[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Pięćdziesiąt tysięcy sztuk złota - powiedział w końcu Regis.
- Za twojego kota.
Oczy Drizzta rozszerzyły się ze zdumienia.
- ZatroszczÄ™ siÄ™ o Guenhwyvar, zapewniam ciÄ™...
Catti-brie palnęła go w potylicę.
- No wiesz, wstydz się - nachmurzyła się. - Nie oceniaj drowa tak nisko!
Drizzt uspokoił ją uśmiechem.
- Skarb za skarb? - powiedział do Regisa. - Wiesz, że muszę odmówić. Guenhwyvar nie jest
na sprzedaż, choć miałeś dobre intencje.
- Pięćdziesiąt tysięcy - parsknął z irytacją Bruenor. - Gdybyśmy tego chcieli, zabralibyśmy
drugie tyle przed odejściem!
Regis nagle uzmysłowił sobie absurdalność oferty i zaczerwienił się zakłopotany.
- Jesteś pewien, że przewędrowaliśmy świat, aby ci pomóc? - zapytał go Wulfgar. Zbity z
tropu Regis spojrzał na barbarzyńcę. - A może przyszliśmy tu za kotem - kontynuował z powagą
Wulfgar.
Osłupiały wyraz twarzy Regisa był czymś więcej, niż każde z nich mogło znieść i wybuch
śmiechu, jakiego nie doświadczyło żadne z nich już od miesięcy, zaraził nawet Regisa.
- Masz - zaproponował Drizzt, gdy już się uspokoili. - Wez to w zamian. - Zciągnął z szyi
magiczną maskę i wręczył ją halflingowi.
- Czy nie powinieneś jej nosić, zanim wsiądziemy na statek? - zapytał Bruenor.
Drizzt spojrzał na Catti-brie szukając odpowiedzi, lecz jej uśmiech pochwały i podziwu
odrzucił wszystkie wątpliwości, jakie jeszcze mogły pozostać w jego umyśle.
- Nie - powiedział. - Niech calishici myślą o mnie, co chcą - otworzył drzwi, pozwalając
porannemu słońcu zamigotać w swoich lawendowych oczach.
- Niech szeroki świat myśli o mnie, co tylko sobie chce - powiedział szczerze zadowolony,
gdy po kolei patrzył w oczy każdego z czworga swych przyjaciół. - Wiedzą, kim jestem.
Epilog
Duszek Morski rozpoczął trudny kurs na północ wzdłuż Wybrzeża Mieczy w zimowych
wichrach, lecz kapitan Deudermont i jego wdzięczna załoga zdecydowana była zobaczyć czworo
przyjaciół bezpiecznych z powrotem w Waterdeep. Wyraz zdziwienia na twarzach witał
podskakujący na falach statek, kiedy wpływał do portu Waterdeep, mijając falochron i kry lodowe.
Z całą zręcznością, nabytą przez lata doświadczeń, Deudermont bezpiecznie zacumował Duszka
Morskiego.
Czworo przyjaciół w znacznym stopniu odzyskało zdrowie i humor w ciągu tych dwóch
miesięcy na morzu, mimo trudnej podróży. Wszystko w końcu zakończyło się szczęśliwie - nawet
rana Catti-brie wydawała się być zupełnie wyleczona. Lecz jeśli podróż morska na północ była
trudna, to wędrówka przez zamarznięty kraj była jeszcze gorsza. Zima mijała, lecz srożyła się
jeszcze, a przyjaciele nie mogli sobie pozwolić na czekanie, aż stopnieją śniegi. Pożegnali się z
Deudermontem i załogą Duszka Morskiego, włożyli ciężkie płaszcze i buty i wyruszyli przez bramę
Waterdeep Drogą Handlową na północny wschód, do Longsaddle. Próbowały ich zatrzymać
zamiecie śnieżne i wilki. Zlad drogi i jej liczne drogowskazy tak były zasypane śniegiem, że można
się było ich tylko domyślać. Drow odczytywał położenie z gwiazd i słońca. Jednak jakoś przeszli i
dobrnęli do Longsaddle, gotowi do odebrania Mithrilowej Hali. Był tu już klan Bruenora z Doliny
Lodowego Wichru, gotowy do powitania ich, wraz z pięcioma setkami mężczyzn z klanu Wulfgara.
Po niecałych dwóch tygodniach generał Dagnabit z cytadeli Adbar przyprowadził osiem tysięcy
krasnoludów.
Opracowywano plany wojenne. Drizzt i Bruenor zebrali swe wspomnienia podziemnego
miasta i kopalnianych jaskiń, żeby stworzyć modele miejsca i określić siłę armii duergarów, której
musieli stawić czoła. Gdy wiosna pokonała ostatnie uderzenia zimy, na kilka dni przed
wyruszeniem armii w góry, zupełnie nieoczekiwanie przybyły jeszcze dwie grupy
sprzymierzeńców: kontyngenty łuczników z Silverymoon i Nesme. Bruenor w pierwszej chwili
chciał odesłać wojowników z Nesme, przypominając sobie, jak potraktował jego samego i jego
przyjaciół patrol z Nesme w czasie ich pierwszej wędrówki do Mithrilowej Hali i dlatego, że
zastanawiał się, na ile ten pokaz wierności motywowany jest nadzieją przyjazni, a na ile nadzieją
zysku.
Lecz, jak zwykle, przyjaciele Bruenora przekonali go. Krasnoludy mogły mieć wiele do
czynienia z Nesme, najbliższym Mithrilowej Hali miastem, gdy kopalnie zostaną otwarte ponownie,
a kuty na cztery nogi przywódca powinien z miejsca pozbyć się wszelkich złych uczuć.
* * * * *
Ich liczba była przytłaczająca, determinacja niezrównana, a przywódcy wspaniali. Bruenor i
Dagnabit prowadzili główne siły zahartowanych w bojach krasnoludów i dzikich barbarzyńców,
wypędzając z kolejnych pokoi duergarskie szumowiny. Catti-brie, ze swym łukiem, kilku
Harpellami, którzy wyruszyli w tę podróż i łucznikami z obu miast, oczyszczała boczne korytarze w
miarę, jak główne siły posuwały się naprzód. Drizzt, Wulfgar i Guenhwyvar tak, jak często to
czynili w przeszłości, działali samotnie, przeszukując przestrzenie przed i pod armią, zabijając
więcej duergarów, niż na nich przypadało.
W ciągu trzech dni górne poziomy zostały oczyszczone. W ciągu dwóch tygodni zostało
oczyszczone całe podziemne miasto. Gdy w północnych krainach wiosna nastała w pełni, w ciągu
niecałego miesiąca, odkąd armia wyruszyła z Longsaddle, młoty Klanu Battlehammer zaintonowały
znowu swoją dzwięczną pieśń w prastarych kopalniach. Prawowity król objął swój tron.
* * * * *
Drizzt patrzył z gór na odległe światła zaczarowanego miasta Silverymoon. Przedtem
zawrócono go od tego miasta - było to bolesne odrzucenie - lecz nie tym razem. Mógł iść dokąd
chciał, z głową podniesioną wysoko, z kapturem swego płaszcza odrzuconym do tyłu. Większość
świata nie traktowała go inaczej; niewielu tylko znało imię Drizzta Do Urdena. Lecz Drizzt
wiedział teraz, że nie potrzebuje się usprawiedliwiać, czy przepraszać za swą czarną skórę, a tym,
którzy niesprawiedliwie go oceniali, nie oferował niczego.
Ciężar pobieżnej oceny świata ciążył mu nadal, lecz Drizzt nauczył się, dzięki wnikliwości
Catti-brie, przeciwstawiać się temu. Jaką była dla niego cudowną przyjaciółką. Drizzt przyglądał
się jak wyrasta na bardzo szczególną młodą kobietę i był teraz zadowolony, że znalazła swój dom.
Myśl o niej - z Wulfgarem u boku Bruenora, dotykała mrocznego elfa, który nigdy nie doświadczył
bliskości rodziny.
- Jak bardzo wszyscy zmieniliśmy się - szepnął drow do górskiego wiatru.
W jego słowach nie słychać było jednak smutku.
* * * * *
Jesień ujrzała pierwsze rzezby wypływające z Mithrilowej Hali do Silverymoon, a gdy zima
została zastąpiona wiosną, handel kwitł w całej pełni. Barbarzyńcy z Doliny Lodowego Wichru
stali się ajentami, rozprowadzającymi dobra krasnoludów.
Tej wiosny poczęto także rzezbić w Hali Królewskiej - podobiznę Bruenora Battlehammera.
Dla krasnoluda, który wywędrował tak daleko od swego domu, i który widział tyle cudownych - i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •