[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jutro w ruiny i gotowe! Pan niby jest swój, jak ze wszystkimi razem, nie na lekcjach, ma się
rozumieć, a taki z każdym oddzielnie poważny. A panowie profesorowie to czasem odwrotnie. I do
trzynastki pan profesor nie słychać żeby chodził. Heńka matka ją trzyma. Taaaka Trzynacha !
Tam i z innych szkół też przychodzą profesorowie na protekcyjne sznycle i coś jeszcze. Najlepiej
tam matmę lubimy robić, Heniek zawsze coś matce kierdnie z bufetu. Ja to nie tyle, bo jego matka
za skarby nie chce brać ode mnie pieniędzy, a ja znowuż nie bardzo mam z czego dawać, więc nijak
nie możemy się zgodzić. - Jak on się ładnie śmieje, tyle w tym śmiechu serdecznej bezpośredniości.
- Teraz to będę miał... A wie pan, jesteśmy na tropie tamtego szczeniaka, co to... A szpaklować?
Ach, igraszka dla mnie. Już lecę. Ani ja, ani ty...
Zocha Druga mieszka gdzieś na Ogrodowej, więc, psiakostka, wraca w tym samym kierunku co
ja. Nie powiem przecież, że lubię chodzić własnymi drogami.
- Ale dracznie pan profesor wtedy wyglądał, jak pan tachał ten wór węgla na sankach. I tak się
oglądał, tak się oglądał. Mówimy: Chodzmy pomóc, bo się oberwie. A Jurek: Nie. Pewnie
profesor dostał od dyra na lewo, kiedy tak chyłkiem-tyłkiem. On się bardzo przez tę wojnę wyraża.
Jak podejdziemy, wyjdzie głupio. I tylko szliśmy za panem, żeby jaki zbirus się pana nie czepnął.
Dobrze, że na wertepach ciemno, więc nie widać, że jestem czerwony jak burak. Coś jej tam
zawile tłumaczę o uchwale Komitetu Rodzicielskiego i o względach taktycznych, co przemawiają
za zachowaniem dyskrecji o tym przydziale, ale nie słucha.
- A pan profesor to wcale nie ma gustu, bo głupia Gośka jest za niska i pan profesor może mieć
przez to niskie dzieci, a Korona znowuż za dużo chce się rządzić.
- Panno Zofio, nie upoważniłem pani do tego rodzaju konwersacji. Proszę albo mówić o języku
polskim, albo...
- Jak pan jest taki, to nic nie powiem, nawet że Korona ma narzeczonego, którego męczyli za
ojczyznę, więc ona musi przez to za niego wyjść, żeby mury pękały.
- Jaki utwór w literaturze polskiej posiada podtytuł Za mur graniczny?
- Słowo honoru, że już mam bardzo blisko do domu. Tu, za tym rogiem, i mama się niepokoi.
Dziś rano wsadziłem do pieca pełen kubeł szkolnego węgla, ale w pokoju jak w psiarni.
- Panie profesorze, czemu tu tak zimno?
- Pan jak wychodziłeś, zostawiłeś otwarte okno, żeby trochę wywietrzyć.
- Dlaczego pan nie zamknÄ…Å‚?
- Ja nie umiem zamykać okien - powiedział Profesor ze zdziwieniem i z odrobiną wymówki.
Dzień pięćdziesiąty siódmy
- Bo taki los przypadł nam - podśpiewywał Dyrektor. Spojrzał na mnie i usta rozciągnęły mu
się od ucha do ucha. Znaczy, że mam protokołować, jako najmłodszy.
- No i mający złote pióro - szepnęła przez stół pani Miecia. - Czytałam wierszyk, czytałam.
Druty od serwetki pani Janki, które przed chwilą wyglądały jak wysunięte nieruchomo ślimacze
różki, powróciły do swych czynności, przypominających powolne dreptanie na szczudłach.
W tej chwili w kamieniczkach i domkach z płaskimi dachami od Brzezińskiej po Ogrodową
młodzi ludzie, ich zalatane matki i dziadkowie ćmiący swoje papierochy w kątku między wodniarką
a otwartym popielnikiem - widzÄ… w wyobrazni na naszych twarzach ten sam monumentalny wyraz i
surowość doskonałego skupienia, jaka odbijała się na twarzach aktorów odtwarzających
posiedzenie rady pedagogicznej w filmie Matura.
- Rada Pedagogiczna - mruczę protokołując - na wniosek ob. Dyrektora postanowiła przełożyć
na odrębną sesję w terminie pózniejszym...
- Ad calendas graecas - ironiczny szept docenta Wadzkiego, który objął w starszych klasach
fizykÄ™.
- Omówienie punktów: organizacje uczniowskie, formy współpracy z rodzicami, sprawa
rewindykacji gmachu szkolnego. Wniosek kol. Nikowej, dotyczący omówienia w ramach bieżącej
sesji przynajmniej organizacji uczniowskich, nie zdobył większości głosów.
Teraz Lasiewicz oberwie opeer - posłałem porozumiewawczy uśmiech na koniec stołu.
Dyrektor:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]