[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pani pod przedramię i nadgarstek podłoży jakąś zwiniętą sztukę odzieży.
Priorytetem było teraz intubowanie mężczyzny, który raz po raz tracił i
odzyskiwał przytomność. Wstępne oględziny wykazały złamanie żuchwy,
więc przewidywała, że nie będzie łatwo.
R
L
T
- Co zamierzacie? - zapytała siostra poszkodowanego. - Próbowałam
zatamować krwotok, ale mi się nie udało. Byłam przerażona, nie wiedzia-
łam też, jak pomóc mężowi. Widziałam, jak maszt uderzył go w brzuch...
- Doktor Brookes zaraz zajmie się pani mężem - wyjaśniła Amber. -
Zrobi wszystko jak należy, a ja zajmę się pani bratem. Oczyszczę mu drogi
oddechowe, a jak już będę miała pewność, że nie ma tam żadnych prze-
szkód, obandażuję mu głowę i żuchwę tak, żeby zachować ich prawidłowe
położenie. - Nie przerywała pracy. - Zawiadomimy specjalistę, żeby już na
niego czekał na bloku operacyjnym. Chwilę potem zwróciła się do chłopca.
- Shaun, opowiedz mi, co się stało. Chłopiec wyraznie się uspokoił, co
oznaczało, że powoli wychodzi z szoku.
- Jak maszt zaczął się walić, tata bardzo mocno mnie odepchnął, ale jak
o coś się oparłem, żeby nie upaść, nagle poczułem, że kości mi puszczają. -
Popatrzył na swoją rękę. - Dziwnie wygląda, prawda?
- Tak, dziwnie. To dlatego, że kości popękały i się przemieściły. Dam ci
środek przeciwbólowy i założę szynę. W szpitalu chirurg zaaplikuje ci znie-
czulenie, żebyś nie czuł bólu, jak będzie ci nastawiał nadgarstek. Przez kil-
ka tygodni będziesz nosił gips.
Chłopak przytaknął.
- Co z tatą? - zapytał. - I z wujkiem Samem? Ma zmasakrowaną twarz.
- Wujek będzie musiał przejść operację rekonstrukcji żuchwy, a tatą
zajmuje się teraz doktor Brookes. - Spojrzała w stronę Ethana. - Shaun, jeśli
czujesz się jako tako, przejdę teraz pomóc doktorowi Brookesowi.
- Tak, niech pani do nich idzie. Ethan akurat osłuchiwał ojca chłopca.
R
L
T
94
- Co z nim? - zapytała, zniżywszy głos.
- Nie najlepiej. - Ethan na moment zacisnął wargi. - Rytm bardzo wol-
ny, podejrzewam krwotok wewnętrzny. Jak najprędzej trzeba go dowiezć
do szpitala. Uzupełnimy mu płyny, ale bardzo ostrożnie, żeby nie sprowo-
kować większych problemów.
- Mam zawiadomić zespół bloku operacyjnego, jaka jest sytuacja?
- Tak. I poproś, żeby na brzegu czekała na nas karetka. - Odwrócił się,
by spojrzeć na syna poszkodowanego. - Wiem, jak się czujesz. Twój ojciec
jest dobrym człowiekiem i jego pierwszą myślą było cię chronić. Możesz
być z niego dumny. - Przyglądał się chłopcu, a Amber się domyśliła, że
szacuje, ile można mu powiedzieć. - Będzie musiał być operowany, bo
trzeba usunąć skutki uderzenia masztem. Zrobimy wszystko, żeby z tego
wyszedł.
Nastolatek przyjął to spokojnie, więc Ethan skupił uwagę na poszkodo-
wanym. Po zaciętym wyrazie jego twarzy Amber się zorientowała, jak bar-
dzo jest przejęty stanem pacjenta. Przypomniała sobie, co Martyn opowie-
dział jej o rodzicach Ethana. Zginęli w wypadku na morzu, kiedy Ethan
miał kilkanaście lat. Czy on teraz o tym myśli? Może stąd się bierze smutek
w jego oczach.
Przyklękła przy nim.
- Trzymasz się? - zapytała.
Zerknął na nią kątem oka. Gdy ich spojrzenia się spotkały, zrozumieli
się bez słów.
- Trzymam - odparł, przenosząc spojrzenie na mężczyznę ze znie-
kształconą twarzą. - Zatrzymałaś krwawienie. To dobrze. Wyglądał fatal-
R
L
T
nie, ale udało ci się doprowadzić go do porządku i jednocześnie uspokoić
chłopaka.
- To nie było takie trudne. - Wybierała właśnie numer szpitala. - Po-
wiem kapitanowi łodzi ratunkowej, że jesteśmy gotowi przekazać im
Shauna oraz jego matkę. W ten sposób będziemy mieli większe pole ma-
newru. I poproszę, żeby dwóch członków załogi pomogło nam przenieść
ojca na deskę.
Przytaknął, więc wzięła sprawy w swoje ręce, podczas gdy on czuwał
przy najciężej poszkodowanym. Chwilę pózniej członkowie załogi łodzi
ratowniczej pomagali kobiecie i jej synowi przejść na swój pokład.
- Umiesz to robić - stwierdził Ethan. - Jesteś opanowana, zorganizo-
wana i konkretna. Być może stryj miał powody uznać, że idealnie pasujesz
do jego planów. On wiele nie mówi, ale w jego głowie dzieje się bardzo
dużo.
Zwracając się do niej, nie przestawał czuwać nad parametrami życio-
wymi rannego, a ona patrzyła na niego z podziwem. Oto człowiek oddany
pracy. Dostrzegała to we wszystkich jego poczynaniach. Nie odstępował
poszkodowanego, dopóki go nie ustabilizował.
- Od samego początku tej akcji jesteś skoncentrowany na pacjencie -
odwzajemniła komplement. -Nie zmarnowałeś ani sekundy i jesteś przygo-
towany na każdą sytuację.
- Nie ruszamy się bez niezbędnego sprzętu - odparł. - Nasz samochód
jest zawsze gotowy do akcji, dlatego czekał w gotowości na twoją decyzję.
Niedługo się wahałaś... i to nas zaskoczyło. - Spojrzał na nią spod pół-
przymkniętych powiek. - Co więcej, nie wiedziałaś, że przyjdzie ci praco-
wać ze mną.
R
L
T
96
Nie odpowiedziała. Nie da się sprowokować. Ludzie z łodzi ratunkowej
pomogli im przełożyć na nosze poszkodowanego z podejrzeniem urazów
wewnętrznych, po czym przenieśli go na swój pokład. Zajęli się również
drugim mężczyzną.
Niedługo potem ofiary wypadku były już w drodze do szpitala. Ethan
jechał za karetką, zapewne z chęci dowiedzenia się, co będzie się działo z
jego pacjentem. Po drodze nie rozmawiali o tym, co ich wcześniej poróżni-
ło ani co zrobią dalej.
Amber sama zdecydowała się na pracę ze służbami ratunkowymi, więc
uznała, że musi się pogodzić z tym, że znalazła się u boku Ethana. Nie bę-
dzie się broniła. Niech Ethan robi, co chce. Poznała już możliwości swoje-
go przeciwnika, więc od tej pory mają wyrównane szanse.
Tego dnia pracę skończyła po lunchu. Przystała na taki układ, bo po-
zwalał jej aż do wieczora obserwować Martyna albo zwiedzać wyspę. Je-
dyną wadą tego układu było to, że gdy schodziła z dyżuru, jej pacjenci
nadal znajdowali się na bloku operacyjnym.
- Zadzwonię, żeby ci powiedzieć, jak poszło -obiecał Kyle. - Ethan też
prosił o informacje. Pojechał do nowego wypadku.
- Dzięki, Kyle. - Najbardziej niepokoiła się o mężczyznę z obrażeniami
wewnętrznymi. Pocieszała się myślą, że znalezli się na miejscu wypadku w
ciągu kilku minut, a w takich sytuacjach te minuty mogą zadecydować o
przeżyciu.
Gdy godzinę pózniej zjawiła się w domu głównym, w progu powitał ją [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl