyczyło poważnych nadużyć
gospodarczych w Chałupniczej Spółdzielni Pracy. Istniała nie w pełni jeszcze udowodniona
wersja, że zarówno normy, jak i stawki chałupników były tam celowo izawyżane o ok.
1000%. Taki sposób działania pozwalał chałupnikowi uczestnikowi przestępczego
porozumienia zarabiać miesięcznie nie 3000 zł (jak opiewał ustawowy pułap zarobków), a
30 000 zł. Wymyślono też bezpieczny sposób odbierania zawyżonych poborów przyjmując"
fikcyjnie do spółdzielni tzw. martwe dusze, które jedynie figurowały na listach płac, a
naliczane na ich nazwisko wynagrodzenie otrzymywał zatrudniony pracownik. Taki pra
cownik zarabiał krocie dzieląc się zyskiem z nieuczciwym kierownictwem spółdzielni, które
celowo zawyżało stawki i normy, aby żyć nie tylko z pensji, ale i z łapówek. Sprawa
prowadzona przeze mnie dotyczyła pewnej martwej duszy", mianowicie wspomnianego
Jerzego W.
Według mojej koncepcji śledczej jegomość ów chałupnikiem był tylko z nazwy.
Uważałem wystawione na jego nazwisko karty pracy za absolutny fałsz. Nie wierzyłem, że
zajmuje się on produkowaniem na prasie grzejnej określonego w tych kartach wyrobu i
byłem przekonany, że jest jedną z wielu martwych dusz", które funkcjonowały w
spółdzielni przez całe lata.
Wezwałem chałupnika" na przesłuchanie. Przyszedł punktualnie, bardzo zdziwiony, że
mogę mieć do niego interes. Zapytany o produkcję na prasie wyjaśnił bez wahania, że
wykonuje ją rzeczywiście od bardzo dawna. Wszystko to zaprotokołowałem, po czym
przystąpiłem do czynności, jakie według mojego najgłębszego przekonania miały ujawnić
oszustwo.
Wezwałem mianowicie biegłego, który bardzo dokładnie przeegzaminował presera z
technologii rzekomo wykonywanej przez niego produkcji. Okazało się, że Jerzy W.
znakomicie wie, jak się to robi. Nie można go było złapać" na żadnej nieścisłości, i4u
poniosłem fiasco. Już po chwili świadek wyszedł z mojego gabinetu bardzo zadowolony
dziwiąc się jeszcze na odchodnym, że trzeba było aż egzaminu, abym mu uwierzył.
Następnego dnia, nie rezygnując, postanowiłem sprawdzić, czy rzekomy chałupnik ma w
domu prasę grzejną oraz niezbędny surowiec. Miał. Okazuje się, że przestępcy nie popełnili
żadnego błędu. Nie tylko nauczyli martwe dusze" teorii produkcji, ale wstawili do ich
mieszkań autentycz
ne prasy, aby upozorować rzeczywistą produkcję. Będąc w mieszkaniu Jerzego W.
postanowiłem przedsięwziąć kolejną czynność dla uprawdopodobnienia swej wersji śledczej.
Byłem niemal pewny, że chałupnik" mimo że ma prasę i zna teorię tłoczenia nie będzie
umiał wykonać na niej dobrej, pozbawionej braków produkcji. Eksperyment taki
zarządziłem. Jerzy W. spojrzał na mnie kpiąco, włączył prasę do kontaktu, rozgrzał, po czym
zawinął rękawy i zaczął pracować tak, jakby rzeczywiście od lat niczego innego nie robił. -
Wyszedłem zawiedziony. A jednak byłem pewny, że wszystko jest bardzo umiejętną
mistyfikacją. Zanim tego dnia zasnąłem, myślałem jeszcze bardzo długo o całej sprawie.
Przestępcy byli rzeczywiście przebiegli. Nauczyli Jerzego W., emerytowanego urzędnika, nie
tylko teorii ale i praktyki. Był on w pełni wykwalifikowaną martwą duszą", tylko trzeba
było to jeszcze udowodnić. Pomny zasady, że każdy przestępca musi zawsze popełnić jakiś
błąd, szukałem dziury w całym. Jerzy W. dysponował autentyczną dokumentacją
produkcyjną na rzekomo wykonane wyroby. Miał czynną i w pełni sprawną prasę, znał
technologię produkcji, umiał pracować i nie chciał zeznać, że był martwą duszą". Czyżby
należało się poddać? W pewnym momencie, niemal na granicy rezygnacji, odkryłem gdzie
tkwi popełniony przez sprawców błąd. Wiedziałem też, że nazajutrz Jerzy W. przyzna się do
fałszywego zeznania oraz to tego, że nigdy naprawdę nie pracował.
Wezwałem rzekomego chałupnika jeszcze raz do prokuratury, po czym odbyliśmy
następującą rozmowę.
Więc twierdzi pan, że na tej prasie grzejnej, którą widziałem wczoraj u pana w domu,
pracuje pan od czterech lat.
Tak, pracuję i to rzeczywiście od czterech lat, a może nawet nieco dłużej, przecież już
zeznałem.
Ile godzin dziennie pan pracuje?
Zrednio osiem, czasem dłużej, czasem krócej, nie potrafię powiedzieć.
Myślę, że jestem w stanie udowodnić, i to bardzo łatwo, że prasa jest tylko atrapą i że
przez te cztery lata firmował pan jedynie produkcję innych.
A ja myślę, że pan tego udowodnić nie potrafi, bo jak?
Bardzo proste. Sprawdzimy tylko pobór mocy energii elektrycznej przez pańską
maszynę w ciągu 8 godzin, pomnożymy przez 25 dni roboczych i porównamy z rachunkami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]