[ Pobierz całość w formacie PDF ]

najsłodszy uśmiech i pognała za nim.
 Xander, nie wygłupiaj się!  powiedziała, dotykając jego ramienia.  Oczywiście, że możesz ze mną usiąść! Tylko
się przekomarzałam.
 Mogę?  zapytał oczarowany uśmiechem, który mu posłała.  Naprawdę nie masz nic prze- > ciwko? 1
 Oczywiście, że nie  zapewniła.  Przecież I jesteś kuzynem Jules'a. A propos, słyszałam, że I ostatnio u nich mieszkasz.
Co tu robisz?
 Szukam informacji do referatu na dodat- $ kową ocenę o nekromancji stosowanej  wyjaśnił j zawstydzony.  Wiem,
wiem. Jestem potwornym * kujonem. Jules już mi to mówił. j
 Ależ nie ma w tym nic złego  skłamała gładko. ;
Usiedli. Xander odłożył na stół swoje doku- i menty i spojrzał na częściowo rozwinięty zwój, który próbowała czytać Lilith.
 Poprosiłaś o ten tekst?
 Nie, przyniósł mi go chłopak ze skryptorium.
 Masz na myśli Clovisa?  zaśmiał się Xander.  Jest doskonałym skrybą, ale jeśli spytasz go o godzinę, da ci zwój z
instrukcją konstruowania zegarków. Myślę, że lepszy będzie Przewodnik dla początkujących alchemików Skorzenego. Jest bardziej
przystępny.
 Dzięki, Exo  powiedziała Lilith, skupiając na nim całą moc swojego uśmiechu.  Jesteś naprawdę mądry, wiesz?
 No cóż...  wymamrotał i spuścił wzrok.
 Jules wspomniał, że pomagasz mu w odrabianiu prac domowych z alchemii. Mógłbyś pomóc również mnie?
Xander zamrugał i rozejrzał się dokoła, jakby nie był pewien, czy Lilith naprawdę zwraca się do niego.
 Chcesz, żebym ci dawał korepetycje?
 Tak.
 Jesteś pewna? To znaczy... czy to nie jest jakiś żart?
Lilith pochyliła się w jego stronę.
 A czy wyglądam, jakbym żartowała? - spytała z poważną miną.
 Nie  przyznał.  Ale myślałem... no wiesz, że mnie nie lubisz.
 Daj spokój, Exo!  roześmiała się.  Oczywiście, że cię lubię. Skąd pomysł, że mogłoby być inaczej?
 Sam nie wiem.  Wzruszył ramionami.  Może stąd, ze przez całe dzieciństwo nazywałaś mnie potworem i kazałaś
trzymać się od siebie z daleka?
 Byliśmy wtedy dziećmi!  stwierdziła stanowczo.  Od tamtej pory wiele się zmieniło.
 No dobrze  odpowiedział Xander i wziął głęboki oddech.  Pomogę ci z alchemią, ale pod warunkiem że zgodzisz się,
abym towarzyszył ci na Wielkim Balu.
 Zwariowałeś?!  wykrzyknęła tak głośno, że kilka osób przy sąsiednich stolikach uniosło głowy i spojrzało na nią z
wyrzutem.
 No cóż, skoro nie chcesz pomocy...  Xan-der zaczął się podnosić.
 Nie w tym rzecz  skłamała Lilith.  Po prostu Wielki Bal jest w ten weekend, a ja już poprosiłam na partnera Barnabasa
Barlowa.
 Rozumiem.  Xander wstał.  Ale to mój warunek. Albo go przyjmiesz, albo nici z pomocy.
 No dobrze. Wygrałeś  powiedziała Lilith, starając się ukryć obrzydzenie.  Będziesz moim partnerem na balu.
Xander uśmiechnął się i wyciągnął rękę.
 Czyli umowa stoi?
 Stoi  zgodziła się Lilith, hamując dreszcze.
Jules de Laval opierał się o skórzany zagłówek swojego wielkiego łoża i niedbale wciskał klawisze kontrolera Guitar Hero, w
którego grał na pięćdziesięciocalowej plazmie zawieszonej na suficie.
Lilith nie odzywała się do niego przez całą noc, nie pojawiła się też w klubie. Czyżby dowiedziała się o Carmen? Nie, wtedy na
pewno by się odezwała. Poza tym widział Carmen w Dzwonnicy i nie brakowało jej żadnych części ciała, co oznaczało, że Lilith
nie wie o ich romansie. Jeszcze nie.
Ale to nastąpi już niedługo, bo Carmen zaczynała mu działać na nerwy. Za każdym razem, kiedy Ollie szedł po drinki czy do
kibla, rzucała się na Jules'a i głaskała go po wewnętrznej stronie uda albo ocierała się cyckami o jego ramiona i klatkę piersiową.
Przez pierwsze tygodnie nawet mu się to podobało, ale wreszcie się znudził. Najwyższa pora, żeby Lilith zorientowała się w
sytuacji i przepędziła Carmen.
Carmen jest po prostu zbyt łatwa, i to w każdym znaczeniu tego słowa. Tak bardzo chciała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •