[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tak prowadzona rozmowa mogłaby trwać w nieskończoność, ale Wainwright rozwiązał patową
sytuację, zadając jej całkiem niestosowne pytanie.
- Zdumiewające, że kobieta o pani zdecydowanych przekonaniach nie jest szczęśliwą żoną z
tuzinem własnych dzieci. Dlaczego? - Przyglądał się jej uważnie przez dłuższą chwilę. Czemu nie
wyszła pani za mąż?
Harriet nie potrafiła wydobyć z siebie ani słowa. - Jest pani przecież dobrze ułożoną kobietą
obdarzoną urokiem, gracją, ładną twarzą i zgrabną figurą. Pomyślałbym o kimś pani pokroju, gdybym
zamierzał rozejrzeć się za żoną. Czy mężczyzni w Anglii nie mają oczu? A może rozumu?
- Co takiego?!
Przysunął się bliżej. Poczuła ciepło jego oddechu na policzku, pełnego woni piwa i owsianych
placków, które dopiero co jadł. Dziwne, ale nie był to wcale zapach przykry, przypominał raczej, że
był mężczyzną z krwi i kości, a w dodatku bardzo atrakcyjnym.
- Pomijanie kobiety z taką umysłowością, nie mówiąc już o witalności, graniczy ze zbrodnią -
szepnÄ…Å‚.
Harriet z najwyższym trudem opanowała zdumienie. Zdziwiła ją nie tyle treść jego słów, ile
raczej sposób, w jaki je wypowiedział. Z tą świetną, płynną wymową mógłby nawet grać w Drury
Lane! Skarciła się w duchu za to, że pozwoliła mu zdobyć nad sobą przewagę. Tego już było za
wiele. Starając się wyglądać na obojętną, zadała mu chłodnym tonem pytanie: - Czyżby pan ze mną
flirtował?
6
Nathaniel wykrzywił usta w złośliwym uśmiechu. Nareszcie! Zabrało mu to sporo czasu i
wymagało wielu zabiegów, ale w końcu zdołał sprawić, że panna Sainthill straciła zimną krew. Nie
poszło mu tak łatwo, jak myślał, a jej reakcja też nie okazała się dokładnie taka, jakiej sobie życzył.
Spodziewał się raczej znając jej pochodzenie - że wypali mu reprymendę i wybiegnie z jadalni, a
potem szybko się spakuje i po godzinie zniknie z zamku. Właśnie tego się spodziewał. Tymczasem
wciąż siedziała i wpatrywała się w niego prawie bez śladu emocji w orzechowych oczach.
Najwyrazniej była o wiele mądrzejsza, niż przypuszczał. Intrygujące! - Czyżby pan ze mną flirtował?
- powtórzyła.
- Tak pani sądzi? - odpowiedział pytaniem na pytanie, celowo ściszając głos niemal do szeptu.
Spojrzał na nią z ukosa, przenikliwie, a potem zdobył się na uśmiech, który mógł złamać kobiece
serce. Teraz, kiedy już wiedział, że nie zniechęci jej tak łatwo do pracy w zamku, pozwolił sobie na
szczerość. Jeszcze nigdy w życiu lord Avery nie spotkał kobiety odpornej na męski urok i flirt.
Spodziewał się, że panna Sainthill skromnie spuści oczy, ale ona nadal wpatrywała się w niego.
- Pan chyba ze mną flirtuje. - Odsunęła się nieco. - Dlaczego?
- Myślę, że nie trzeba wyjaśnień. - Nathaniel nachylił się ku niej jeszcze bliżej. Jest pani
absolutnie urocza.
Kiedy to mówił, poczuł, że w jego słowach kryje się trochę więcej prawdy, niżby sobie życzył.
Mimo prostego uczesania i skromnej, praktycznej sukni naprawdę miała w sobie wiele uroku. Nie
wyróżniała się klasyczną urodą, ale za to była pełna witalności i w jakiś, jej tylko właściwy, sposób
pociągająca. Widział jej wyraziste i wcale niebrzydkie rysy, kształtny biust i pełne wargi.
Uznał, że jest typem kobiety, której atrakcyjność rośnie z wiekiem mimo upływu lat. Obserwując
jej żywą twarz, zatrzymał wzrok na lekko rozchylonych wargach, spoza których widać było rąbek
białych zębów, i poczuł nieoczekiwany przypływ pożądania.
- Urocza? Sądzi pan, że jestem urocza? - Panna Sainthill spojrzała na niego podejrzliwie i
prychnęła gniewnie, wydając najbardziej niestosowny dla damy dzwięk, jaki kiedykolwiek słyszał.
Dziwna rzecz, ale uznał go za wzruszający.
- Nie lubię kobiet, które się wdzięczą, chichoczą i zachwycają wszystkim, co powiem - odparł. -
Lubię inteligencję i dojrzałość.
- Trudno mi w to uwierzyć. - Zagryzła wargi z irytacją. - Dobrze wiem, jaki to wdzięk mężczyzni
wielbią u kobiet, wiem także, że wcale go nie mam. Zdarza się zapewne, że guwernantka łatwo daje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]