[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Bardzo byłbym wdzięczny, gdyby szanowny pan ułatwił mi przystęp do pana Ogrodyń-
ca.
 Nic łatwiejszego! Zaraz napiszemy list, który pan wręczy dziadziusiowi osobiście. Co do
mnie, będę czuwał, będę miał w pilnej uwadze pańskie aspiracje i dążenia. Proszę mi wie-
rzyć!  mówił z brwiami majestatycznie wzniesionymi.
 Bardzo dziękuję!
 A więc piszemy...
Inżynier Czarnca rozwarł wspaniałą tekę i począł pisać list. Układał go bardzo długo, głę-
boko myśląc nad treścią. W trakcie wystosowywania tego listu petent obmyślał i formułował
pewne pytanie, z którym tu przybył. Było ono równie ważne jak kwestie już poruszone. Stało
za wszystkim jak niejasny obłok nadziei. Gdy inżynier kładł adres na nie zaklejonej kopercie,
Nienaski spytał:
 Czy szanowny pan nie spotykał przypadkiem w ciągu ostatnich lat na paryskim bruku
niejakiego pana Granowskiego? Jegomość to starszy, wykwintny...
 W monoklu. Widziałem go kilkakroć w cercle ach polskich.
 Ale gdzie się teraz obraca, nikt mi tego powiedzieć nie mógł z tutejszych znawców i by-
walców...
 Nie byłem bardziej ciekawy ani uświadomiony w tej kwestii od tutejszych znawców i
bywalców... Mówiono mi, że to jakiś aferzysta minorum gentium. Zakładał tutaj handel jaja-
mi, to znowu z jakimś podejrzanym towarzystwem coś tam majstrował w biżuterii. Ale coś to
wszystko pachniało bardziej kryminałem niż zepsutymi jajami. Zresztą nic dokładnego nie
wiem o panu tego nazwiska. Nienaski powstał i z ukłonem przyjął list z rąk Czarncy. Nale-
żało już odejść, bo przyjęcie trwało aż nadto długo. Mając położyć rękę na klamce, Ryszard
odwrócił się i zapytał otwarcie:
 Przepraszam z góry jeszcze za jedno pytanie.
16
 SÅ‚ucham...
 Dlaczego pan nie wraca do kraju?
Inżynier podniósł głowę z grzecznym zdumieniem i wyniosłością. Uśmiechnął się bębniąc
palcami w powierzchniÄ™ swego biura.
 Do kraju?  pytał ociężale.  Jestem tutaj, jak pan widzi, pracuję, prosperuję.
 Tam trzeba na gwałt ludzi takich jak pan, ludzi silnych, twórczych, znających europej-
skie metody pracy.
 Proszę pana, muszę być nieprzyjemnie szczerym. Przemysł wymaga swobody myśli i rę-
ki, wbija pazury wszędzie, gdzie jest gleba podatna do wydarcia pieniędzy. Pan mię zapędza
łaskawie do Krakowa, siedziby bezpłodnych sentymentów, gnuśnych przesądów i martwego
biedowania. Cóż ja tam pocznę?
 Zapytam otwarcie, czy pana to wszystko, co siÄ™ tam dzieje, nie obchodzi?
 Trudno odpowiedzieć na tak kategoryczne pytanie. Jestem przemysłowcem. Nie mam
nic wspólnego z szerokimi ideami. Robię w ciasnych zyskach. Nadto nie wierzę w zawraca-
nie biegu wód Wisły nie tylko kijem, ale nawet chorągwią najczcigodniejszą.
 Bardzo efektowne porównanie. Koryto Wisły i bieg jej wody zmienić można, oczywiście
nie kijem ani chorÄ…gwiÄ…, lecz kilofem i rydlem.
 Tak.
 Cóż dopiero mówić o zmianie łożyska tej rzeki drugiej, szerszej niż Wisła, którym płynie
chłopstwo polskie w ziemie cudze na służbę i poniewierkę...
 Mowa o emigracji?
 Im nas jest więcej  mówię o inteligencji  im więcej umiemy, im jesteśmy silniejsi in-
telektualnie, tym jest gorzej, jak się okazuje, bo zwiększamy obce organizmy, karmimy sobą
wrogów albo obcych. Przepraszam, że to mówię...
 W Krakowie musiałbym słuchać, co mówi jakiś profesor, albo udawać jakiegoś działa-
cza, pałającego od uczuć  dla dobra ludu . Tu jestem sobą. Być może. iż jestem szkodliwy...
Nienaski skłonił się. Inżynier odprowadził go przez salon aż do drzwi przedsionka i poże-
gnał swym majestatycznym, przyciągająco  odpychającym gestem.
17
Teraz przyszły zdobywca pieniędzy podążył do stacji tramwajów, wdrapał się na piętro
jednego z nich i jechał wzdłuż Sekwany. W pewnym miejscu rozejrzał się i wysiadł. Zadzwo-
nił do żelaznej bramy, wpuszczonej w mur, który otaczał ogrody i willę w ich głębi ukrytą.
Stary portier, któremu się przypomniał, wpuścił go do ogrodu i przeprowadził do willi. Na
stopniach przedsionka spotkał go lokaj w pończochach i pantoflach lakierowanych, we fraku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •