[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Beatrice Hyde cierpko, wprowadzajÄ…c jÄ… do zagraconego salonu
- co Broad sÄ…dzi o kobietach zajmujÄ…cych siÄ™ profesjonalnie
ogrodami?
Gussy skinęła głową.
- Chętnie przy tarłabym nosa temu nieznośnemu zarozu-
mialcowi, ale boję się, że to strata czasu. - Pani Hyde wzruszyła
ramionami.
- Jellicoe ma tylko jeden głos.
- Czy pani naprawdÄ™ myÅ›li, że ktokolwiek w komisji odwa­
ży się sprzeciwić jego wyborowi?
- Nie dowiemy się, jeśli nie spróbujemy. - Gussy sama zdzi-
wiła się, skąd w jej głosie taka stanowczość.
- Jest w tobie duch walki, młoda damo. Chociaż prawdopo-
dobnie skierowany w niewłaściwą stronę.
Mimo surowego tonu, w oczach Beatrice Hyde Gussy za-
KOCHLIWA AUGUSTYNA 121
Aażyła błysk zainteresowania. A może to była zwykła złośli-
wość? I nagle usłyszała słowa, w których sens na początku nie
mogła uwierzyć:
- Ale chciaÅ‚abym usÅ‚yszeć, co ci chodzi po gÅ‚owie, pa­
nienko.
- Ukradłaś mi mydło - rozległ się gruby głos tuż przy uchu
Gussy.
Podskoczyła przerażona. Zupełnie dosłownie znalazła się
nad ziemiÄ…. LÄ…dujÄ…c, wzbiÅ‚a w powietrze fontanny żwiru i bo­
leśnie wbiła łokcie w żebra Jeda. Co mu się słusznie należało
za podejście jej tak znienacka. Potem plecami uderzyła w drzwi
furgonetki i zamknęła je z hukiem.
Co? - zapytała zdumiona, ale zaraz potem poprawiła się,
biorąc za wzór wyniosły styl bycia pani Hyde, któremu miała
okazjÄ™ przypatrywać siÄ™ przez dwa minione dni. - Czy zechciaÅ‚­
byś powtórzyć, co powiedziałeś?
- Ukradłaś moje mydło. W każdym razie zniknęło po...
tamtej nocy. I dzisiaj znowu. - Jed uśmiechnął się z przymusem.
A przecież dzisiaj też byłaś w wozowni, prawda?
została przyłapana na gorącym uczynku.
- Ja tylko... Godfrey potrzebował kilku przypraw,które tam
zostawiłam. Babka zaplanowała na dziś wieczór jakiś szalenie
wymyślny obiad i dlatego rano, rzeczywiście, weszłam do two-
jego mieszkania. Sprawdziłam, że nie ma cię w domu... To
trwało nie dłużej niż dziesięć sekund. Niczego nie dotykałam
- nie powie mu oczywiście, jak bardzo chciała dotknąć jego
rzeczy - i niczego nie ukradłam!
Po czym, pamiętając o zachowaniu godności, uniosła wyso-
ko głowę i dorzuciła:
- A już na pewno nie wzięłam twojego mydła!
- Ale go nie ma.
122 KOCHLIWA AUGUSTYNA
- Wcale się nie dziwię. Pewnie spuściłeś je do kanalizacji
Jeśli ktoś używa takich tanich, byle jakich hotelowych mydeł...
I mimo że na jego widok dostała gęsiej skórki, mimo że wargi
miała suche z pożądania, a kolana miękkie jak wosk, złap Ja
stos książek, które kazała jej przeczytać pani Hyde, dorzuciła
na wierzch wiązkę mieczyków oraz lwich paszczy, i odmasze-
rowała jakby nigdy nic. Jakby nie kochała się z Jedem zaledwie
osiem dni i dziewiętnaście godzin temu, z możliwością pomyłki
do trzydziestu minut w jednÄ… lub drugÄ… stronÄ™.
Jed odebrał jej część książek i poszedł za nią.
Trzyma się blisko, pomyślała, żebym nie mogła zatrzasnąć
drzwi na jego nosie. Ale przecież nie złościła się na niego aż tak,
żeby łamać mu nos, który i tak był już złamany i nastawiany.
Poza tym byli teraz kolegami po fachu, w pewnym sensie
oczywiÅ›cie, a jÄ… stać byÅ‚o na okazanie mu zawodowego sza­
cunku.
Popatrzyła na niego spod oka. Wyglądał czerstwo i zdrowo,
ale wokoło ust pojawiły mu się zmarszczki, których przedtem
nie zauważyła.
I nic nie mówił, co było bardzo deprymujące. Przyglądał się
jej swoimi niebieskimi oczami z uwagą i intensywnością, która
ożywiÅ‚aby niejednego Frankensteina. Nie byÅ‚a w stanie wytrzy­
mać jego wzroku. Bała się, że gdyby odrzucił ją jeszcze raz, nie
zniosłaby tego.
Zostawiła książki na stoliku w holu i stała, nieruchomo przy-
ciskając kwiaty do piersi. Jed zaczął odczytywać tytuły grubych
tomów. Kompletny zielnik Culpeppera, Przydomowe ogrody
w średniowiecznych gospodarstwach. Poradnik.
- No, no! Czyżbyś robiła projekt jakiegoś ogrodu?
Traktował ją protekcjonalnie, nie miała co do tego wątpli-
wości.
- Musisz wiedzieć, że pracuję teraz zawodowo - oznąjmiła
KOCHLIWA AUGUSTYNA 123
lodowatym tonem i zabrała się do odejścia, mimo że dałaby
wszystko za kilka słów wsparcia i zachęty z jego strony.
- Gussy, zaczekaj.
- MuszÄ™ wstawić kwiaty do wody - mruknęła i nie od­
wracając się, wpadła do spiżarni. Wrzuciła kwiaty do głębokiej,
kamiennej umywalni i odkrÄ™ciÅ‚a kran na caÅ‚y regulator. Jed na­
tychmiast zmniejszył strumień wody, czym uratował kwiaty od
zniszczenia. Potem zaczął układać je delikatnie w zlewie.
Gussy obserwowała jego dłonie. Nie pamiętała już, dlaczego
tak siÄ™ zÅ‚oÅ›ciÅ‚a. MyÅ›laÅ‚a tylko o tym, że jeszcze niedawno po­
dobnie delikatnymi ruchami rozpalił do białości jej ciało...
- Gussy? Opowiesz mi o tym?
Z trudem oderwała oczy od jego rąk. Wzięła głęboki oddech
i zapatrzyła się na półki.
- Mam pracÄ™.
Nie przyznaÅ‚a siÄ™ jednak, że nie dostanie żadnego wynagro­
dzenia, dopóki nowa wersja ogrodu firmy Beatrice Hyde nie
znajdzie pierwszych nabywców.
To wspaniale! - Nie było wątpliwości, że Jed szczerze się
cieszy. -GratulujÄ™.
Nie ciesz się zbyt wcześnie, bo będziemy konkurentami.
Stajemy do konkursu na ogród w Pequot.
- Stajemy? - Włożył do wody ostatni kwiat i popatrzył na
niÄ… zaciekawieniem.
- Jestem asystentkÄ… Beatrice Hyde.
- Beatrice Hyde? - Zdziwiony potrząsnął głową. - Myśla-
łem, że jest na emeryturze.
- Nie całkiem.
- Ho, ho, ho!
- Nie jesteś zły?
- Skądże. %7łyczę ci powodzenia. Niech lepszy projekt wygra.
Gussy była troszeczkę rozczarowana. Z drugiej strony jednak
124 KOCHLIWA AUGUSTYNA
okazało się, że jest w stanie z nim rozmawiać. Może kiedyś
spotkają się jak równy z równym?
- Czy to znaczy, że... że jesteśmy...
- Jesteśmy...? - powtórzył niskim głosem, czekając, aż do
kończy.
- ...znowu przyjaciółmi?
- Nie. - Pokręcił głową.
Jak to? Czyżby znowu się pomyliła?
- Jesteśmy kochankami. - Jed uniósł dłonią jej brodę i zmu-
sił, żeby spojrzała na niego. - Nigdy nie przestaliśmy nimi być.
Patrzył na nią z takim oddaniem, że nie mogła powstrzymać
Å‚ez.
- Nie zauważyłam, żebyśmy nimi wciąż byli - mruknęła.
- Mało znacząca przerwa. - Przyciągnął ja do siebie. - Za
raz to naprawimy.
- Bardzo tego pragnę  szepnęła, wdychając jego zapach
znajomy i wytęskniony.
- Przepraszam, że zrobiłem ci przykrość... - Delikatnie pie-
ścił jej kark i plecy.
- Teraz wiem, że ja też uraziłam twoje uczucia. Mogłeś [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •