[ Pobierz całość w formacie PDF ]
widząc, przeszła przez hol i kiedy złapała już za poręcz schodów, z
góry zbiegła rozradowana Tiffany, zadowolona, że odwiedził ją
Niezrównany.
- O, idziesz po mnie? - spytała wesoło. - Totton przysłał mi
już wiadomość, nie musisz się trudzić. Och, droga Ancillo, czy
czeka w zielonym saloniku? Wpadłam na świetny pomysł! Skoro
pan Calver nauczył mnie tak doskonale powozić, to może sir Waldo
powierzy mi swoje kasztanki? Tylko pomyśl, co to by było za
zwycięstwo! Pan Calver twierdzi, że żadna kobieta nie powoziła
dotąd jego końmi!
Zadziwiające, jak łatwo można było w tym wieku odzyskać
pewność siebie. Panna Trent czuła się fatalnie, ale natychmiast
powróciła do roli guwernantki. Pomyślała, że się rozpłacze, jeśli
tylko spróbuje mówić, ale po chwili usłyszała własny, spokojny
głos:
- Sir Waldo już pojechał. Zajrzał, by się dowiedzieć, czy nie
mamy wieści od twojej ciotki.
- I nie został? - Tiffany natychmiast zrzedła mina. - I to teraz,
kiedy tak bardzo chciałam go widzieć?!
- Być może o tym nie wiedział - rzekła uspokajająco Ancilla.
- Ale ty powinnaś to wiedzieć! Powinnaś się wstydzić! Pewnie
odesłałaś go, żeby mi zrobić na złość - rzuciła z irytacją, acz bez
przekonania. -I co mam teraz począć?
Panna Trent doszła szybko do siebie. Słusznie zrezygnowawszy
z pomysłów, które w pierwszej chwili przyszły jej do głowy (lekcji
gry na fortepianie, wyprawy ze szkicownikiem na Å‚ono natury,
konwersacji po francusku), szukała innych sposobów, by odzyskać
łaski rozkapryszonej pannicy. Na szczęście kiedy już zaczynała
217
tracić cierpliwość, za oknami rozległ się turkot powozu. Po chwili
w domu pojawiła się Elizabeth Colebatch, przyjechała prosić, by
Tiffany towarzyszyła jej i jej matce w wyprawie do Harrogate,
gdzie lady Colebatch chciała zasięgnąć rady ulubionego lekarza.
Elizabeth, licząc na jej towarzystwo, opracowała program, który
powinien odpowiadać Tiffany. Miały nie tylko zajrzeć do kilku
sklepów, ale też przejść się nową promenadą i odwiedzić bibliotekę
Hargroves, która stała się najmodniejszym miejscem w mieście.
Zmusiło to Tiffany do natychmiastowej zmiany stroju i wydobycia
z pudła wysłanego stosami bibuły najlepszego kapelusza. Ponieważ
sezon był już w całej pełni i wszystkie zajazdy i hotele pękały w
szwach, należało przypuszczać, że dwie modne panny, z których
jedna szczyciła się rudymi włosami, a druga była piękną brunetką,
będą przyciągały powszechną uwagę, jak obawiała się tego pani
Burford. Jednak panna Trent wiedziała, że pani Underhill uznałaby
towarzystwo lady Colebatch za wystarczajÄ…cÄ… ochronÄ™, i dlatego nie
zaprotestowała. Starała się jednak uważać na samą lady Colebatch.
Mimo że pragnęła samotności, wyszła jednak przed dom, by
zaprosić ją do środka na czas, kiedy Tiffany będzie się przebierać.
Lady Colebatch podziękowała jej, ale nie chciała wysiąść i
zaprosiła do swego powozu, by mogły chwilę porozmawiać. Panna
Trent wymieniała z nią zdawkowe uwagi, co okazało się zbawienne,
gdyż do czasu, kiedy Tiffany i Elizabeth wyszły z domu, wyraznie
się uspokoiła i nie miała już tak wielkich inklinacji do tego, by
zalewać się łzami.
Jej odrzucony konkurent, chociaż nie wyglądał na kogoś, kto
może wpaść w histerię, również spędziłby chętnie trochę czasu sam,
ale gdy tylko wszedł do biblioteki w Broom Hall, zaraz pojawił się
młodszy z kuzynów i spytał, zamykając drzwi:
- Jesteś zajęty, Waldo? Bo jeśli nie, to chciałbym z tobą o
czymś porozmawiać. Wolałbym jednak ci nie przeszkadzać.
Sir Waldo zdołał się powstrzymać i nie powiedział mu, że
bardzo przeszkadza.
- Nie, nie jestem zajęty - rzucił. Usiądz i powiedz, o co ci
chodzi.
218
Lord Lindeth spróbował się uśmiechnąć i zaczerwienił się przy
tym mocno.
- Pewnie wiesz, o co mi chodzi, prawda?
- Domyślam się - przyznał sir Waldo.
- Tak też sądziłem. Chciałem ci jednak sam o tym powiedzieć
i prosić o radę.
- O radę? Jeśli chcesz wiedzieć, czy powinieneś oświadczyć
siÄ™ pannie Chartley...
- Och, nie - przerwał mu Julian. - Doskonale wiem, co chcę
zrobić.
- I słusznie - stwierdził sir Waldo.
- Nie nabijaj się ze mnie! To poważna sprawa!
- Nie nabijam się. O jaką radę chcesz prosić?
- Cóż... Chodzi o to, że... pamiętasz, tuż po naszym
przyjezdzie bardzo spodobała mi się panna Wield. - Spojrzał na
kuzyna. - Powiesz pewnie, że się zbłazniłem, i będziesz miał rację!
- Ale nie na tyle, by ją poprosić o rękę.
- Wiesz, Waldo, że nigdy wcześniej nie myślałem o
małżeństwie - powiedział naiwnie. -Oczywiście coś tam chodziło
mi od czasu do czasu po głowie, ale nie zastanawiałem się nad tym
poważnie aż do spotkania z panną Chartley. Chcę z nią przeżyć całe
życie. Dlatego pragnę się z nią ożenić - dodał, nabierając pewności.
- Masz moje pełne błogosławieństwo. Będzie doskonałą żoną.
Ale skąd prośba o radę? Czy mam obwieścić nowinę twojej matce?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]