[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bardzo przystojnego wÄ…sacza:
- A panu powiem, panie nadinspektorze, że po rozmowie z konsulem dośd długo konferowałem przez
telefon z paoskim szefem... Jak on siÄ™ nazywa?
- Racer.
- A tak, Racer. No cóż, proszę pana, my nie prosiliśmy o pomoc paoskiego wydziału.
- Wiem o tym - uśmiechnął się Jury i pomyślał, że Lasko będzie musiał się wytłumaczyd ze swego
manifestowanego ostatnio przywiązania do stratfordzkiego wydziału kryminalnego.
- Poprosiłem nadinspektora Jury'ego - odezwał się Lasko spod nasuniętego na czoło kapelusza - żeby
poszedł i porozmawiał z Farradayem, bo ten facet okropnie się awanturował. Nie chciał mied do
czynienia z miejscowymi glinami, tylko ze Scotland Yardem. W ich pojęciu jedyną na świecie policją poza
FBI jest Scotland Yard. Nie sÅ‚yszeli nawet o francuskiej S?reté ani o...
- Tak, tak, tak, już dobrze - powiedział sir George z niecierpliwym gestem, przerywając ten przegląd
policji świata. - Pan Jury jest tak uprzejmy, że nam pomaga. Jednakże - tu ponownie zwrócił się do
Jury'ego - paoski szef jest trochę niezadowolony z tego, że pan angażuje się nieoficjalnie...
Sir George mówił dalej, cytując uwagi Racera, ale Jury kompletnie się wyłączył, bo przecież znał to
wszystko na pamięd.
Wyglądało na to, że po skooczeniu perory sir George jest zadowolony, że udało mu się dad dobitnie
do zrozumienia, iż policja hrabstwa Warwickshire wciąż potrafi zajmowad się własnym rewirem. Zaraz
też, chod niechętnie, skinął głową w stronę Jury'ego.
- Paoski szef mówi, że musi pan do niego zadzwonid.
- Oczywiście, zrobię to.
Jury bez wątpienia nie kiwnąłby palcem bez instrukcji starszego nadinspektora Racera. Jasne, że
zamierzał do niego zadzwonid.
- Z pewnością między zamordowaniem tej kobiety i zniknięciem chłopca istnieje jakiś związek. Bo
istnied musi - powiedział ponuro sir George.
Jury zgadzał się, ale milczał.
- Kto jeszcze uczestniczył w tej cholernej wycieczce? I kto ją zorganizował?
Lasko przejrzał swój leżący na stole notes.
- Człowiek nazwiskiem Valentine Honeycutt jest dyrektorem...
- Boże miłosierny, ależ ci Amerykanie lubują się w wyszukanych imionach.
- On nie jest Amerykaninem - powiedział Lasko. - To Brytyjczyk.
Sir George odchrzÄ…knÄ…Å‚.
- Tak czy inaczej, to pan z nim porozmawia.
Lasko, nie patrząc na Jury'ego, kiwnął tylko głową, po
czym objaśnił swemu szefowi, jak wyglądają wycieczki organizowane przez firmę Honeysuckle Tours.
- Co z innymi uczestnikami?
- Oprócz rodziny Farradayów, których jest pięcioro, Lady Dew z bratanicą, niejaki George
Cholmondeley...
- Tylko mi nie mówcie, że to też Amerykanie.
- Nie, nie. Lady Dew z bratanicÄ… mieszkajÄ… na Florydzie od...
- A czy ta Bracegirdle pochodziła z tego samego miejsca co one?
- Nie. Sarasota to nie to samo co Tampa.
Sir George odchrzÄ…knÄ…Å‚ po raz drugi.
- I to już wszyscy?
- Jest jeszcze niejaki Harvey Schoenberg. - Lasko zamknął notes. - Wygląda na to, że był najbliżej z
chłopakiem Farradayów, ale twierdzi, że nie widział go od kilku dni. A poza tym nikt z tej wycieczki nie
był zaprzyjazniony z tą Bracegirdle. Tego jestem pewien.
- Nie znaleziono jeszcze żadnych dowodów. - Ciężkie westchnienie sir George'a zabrzmiało tak,
jakby ciało Gwendolyn Bracegirdle znaleziono nie przed dwudziestoma czterema godzinami, lecz przed
dwoma tygodniami. - Oprócz tego. - Wziął do ręki program teatralny. - Co, u diabła, morderca mógł mied
na myśli, pisząc:
Sczeznie pięknośd każdej rzeczy,
Czas jÄ… skazi i zniweczy;
Sir George pokręcił głową.
- Co to niby ma byd? - zapytał.
- Wiersz - odrzekł Lasko, wycierając nos dużą chusteczką.
Sir George zmierzył go lodowatym spojrzeniem błękitnych oczu.
- Wiem, że to wiersz, do diabła. Moje pytanie brzmi: ..Co to za wiersz" i  dlaczego"?
Lasko wzruszył ramionami.
- Przykro mi, ale...
- Nie podoba mi się ta historia, bo wygląda na to, że jest to wiadomośd. A ja nie lubię wiadomości
pozostawianych dla policji na miejscu zbrodni.
Jury też ich nie lubił. Ta kartka zmroziła mu krew w żyłach, bo była sygnaturą, swego rodzaju
liścikiem miłosnym, jakie psychopaci w typie Kuby Rozpruwacza lubią pisad do policji.
Co więcej, problem polegał na tym, że tego rodzaju mordercy rzadko poprzestawali na jednym
takim liściku.
Cyclamen Dew demonstrowała fałszywie niebiaoski, aż nazbyt skromny sposób bycia osoby, która nie
będąc urodzona do świętości, została do niej zmuszona. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •