[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Julia najwyrazniej tak nie myślała, bo ujęła twarz Aleca i dotknęła
ustami jego ust. Już nie była skromną panienką z sąsiedztwa ani cierpliwą
profesjonalistką. Była spragniona, zdesperowana. Prawdziwa kusicielka.
Dotychczasowe pocałunki były wręcz nobliwe w porównaniu z tym. To mu
nie przeszkadzało, przeciwnie. Też z trudem panował nad przepełniającym go
pragnieniem.
Miał na tyle rozumu, by kopnięciem zamknąć drzwi. Tylko tego
brakowało, żeby któreś z dzieci podeszło i zobaczyło, co wyrabiają. Podniósł
się, nie odrywając ust od ust Julii. Pogłębił pocałunek. Przytrzymywał ją w
talii. Julia położyła ręce na jego torsie, jej palce bawiły się guzikami koszuli.
Nie rozpięła żadnego. Trochę przeszkadzał w tym fartuch, a może testowała
swoją silną wolę. I jego. Sprawdzała, kto się pierwszy złamie.
Wygrała.
Z cichym pomrukiem wyszarpnął z jej szortów brzeg miękkiej koszulki
i wsunął pod nią ręce. Miała ciepłą, cudownie delikatną skórę. Chciał więcej.
147
R
L
T
Odszukał zapięcie biustonosza, rozpiął go i ujął jej piersi. Wsłuchiwał się w
zdyszany oddech Julii, jej cichutkie westchnienia, i z każdą sekundą coraz
bardziej się w tym zatracał.
Pewnie całkiem straciłby nad sobą kontrolę, gdyby z korytarza nie
dobiegł krzyk.
 Mamo!  na całe gardło darła się Danielle.  Woda wykipiała!
Odskoczyli od siebie. Julia pośpiesznie wsunęła bluzkę w szorty. Nie
patrzyła na niego. Alec potarł twarz dłonią. Cieszył się, że jest opasany
fartuchem. Gdy Julia otworzyła drzwi, ujrzeli przed sobą ciekawe oczy
dzieci.
 Co wy tu robiliście?  zapytał Colin.
 Twoja mama bandażowała mi palec. Porządnie się skaleczyłem
obieraczkÄ… do warzyw.
Colin przyjął to wyjaśnienie z pełnym zrozumieniem.
 Popsikała ci sprayem?  Skrzywił buzię.  On okropnie śmierdzi.
 Owszem, popsikała.
 A poprosiłeś, żeby na koniec pocałowała?
 Hm, tak. Poprosiłem.  Poczuł, że się rumieni.
 Wtedy od razu robi się lepiej.  Colin z przekonaniem kiwnął głową.
Może nie do końca, pomyślał Alec. Przeniósł wzrok na Danielle. Była
starsza, mądrzejsza i bardziej bystra. A także, jeśli się dobrze domyślał,
mocno wkurzona.
Nie było czasu, żeby się nad tym zastanawiać. Z kuchni dobiegło
piszczenie czujnika dymu. Cała czwórka rzuciła się w tamtą stronę. Spieniony
płyn, który wykipiał na płytę, zaczął się przypalać. Julia pośpiesznie
odstawiła garnek i zaczęła machać, żeby rozpędzić dym. Colin pobiegł do
salonu, by błyskawicznie wrócić z wiatraczkami. Włączył jeden, drugi dał
148
R
L
T
siostrze. Przybliżyli je do dymiącej płyty.
 Nie bez powodu je kupiłem  rzekł Alec.
Julia wybuchnęła niepohamowanym śmiechem, jakby na granicy
histerii.
Ostatecznie zamówili pizzę do domu. Gdy już nasycili głód, Alec usiadł
na podłodze i pograł z dziećmi w grę, choć Julia zapewniła, że nie musi dłużej
u nich siedzieć. Został, bo doskonale wiedział, że otrzymał więcej, niż mógł
się spodziewać.
%7łałowała, że wieczór zbliża się do końca, choć nie wszystko poszło jak
po maśle i miała wiele powodów, żeby zastanawiać się nad stanem swego
umysłu. Tuż po dziewiątej odprowadziła Aleca do wyjścia. Dziwiła się, że
został tak długo, choć bez problemu mógł wyrwać się wcześniej. Tyle się
wydarzyło. Colin wkręcił wiatraczek we włosy, potem omal nie doszło do
pożaru, scena w łazience... Tylko Danielle przez całą kolację mierzyła Aleca
ponurym spojrzeniem i do końca siedziała nadąsana.
 Nie wszystko poszło zgodnie z planem  przyznała Julia, potrząsając
głową. Starała się mówić lekko, odnosić do spraw zawodowych.  Niech to
będzie dla ciebie lekcja na sobotę. Jeśli wychodzisz z kuchni, nie zostawiaj
garnka na ogniu.
 Dobra rada.  Alec brzęknął kluczykami. Nie odrywał oczu od ust
Julii.  Chciałbym pocałować cię na dobranoc, ale nie zrobię tego.
Powinna coś powiedzieć. Nie było sensu udawać, że będą się trzymać
wytyczonych wcześniej granic. Za daleko się posunęli, żeby to było możliwe,
nawet jeśli sama by tego chciała. Muszą na nowo ustalić zasady. Przede
wszystkim zachować w tym zdrowy rozsądek, a już zwłaszcza ona.
Popatrzyła w dal i zaczęła ściszonym głosem:
 Hm, wracając do tego, co stało się w łazience...
149
R
L
T
Położył jej palec na ustach.
 Zostawmy to na inną okazję.  Uśmiechnął się i odwrócił. Zbiegając
po schodach, cichutko pogwizdywał.
Po chwili zniknął jej z oczu. Julia zamknęła drzwi. Teraz przyjdzie się
jej zmierzyć z plutonem egzekucyjnym.
Nie przeliczyła się, bo Danielle z zaciętą miną siedziała na kanapie.
Skrzyżowała ramiona, zwęziła oczy.
No tak, pomyślała Julia.
 Co się stało, kochanie?  zapytała, choć z góry znała odpowiedz.
 Pocałowałaś go na dobranoc?  tonem inkwizytora spytała
dziewczynka.
 Nie.
 Ale chciałaś.
Od małego wbijała dzieciom do głowy, że zawsze należy mówić
prawdę. Teraz chętnie zmieniłaby temat, ale przecież nie będzie hipokrytką,
dlatego odpowiedziała szczerze:
 Tak, chciałam.
Dziewczynka zmieniła się na twarzy. Jej złość się rozwiała, zastąpiła ją
rozpacz. Czuła się odrzucona i zdradzona.
Nie, tylko nie to!  pomyślała przerażona Julia.
 Ja go lubię  oznajmił Colin, nieświadomy tragedii, którą przeżywała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •