[ Pobierz całość w formacie PDF ]
obchodzi mnie, czy wygrasz, czy nie, cholera, obchodzi mnie tylko to, co siÄ™ do tej pory
stanie... z tymi ludzmi, z tobÄ…. Nie zastanowisz siÄ™, co robisz? Czy wreszcie zrozumiesz, ja-
kie to niebezpieczne?
Ale Dani zamknęła powoli oczy i odwróciła głowę. Próbowała się uspokoić, zmobili-
zować siły i nie przyjmować do wiadomości tego, co mówił, odtrącić jego samego... i nie
potrafiła.
- Ja... wiem, Nick - udało jej się w końcu wykrztusić. Zabrzmiało to dosyć spokojnie,
choć w środku dygotała. - Nie jestem całkowicie pozbawiona uczuć. Ja też się martwię. -
S
R
Odwróciła się do niego, błagając jeszcze raz wzrokiem, by zrozumiał. - Ale musimy to do-
prowadzić do końca. Też mi się to wszystko nie podoba... Nie chcę niczyjej krzywdy. Ale
mam swoje zobowiązania, dobrze wiesz, że nie możemy tego tak nagle przerwać... Nie
utrudniaj mi, proszÄ™...
- Dani. - Wymówił jej imię tak cicho, że ledwie je usłyszała. Czułość mieszała się w
jego oczach z bólem, złagodniały rysy twarzy. Trzymał ją teraz lekko za ręce. - Dani, ja
wiem. Znam wszystkie fakty, znam zasady, wiem, że moje słowa niczego nie zmienią... Ale
bojÄ™ siÄ™ o ciebie. Dani...
- Czasami i ja się boję - wyszeptała, nie zdając sobie sprawy, co mówi.
Nick przymknął powieki, żeby ukryć uczucie, które nagle rozbłysło w jego oczach.
Bardzo powoli pochylił się nad nią. Dotknął ustami jej czoła. Była w tym geście skrywana
tęsknota i trzymane na wodzy pożądanie, był to jakby symbol bezsilności wobec spraw, nad
którymi i tak nie są w stanie zapanować. I wtedy coś w niej pękło. Otoczyła go ramionami i
zaciskając je konwulsyjnie przywarła doń całym ciałem. Pragnęła tulić się do niego i być
przytulana, pragnęła, by ją pocieszał i wspierał radą. Pragnęła, by uwolnił ją od cierpienia.
Nick, doskonale ją rozumiejąc, z rezygnacją uznał jej racje i odwzajemnił ten uścisk
bardziej z rozpaczą niż pożądaniem. Uczucia, które ich ogarnęło, nie można było nazwać
namiętnością. Rozpacz - to właściwe słowo. Kiedy dłońmi szukał pod szlafrokiem jej ciała,
ona dotarła już do jego intymnego miejsca. Poddawali się jedno drugiemu bezwarunkowo,
na równych prawach, żadne nie było tu zwycięzcą, żadne pokonanym. Kochali się bardziej
psychicznie niż fizycznie, z pasją, z wyzwaniem, niszcząco. Akt ten wstrząsał podstawami
wszystkiego, co każde z nich pragnęło uznać za prawdę, momentami napełniał rozkoszą, by
zaraz gwałtownie rozdzielić. Byli wstrząśnięci, poruszeni, zjednoczeni w jakiś przedziwny,
niewytłumaczalny sposób, zrozumiały jedynie dla najgłębszych zakamarków ich dusz. Byli
wobec siebie brutalni. Zadawali jedno drugiemu ból. Pocieszali się. Kochali w ciszy i w po-
czuciu beznadziei.
Leżeli potem w zmiętej pościeli, zalani powodzią jasnego światła, a w rynnach szu-
miała woda, ustanawiając kontrapunkt dla ich spazmatycznego oddechu. Kiedy Dani zady-
gotała, Nick sięgnął po prześcieradło i naciągnął je na oboje, a potem przygarnął Ją do sie-
bie. Wtuliła się w niego, szukając tam ciepła i siły. Czuła, jak jego mięśnie nadal drżą po
fizycznym wysiłku. Odnosiła wrażenie, że jej własne ciało już do niej nie należy. Mrowiło,
S
R
było zdrętwiałe, wyczerpane i wrażliwe, reagowało na każdą jego cząstkę nasycone, a mimo
to wygłodniałe. Nie potrafiła zbliżyć się do niego tak, jakby chciała. Wciąż go pragnęła. A
przecież nie mogła sobie na to pozwolić.
Po pewnym czasie Nick zgasił jedną z lamp i pokój spowiła łagodna poświata barwy
piasku. Gładził nieobecnym ruchem jej włosy. Oddychał już równo, pot na skórze wysychał.
Obejmował ją, a ona cierpiała w duchu, bo nic między nimi nie zostało rozwiązane. Nic się
nie zmieniło. I on też o tym wiedział.
- Nie przyszedłem tutaj z tym zamiarem - odezwał się cicho.
- Wiem - wyszeptała, ale nie potrafiła na niego spojrzeć.
Ona też do tego nie dążyła i teraz nie wiedziała, czy ma się cieszyć, czy żałować.
- Chciałbym pozostać w tobie na zawsze, bo tylko wtedy naprawdę jestem z tobą.
Chcę się tobą opiekować i tulić cię... chcę, żebyś się na mnie wspierała. - Jego dłoń znieru-
chomiała. Głos miał głuchy. - Ale właściwie nic się nie zmieniło, prawda?
Owszem. Wszystko się zmieniło. Wszystko z wyjątkiem tego, co ich dzieliło.
- Ja też tego pragnę, Nick - powiedziała z wysiłkiem. - Tak bym chciała... - Głos się
jej załamał.
- Już za pózno na wyrażanie życzeń, Dani. - W głosie Nicka zabrzmiała niespodzie-
wanie twarda nuta. Wyczuła, jak sztywnieje na całym ciele, a potem z wysiłkiem rozluznia.
- Dani - podjÄ…Å‚, przyciÄ…gajÄ…c jÄ… mocniej do siebie. - Rozumiem, jak traktujesz swojÄ… pracÄ™.
Rozumiem twoje poświęcenie i szanuję je. Wiem, dlaczego to robisz i nawet cię za to po-
dziwiam. Ale, kochana, na tym świat się nie kończy. Są inne równie szlachetne zajęcia, inne
tak samo wielkie sprawy. Nie pozwól, by twoja praca okradła cię z życia.
Zwinęła dłoń w pięść i przycisnęła mu ją do piersi. Pod nadgarstkiem czuła, jak bije
mu serce.
- Nie mów tak, Nick...
- Wysłuchaj mnie, kochana. Tylko wysłuchaj - mówił, starannie ukrywając napięcie. -
Wiem, że zmiany są konieczne. Pod tym względem nigdy nie kwestionowałem twoich racji,
prawda? Tak samo jak ty, chcÄ™ jak najlepiej. Dla wszystkich. I te zmiany nadejdÄ…, ale w
swoim czasie. Możemy pracować razem, by tego dopilnować. Nie trzeba zaraz rewolucji,
jaką tu wzniecasz. Gdybyś dała nam szansę, pozwoliła mi pracować nad przyspieszeniem
zmian razem z tobą, a nie przeciwko tobie, moglibyśmy coś osiągnąć. Tylko daj nam szansę.
S
R
Dani leżała bez ruchu u jego boku. Serce waliło jej jak młotem. Tak, dobrze wiedział,
jak ją podejść. Był takim samym mistrzem swojej logiki, jak ona swojej. Nie może się do-
wiedzieć, jak bardzo chciałaby mu uwierzyć. Jakże łatwo byłoby teraz mu ustąpić. Powie-
dzieć, że ma rację, chociaż była przekonana, że jest w błędzie. Złożyć w jego ręce swój los,
by pokierował nim uwalniając ją wreszcie od brzemienia, które tak długo już dzwiga.
Razem. To jedno słowo uparcie kołatało jej w myślach. Chciała być z nim. Nie zro-
zumiała wprawdzie, co miał na myśli mówiąc, że mogliby pracować razem... To jakiś nie-
dorzeczny pomysł. Z góry skazany na niepowodzenie. Ale być razem... O, Boże. Jakże tego
pragnęła.
- Nick, ja... - wydusiła z siebie.
Ale Nick wyczuł jej odmowę, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć. Napiął mięśnie,
by zaraz je rozluznić. Był znużony i przybity. Podniósł powoli głowę, spojrzał w sufit i za-
klÄ…Å‚ pod nosem.
- Poddaję się - powiedział po chwili głucho, ale stanowczo. - Nie będę już do tego
wracał.
- Nick... - Dani uniosła się troszkę i spojrzała na niego, ale uciekł wzrokiem w bok. -
Ja nie mogę ot tak sobie odejść. Nie mogę zrezygnować. - Jak mógł znowu wciągać ją w
walkę? Jak mogłaby żyć ze świadomością, że oddała punkty walkowerem? Niechże to zro-
zumie. - Nick... - Oddech, jaki zaczerpnęła w płuca, był symbolem wielkiej odwagi, na którą
musiała się zdobyć, żeby mówić dalej. W jej głosie pobrzmiewała jednak błagalna nutka. -
Pozwól mi tylko skończyć tę sprawę. Ja muszę to wygrać. Potem... jak już będzie po
wszystkim... zastanowiÄ™ siÄ™. ObiecujÄ™.
Znowu zaklął, cicho i dosadnie. Dani skurczyła się w sobie. Oczy Nicka błądziły
bezmyślnie po poplamionym suficie. Malowała się w nich zaciętość i pustka.
- Nie wierzę ci - wycedził powoli. - Skończysz tę robotę, a potem każda następna bę-
dzie tą najważniejszą. Jeszcze jedno miasto, które nie będzie się mogło bez ciebie obejść,
jeszcze jeden okrzyk wojenny, któremu nie będziesz mogła się oprzeć, a potem, zwycięska
[ Pobierz całość w formacie PDF ]