[ Pobierz całość w formacie PDF ]
*****
Bastian drgnął obudzony. Każda komórka paliła. Każdy neuron pękał. Drżał. Jego serce waliło.
Usiadł, pocierając twarz. Miał erotyczny sen o Copper.
Klęczała przed nim, biorąc do ust jego koguta. Owinęła go wargami, ssała jak lizaka, siorbała z zapałem, by
wycisnąć z niego wszystko. Doprowadziła go na krawędz i wycofała się.
Owinęła te zwinne nogi wokół niego, ustawiła się i pchnęła go wewnątrz siebie. Wbijał się w nią wciąż i wciąż.
Wykrzykiwała jego imię, paznokciami drapała plecy. Podniósł głowę i wbił kły głęboko w jej ramię, biorąc
potężny łyk płynu , który nosiła w swoich żyłach. Znów wykrzyczała jego imię, głośniej i zdesperowanie.
Wykrzykiwała to.
Tak prawdziwie. Tak intensywnie.
Sen.
To wszystko było w jego głowie, oczywiście, Copper nie leżała obok niego. I jego penis był wciąż boleśnie
twardy. Nawet ręczna robota nie przyniosła mu ulgi. Wkrótce będzie musiał zatopić się w jej chętnym ciele. Już
wcześniej była gorąca i gotowa na niego. Podniósł głowę. Która godzina była? Co wyrwało go z tego snu?
Krzyk Copper. Ostatnia rzecz, którą sobie przypomniał.
Ale to nic nie znaczyło. To był tylko sen. Gdzie mógł ją zabrać. Wszystko to było. Nawet pożywił się ponownie.
Tylko, że we śnie. Ale uczucie niepokoju nie odeszło. Położył się i próbował znowu zasnąć, ale nie mógł przestać
myśleć. Jego twarde podniecenie nie chciało odejść i nie mógł przestać wyobrażać sobie, jak by to było
pogrążać się w niej.
Być może powinien sprawdzić co u niej. Zobaczyć, jak mija jej dzień w pracy.
Przysunął telefon bliżej siebie i wybrał numer.
- Hej Jake. Czy u was wszystko dobrze?-
- O facet, cieszę się, że słyszę twój głos. Co się stało? Nie cierpisz tak bardzo, jak mówiła Lucy? Przestraszyła
nas.-
Bastian patrzył na odbiornik. Co? Cierpię? O czym ty do cholery mówisz?-
- Lucy dzwoniła. Powiedziała nam, że zostałeś ranny. I potrzebowałeś Crimson.-
- Nigdy nie zostałem zraniony. Spałem.- Złapał oddech. Cholera. Daj mi Tada.-
Jake przez chwilę milczał. Nic ci nie jest? Tada nie ma. Dostał telefon alarmowy i musiał wyjść.-
- Nie, nie zostałem ranny. Gdzie jest Crimson? Opowiedz mi wszystko.-
- Bastian, Lucy tutaj dzwoniła. Powiedziała, że chcesz żeby Crimson pilnie wróciła. Zostałeś ranny. Musieliśmy
pozwolić jej iść. Barb wrócił jak zadzwoniłeś. Podwiózł ją.-
-Cholera, tutaj? Z Lucy?-
63
- Tak. Zrobiliśmy coś złego Bas? Wiem, że powiedziałeś nikt prócz ciebie i Tada, ale Lucy& ona jest z wami kawał
czasu.-
- Jest dobrze Jake. Nie martw się tym.- Robił wszystko by zwiększyć niepokój obojga. Lucy nie mogła zranić
Copper. Znała konsekwencje. Ale to nie dawało spokoju jego umysłowi.
- Bas, Barb jak wrócił to powiedział, że Lucy bardzo zależało na tym, żeby je opuścił. Mówiła o tym kilkanaście
razy, zanim odjechał.-
Lucy zadzwoniła, oszukała znajomych i śpieszyła się, żeby zostać sam na sam z Copper. To śmierdziało.
- Muszę kończyć Jake. Idę szukać Crim i Lucy.-
Odłożył słuchawkę i wyskoczył nagi z lóżka. Szarpnął drzwi i wybiegł na korytarz. Nie tracił czasu na ubranie się.
Pragnął, żeby to była tylko jego przesadzona reakcja, ale uczucie mdłości w brzuchu mówiło mu, że tak nie jest.
Jeśli Lucy ją skrzywdziła&
Przeszukał cały dom. Nic. Nie było Copper ani Lucy. Nikt nie odpowiedział na wołanie. Barb powiedział, że
przywiózł ją tutaj. Gdzie mogły być?
Zadzwonił znowu do Jacka. Czy Barb jest w barze? Powiedziałeś, że widział Lucy. Gdzie zawiózł Cop&
Crimson?-
Jake rozmawiał chwilę z dala od słuchawki. Bastian słyszał stłumione głosy.
- Trzymała go na zewnątrz, na podjezdzie. Nie pozwoliła mu wejść do domu. Bas, on mówi, że Lucy była
naprawdę nerwowa. Myślał, że bała się, bo zostałeś ranny. Sądzisz, że skrzywdziła Crimson? Co ona robi?-
- Nie wiem- Bastian odłożył słuchawkę.
Jego telefon po chwili zadzwonił. Copper?-
- Nie, tu Tad. Przyszedłem do baru, a oni powiedzieli, żebym do ciebie zadzwonił. Co jest?-
- Nie jestem pewien. Kto zadzwonił do ciebie awaryjnie?-
- Ja& - Słyszał wahanie w jego głosie.
- Muszę znać prawdę. To ważne, za dużo dzieje się przez kłamstwo.- Tad nigdy go nie okłamał. Mógł nie mówić
wszystkiego, ale nie kłamał.
- Lucy zadzwoniła do mnie, żebym przyszedł po nią. Wydawała się zdenerwowana..-
- Twój telefon alarmowy był od Lucy?-
- Tak. Chciała żebym ją odebrał. Nie było jej w pokoju, jak poszedłem do niej rano. Podjęła pewne błędne
decyzje. Potrzebowała kogoś, żeby po nią przyszedł i zostawiła mnie, szukającego jej.-
- Nie było jej tam?-
- Nie.-
- Tad, musisz wracać do domu. Teraz.-
64
Wychodząc na zewnątrz wsunął na siebie spodnie. Chciał wybiec nago, ale mogło się okazać, że będzie musiał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]