[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żałobę. Tym razem zwróci się do mnie po pociechę i wezmiemy
wreszcie ślub, jak powinno to stać się od samego początku.
Poprowadziła ją do sąsiedniej komnaty, z której wychodziło się
na schody, a potem zatrzymała się tuż nad ich krawędzią. Jocelyn
wiedziała, że nie wolno jej zbliżać się do schodów, Rhona jednak
zmusiła ją, by postąpiła naprzód.
- Tym razem wina nie spadnie na niego. Nikt nie będzie miał
wątpliwości, że popełniłaś samobójstwo.
- Rhona, on mnie nie kocha.
- To nie ma znaczenia. Z Kenną czekałam zbyt długo i dlatego
wyglądało na to, że to on ją zabił. Tym razem nie będę zwlekać.
- Rhona, nie rób tego!
jane+anula
ous
l
da
-
scan
270
Głos Connora odbił się echem od ścian wieży. Jocelyn się
uśmiechnęła. Próbowała spojrzeć w tę stronę, ale przed oczami miała
tylko coraz głębszy mrok.
- Connor! Ja tylko chcę sprowadzić Jocelyn na dół z komnaty
Kenny. Uparła się tu przyjść i okazać ci nieposłuszeństwo.
- Rhona, zaczekaj tam. Wejdę na górę.
Ruszył w górę po schodach, ale Rhona ostrzegła go krzykiem,
by się nie zbliżał. Serce zamarło mu w piersi, gdy spostrzegł Jocelyn,
słaniającą się na nogach nad ostatnim stopniem. Obejrzał się szybko.
Duncan był o trzy stopnie niżej. Rurik dotarł dopiero do pierwszego
podestu. Connor przestąpił kolejny schodek, a potem jeszcze jeden i
usłyszał krzyk Jocelyn. Rhona popychała ją w stronę krawędzi
schodów.
- Puść ją, Rhona, puść ją, a pozwolę ci stąd odjechać!
wykrzyknął przerażony.
Usłyszał przekleństwo rzucone przez Duncana, ale gotów był
obiecać Rhonie wszystko, byleby tylko zapewnić Jocelyn
bezpieczeństwo.
- Connor, gdy ona spadnie, będziesz mógł znowu się ożenić.
Tym razem wszyscy będą wiedzieli, że sama odebrała sobie życie.
Będziemy mogli wziąć ślub. Tak miało być od samego początku.
Ta kobieta jest szalona, pomyślał Connor. Jedno niewłaściwe
słowo z jego strony mogło kosztować życie Jocelyn. Oczywiście nie
mógł wykluczyć, że Rhona
jane+anula
ous
l
da
-
scan
271
już ją otruła. Oblał się zimnym potem na myśl o tym, że jego
żona być może już w tej chwili umiera.
- Wiem, Connor, że ją pokochałeś, ale tym razem nikt ciebie nie
będzie winił. Wszyscy będą wiedzieć, że zginęła z własnej ręki.
- Rhona, co jej dałaś? Czy to ten sam napar, który dawałaś
Kennie i przez który traciła dzieci? - Nie miał pojęcia, skąd taka myśl
przyszła mu do głowy, ale gdy już wypowiedział te słowa, nabrały
one sensu. Podobna sytuacja, podobne objawy i ta sama osoba -
Rhona.
- Wiedziałeś o tym?
Connor uświadomił sobie, że Rhona spowodowała śmierć
przynajmniej czworga jego dzieci. Niezależnie od tego, co zdarzy się
za chwilę, mogła już pożegnać się z życiem.
- Nie, nie tym razem. Dałam jej tylko środek nasenny.
Powiedziałam jej, że jeżeli będzie robić to, co jej każę, nie poczuje
żadnego bólu.
- Bólu? - powtórzył Connor.
- Od upadku - wyjaśniła Rhona z uśmiechem, odgarniając włosy
z twarzy Jocelyn. - Lubię ją, Connor, naprawdę ją lubię. Była dla mnie
milsza niż Kenna i nie chcę, żeby cierpiała. Czekam teraz, by napój
podziałał tak, żeby w ogóle nie wiedziała, co się dzieje.
- Rhona, proszę, nie spychaj jej. - Udało mu się podejść o dwa
schodki wyżej, nie zwracając jej uwagi. -Odsuń się od tej krawędzi.
jane+anula
ous
l
da
-
scan
272
- Nie muszę jej popychać, Connor. Wystarczy, że ją puszczę.
Sama uczyni ostatni krok. Z Kenną też by tak było, gdybyś się nie
wtrącił. Tyle czasu straciliśmy.
A więc ona spowodowała nie tylko poronienia, ale oszołomiła
Kennę naparem nasennym i doprowadziła do jej śmierci, a on w ogóle
nie zdawał sobie z tego sprawy! Tak był skupiony na własnym
cierpieniu, że nie przyszło mu nawet do głowy, by podejrzewać
RhonÄ™.
- Jestem taka zmęczona, muszę się położyć - wymamrotała
Jocelyn.
- Za chwilę będziesz mogła odpocząć.
- Jeśli cokolwiek jej się stanie, ty również nie przeżyjesz -
ostrzegł Connor. - Oddaj mi Jocelyn, a potem możemy porozmawiać o
twoim wyjezdzie.
Tym razem, gdy przysunął się o schodek bliżej, Rhona stanęła za
plecami Jocelyn, zasłaniając się nią jak tarczą. W tym momencie
zauważyła gromadę na dole przy schodach. Connor spostrzegł, że traci
pewność siebie. Gdyby zepchnęła Jocelyn teraz, nie zdążyłby jej
pochwycić, a gdyby sama również zdecydowała się skoczyć, nie
byłoby szans na uratowanie żadnej z nich.
Dotarł do podestu i zatrzymał się. Dostrzegł, że Jocelyn opiera
się całym ciałem na swej towarzyszce. Najwyrazniej nogi nie były już
w stanie jej utrzymać. Rhona również traciła siły. Connor
ostrzegawczo skinął głową w stronę tych, którzy stali na dole i
wyciągnął do Rhony rękę.
jane+anula
ous
l
da
-
scan
273
- Chodz tu, zostaw ją na górze - powiedział łagodnie. - Oddalę ją
i będziemy razem.
- Mówiłam ci przecież, że on mnie nie kocha - usłyszał szept
Jocelyn.
Z przerażeniem zauważył, że pod jego żoną uginają się nogi.
Rhona próbowała ją podtrzymać, ale nie dała rady. Zanim Connor
zdążył się poruszyć, strzała wystrzelona przez Rurika przeszyła szyję
Rhony, powodując natychmaistową śmierć. Connor rzucił się w stronę
Jocelyn i pochwycił ją w ostatnim momencie. Duncan natychmiast
znalazł się przy nim.
Jocelyn była już mocno uśpiona. Zaniósł ją do sypialni i położył
pośrodku łoża, pozostawiając Dunca-na i Rurika, by zajęli się ciałem
Rhony. Jeśli to, co mówiła, było prawdą, Jocelyn po prostu spała i jej
życiu nie groziło niebezpieczeństwo. Czy jednak mógł wierzyć
słowom szalonej kobiety, która zabiła jego pierwszą żonę?
Rozdział dwudziesty pierwszy
- Czujesz siÄ™ lepiej?
Nie spała, ale zielonkawy odcień jej policzków ostrzegł go, że za
chwilę będzie miała mdłości. Pochwycił nocne naczynie i przytrzymał
jej głowę, gdy wstrząsały nią torsje, a gdy atak minął, pomógł jej się
położyć.
- Czujesz siÄ™ lepiej?
jane+anula
ous
l
da
-
scan
274
- Tak, teraz już lepiej - szepnęła.
- Margaret mówiła mi, że wymioty przynoszą ulgę i że to lepsze
niż przeczekiwanie. Nie wierzyłem jej - powiedział.
- Uwierz jej. Miała rację.
Zaniósł śmierdzące naczynie do drzwi. Ledwo je uchylił,
usłyszał głośne szepty. Jocelyn zauważyła zgromadzoną na korytarzu
grupkÄ™.
- Jak widzicie, obudziła się - oznajmił Connor.
- Dzień dobry, Jocelyn! - zawołał Rurik, machając ręką. - Jak na
kogoś, kto o mało co nie znalazł się na tamtym świecie, wyglądasz
doskonale.
- Jak się czujesz? - zapytała Margaret.
Obok niej stał Hamish, za nimi Ailsa z pochmurną twarzą i
ramionami skrzyżowanymi na piersiach. Duncan skinął głową, ale nic
nie powiedział.
- Widzieliście ją, a teraz idzcie stąd - rzekł Connor głośno i
zatrzasnął drzwi. - Przepraszam - dodał po chwili.
Jocelyn leżała na łóżku uśmiechnięta. To chyba była dobra
wróżba na przyszłość.
- Jak długo spałam? - zapytała, podnosząc się na łokciach.
- Całą resztę wczorajszego dnia i sporą część dzisiejszego.
Usiadł obok niej i ujął jej dłoń w swoje. Przypomniała sobie
pierwsze słowa, jakie do niej powiedział i zapytała:
- Dlaczego pytałeś, czy czuję się lepiej?
- Teraz już wiesz, że Kenna nie odebrała sobie życia.
jane+anula
ous
l
da
-
scan
275
- Rhona powiedziała, że podała Kennie napój usypiający i
przekonała ją, że jej śmierć będzie dla ciebie wyzwoleniem. Kenna
zmarła, wierząc, że robi to dla twojego dobra. Ty zaś wierzyłeś, że
sama odebrała sobie życie. Wiem, bo powiedziałeś to, kiedy leżałeś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]