[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podpisuje się w odpowiednim miejscu. Kiedy to już nastąpiło, kapitan rozkuł ich
- najpierw Helen, potem Petera - a potem wskazał brodą drzwi.
- Możecie teraz iść, ale tylko z tym panem do ambasady, nigdzie
indziej. Zrozumieli?
Thorn nic nie odpowiedział, tylko energicznym krokiem ruszył do wyjścia. Dopiero
kiedy znalezli się przy czekającym na nich samochodzie z ambasady, odwrócił się
do Wyatta i zapytał gniewnie:
- Co się wyprawia z tymi Rosjanami? Najpierw mato brakuje, żeby
zamordowali nas ich ludzie z mafii, a potem trzymają nas w więzieniu.
Zupełnie ich nie interesuje, że zginał jeden z ich najzdolniejszych oficerów?
Młody mężczyzna rozłożył ręce.
- Obawiam się, że nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, panie
pułkowniku. Otrzymałem polecenie, żeby wydobyć was z Szeremietie
wa i przywiezć do ambasady, gdzie niezwłocznie macie się zgłosić do
zastępcy ambasadora.
Nieco udobruchany Thorn otworzył tylne drzwiczki, przepuścił Helen i wślizgnął
się za nią ze słowami:
- Może Departamentowi Stanu uda się ożywić trochę tych durniów
na Kremlu.
Helen w milczeniu pokręciła głową i spoglądała przez szybę, podczas gdy samochód
wiózł ich na południowy wschód.
? Ambasada USA, Moskwa
Randolph Clifford był człowiekiem numer dwa w ambasadzie amerykańskiej w Moskwie,
jego gabinet, ze starannie dobranymi meblami rosyjskimi z epoki carskiej i
amerykańskimi z czasów kolonialnych, miał uświadamiać gościom z jak ważnym
przedstawicielem rzÄ…du USA majÄ… do czynienia.
Peter nie wykluczał, że korpulentny mężczyzna z grzywą siwych włosów w innych
warunkach zachowywałby się w sposób bardziej wytworny. Teraz jednak, kiedy
gniewnie zaciskał usta, a żyła na skroni pulsowała mu nerwowo, trudno było go
uznać za wytrawnego znawcę subtelnych gier dyplomatycznych.
- Proszę mnie uważnie posłuchać, agentko Gray - powiedział sta
nowczo. - Z punktu widzenia Waszyngtonu na pokładzie Biełomorskoj
Zwiezdy" dwoje naszych obywateli było świadkami strzelaniny, jaka
wywiązała się między rosyjskimi handlarzami narkotyków. Przypad
kiem znalezliście się na miejscu awantury pani, pułkownik Thorn i ma
jor Koniew.
Larry Bond
Ton dyplomaty nie dopuszczał żadnej dyskusji.
- Czy tę historyjkę wymyśliło MWD? - spytała ze złością Helen, bez
lęku wpatrując się w poczerwieniałą twarz dyplomaty. - Bo wolałabym
nie podejrzewać, iż to ktoś z moich rodaków układa bajeczki, w które
uwierzyć może jedynie dureń!
Thorn przygryzł wargi. Kiedy zastanawiał się, co potrafiłoby wyrwać Helen z
przygnębienia po śmierci Koniewa, śmiało mógł przypuścić, iż zadanie to spełni
kontakt z pierwszym z utalentowanych i starannie dobranych" amerykańskich
przedstawicieli Departamentu Stanu. Mimochodem pomyślał, że może nie stało się
zle, iż Helen nie ma teraz do dyspozycji Tokariewa, z którego korzystała na
pokładzie Biełomorskoj Zwiezdy". W przeciwnym wypadku Randolph Clifford
najpewniej wpatrywałby się w tej chwili w otwór lufy.
Clifford żachnął się, ale natychmiast sięgnął po bardziej przyjazny, niemal
ojcowski ton.
- Puszczę mimo uszu tę uwagę, pani Gray. Rozumiem, że jest pani wytrącona z
równowagi, co zrozu...
- Niech pan sobie swoją wyrozumiałość zachowa dla swojej żony, panie Clifford -
przerwała mu Helen. -Jeśli coś wytrąciło mnie z równowagi, to jedynie fakt, że,
jak się zdaje, rząd USA stara się całą sprawę schować pod korcem.
Nie panując nad sobą, Helen zerwała się i zaczęła chodzić po pokoju, Thorn uznał
więc, że teraz kolej na niego.
- W Pieczendze nie chodziło o żaden przypadek. Dwoje amerykańskich urzędników na
służbie, którym towarzyszył rosyjski współpracownik, zostało z zimną krwią
wciągniętych w zasadzkę. Czekano tam na nas, żeby nas zabić.
- Temu nie zaprzeczam, panie pułkowniku - powiedział dyplomata, najwyrazniej rad,
że może się zwrócić do mężczyzny - ale specjaliści z MWD utrzymują, że ową
zasadzkę" ludzie w mafii mogli zorganizować w pół minuty, kiedy tylko zobaczyli
was zbliżających się nabrzeżem. - Clifford pokręcił głową. - Mówiąc szczerze,
jestem zdumiony, że udało się państwu ujść z tego z życiem.
- Jeszcze bardziej zdumiony jest ten, kto to wszystko przygotował! - powiedziała
ze wściekłością Helen.
Clifford zignorował tę uwagę i ciągnął:
- Trzeba na całą sprawę spojrzeć z punktu widzenia rosyjskich władz,
panie pułkowniku. Dowody, które znaleziono na statku, są całkiem oczy
wiste. - Dyplomata stuknął w teczkę, w której znajdował się oficjalny
raport komisji śledczej. -Władowni statku znaleziono ponad pięćdziesiąt
kilogramów czegoś, co wyglądało na czystą heroinę, a co przy bliższym
zbadaniu okazało się zmielonym cukrem zmieszanym z niewielką ilością
prawdziwego narkotyku. Co więcej, całą załogę, łącznie z prawdziwym
Dzień gniewu
kapitanem Tumariewem znaleziono w innej ładowni; wszyscy byli skrępowani taśmą
klejącą i zabici strzałami w tył głowy, co jest typowym sposobem na załatwianie
porachunków w rosyjskiej mafii.
Dyplomata wstrząsnął się lekko, najprawdopodobniej na wspomnienie zdjęć, które
przedstawiono mu do obejrzenia.
Helen zatrzymała się i oparła o blat biurka.
- To o niczym nie świadczy - wycedziła. - Z wyjątkiem może tego,
iż ludzie odpowiedzialni za próbę zamachu na nas, gotowi są na bardzo
wiele, aby tylko śledztwo nie dotarło do prawdy. No i, jak widać, ame
rykańska ambasada w zgodnym współdziałaniu z MWD daje się prowa
dzić tym bandziorom na pasku!
Clifford poczerwieniał z gniewu.
- Proszę mnie posłuchać, agentko Gray. Wasze dochodzenie" bardziej przyczyniło
się do pogorszenia stosunków rosyjsko-amerykańskich niż cokolwiek innego w ciągu
ostatnich miesięcy. Ktoś z milicji w Pieczendze ujawnił coś moskiewskim
dziennikarzom i tylko wczorajszemu zamachowi na zastępcę sekretarza stanu
Carletona można zawdzięczać to, że nie znajdujecie się dzisiaj na pierwszych
stronach amerykańskich gazet. Miejscowi dziennikarze jednak uganiają się jak
pies za ogonem i nie dają spokoju Kremlowi, wyciągając z całej sprawy, co tylko
się da: zorganizowana przestępczość, znikome bezpieczeństwo ruchu powietrznego,
przemyt narkotyków, korupcja w rosyjskiej armii...
- Mało mnie interesuje miejscowa prasa i kłopoty z nią Kremla -zimno oznajmiła
Helen. - Chcę się natomiast dowiedzieć, co się właściwie dzieje w Kandałakszy i
dlaczego zginął mój rosyjski kolega!
Clifford stanowczo potrząsnął głową.
- Otóż największym problemem jest właśnie pani upór i krnąbrność,
agentko Gray, którymi to cechami pan pułkownik Thorn także zdążył
już zasłynąć. - Zastępca ambasadora poczęstował Petera wrogim spoj
rzeniem. - W jednej jedynej reakcji wszystkie rosyjskie partie polityczne
sÄ… zgodne: w oburzeniu na wasze tutaj poczynania. Od samego poczÄ…t
[ Pobierz całość w formacie PDF ]