[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- A może przyjdziesz do nas i zobaczysz, co myśmy
zdobyli? - zaproponował Lasse. - Mieszkamy na pierw
szym piętrze, w pokoju numer trzydzieści pięć.
- Zwietnie. Poczekaj chwilÄ™, tylko wezmÄ™ paczuszkÄ™
dla ciebie.
Kiedy weszli do pokoju chłopca, jego tata nalewał sobie
właśnie coś do picia. Sara została przedstawiona, po czym
ojciec Lassego wycofał się dyskretnie na plażę, wymieniw
szy z dziewczyną kilka żartobliwych uwag na jej temat.
Lasse przybrał przepraszającą minę.
- Nie może się od tego powstrzymać, ale jest w po
rzÄ…dku. Chodz na balkon, tutaj gromadzÄ™ swoje skarby.
- Mam nadzieję, że takiej ci brak w zbiorach - powie
działa Sara, wręczając chłopcu podarunek.
- Nie ma sprawy, w razie czego mogę się wymienić
na innÄ….
Lasse ucieszył się bardzo z prezentu Sary, gdyż rze
czywiście nie miał jeszcze takiego okazu. Potem gawę
dzili na temat przeróżnych skorupiaków i muszli, to
znaczy Lasse mówił, a dziewczyna słuchała.
- Te tutaj - wskazał na kanciaste skorupki o pięknych
żłobieniach - są śmiertelnie trujące.
Sara odruchowo cofnęła rękę.
- Nie, teraz nic ci się nie stanie - zaśmiał się. - Były
grozne, kiedy mieszkało w nich zwierzę. Zawsze bardzo
uważam na to, by nie zabrać muszli, w której jeszcze ktoś
mieszka, zbieram wyłącznie puste. Nie mógłbym niszczyć
żywych istot. Wracając do tych trujących: ich właściciele,
czyli skorupiaki, strzelają zatrutym jadem, by się bronić,
i nie ma na to lekarstwa. Ta trucizna jest śmiertelna - do
dał ponuro. - A tu masz porcelanki, tamta z kolei przed
stawia faktycznie sporą wartość.
161
Rozmawiali dalej. Sara musiała zdać dokładną relację
o turbinelli, nie wspomniała naturalnie ani słowem o in
cydencie z Helmuthem. Tymczasem pojawił się ojciec
Lassego i dalej sączył drinka, siedząc na balkonie. Przy
słuchiwał się obojgu, kręcąc w zdumieniu głową, że ktoś
może mieć podobnie niepoważne hobby.
W pewnej chwili Sara spostrzegła Alfreda i ogromnie
się z tego ucieszyła. Stał przy wejściu obok jarzących się
mocnym światłem latarni i rozglądał się po plaży.
- Alfred! Tu jestem! Na górze!
Odwrócił się w jej stronę i nagle jakby opuściły go
wszelkie troski. Uszczęśliwiona tym Sara zbiegła na dół.
- Wystraszyłaś mnie nie na żarty - powiedział z wy
rzutem. - Szukałem cię od piętnastu minut.
Opowiedziała, że była u Lassego i oglądała kolekcję
jego muszli. Alfred z kolei poinformował Sarę, że spraw
dził wszystkie hotele w Negombo, ale Helmuth w żad
nym z nich nie mieszkał. Nie wyjechał również z kraju.
-Jutro wybiorÄ™ siÄ™ do Kolombo i innych turystycznych
miejscowości - dodał. - Ale teraz umieram z głodu,
chodzmy więc coś przekąsić. Już dawno po obiedzie!
Dopiero teraz Sara zdała sobie sprawę, że minął pra
wie cały dzień, plaża opustoszała i powoli zaczęło się
ściemniać.
- Coś takiego! W takim razie musiałam siedzieć u Las
sego wiele godzin. Chyba zachowałam się nieelegancko.
- No wiesz, rano jeszcze byliśmy w Jaffnie, więc nic
dziwnego, że dzień już się kończy. Zatraciłaś zupełnie
poczucie czasu.
"Westchnęła.
- Och, taka jestem z siebie niezadowolona! Na nic siÄ™
nie przydałam, Helmuth nadal jest na wolności, a my
nawet nie wiemy, gdzie!
162
- Uratowałaś panu Paramanathanowi życie, a Hel-
muth nie dostał muszli w swoje ręce. Nie do ciebie na
leży obowiązek aresztowania go, zresztą nie stanie się to
tutaj. Pamiętaj, że jesteś jedynie obserwatorem. Poza
tym bardzo Å‚adnie wyglÄ…dasz w tej kwiaciastej sukience
- dodał niespodziewanie. - To mnie uspokaja.
- Jak to uspokaja?
- Ponieważ robisz wrażenie wyrośniętej dwunastolatki.
Sara podrapała się po głowie. Czy tę wypowiedz można
potraktować jak komplement? Nie była o tym przekonana.
Propozycja zjedzenia posiłku okazała się jak najbardziej
na miejscu. W ogrodzie hotelowym tuż koło werandy usta
wiono długi stół z mnóstem egzotycznych smakołyków,
wspaniale udekorowany świeczkami i kwiatami. Goście
czekali w długich kolejkach, by spróbować tutejszych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]