[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przypominajcych spiralki loków.
150
Wycierajc donie najpierw w fartuch, a potem, ju staranniej, w Scierk
do naczy, nalegaa, by Barbara i Joe usiedli przy stole. Nalaa kawy i posta-
wia przed nimi kopiasty talerz Swieo upieczonych ciasteczek.
Drzwi byy uchylone. W gbi wida byo ganek. Rytmiczny odgos desz-
czu wydawa si tu przytumiony niczym werble aobne syszane gdzieS z
oddali. Powietrze byo ciepe i pachniao ciastem z mki owsianej, czekolad
i palonymi orzechami. Kawa smakowaa wybornie, ciasteczka te.
Na Scianie wisia kalendarz z religijn scen. Obrazek na sierpie przed-
stawia Jezusa na brzegu morza, przemawiajcego do dwu braci-rybaków,
Szymona i Andrzeja, którzy zamierzali porzuci swe sieci i pody za Nim,
by sta si rybakami ludzi.
Joe poczu si tak, jakby znalaz si nagle w zupenie innej rzeczywisto-
Sci ni ta, w której y od roku, jakby wydosta si z obcego, zimnego miejsca
i wkroczy do normalnego Swiata ze zwykymi maymi, codziennymi kopo-
tami, kojco powszednimi obowizkami i prost wiar w susznoS wszel-
kich rzeczy.
Mercy, zagldajc do piekarników, wspominaa noc katastrofy.
 Nie, nie Rose. Nazywaa si Rachel Thomas.
Te same inicjay, uSwiadomi sobie Joe. Moe Rose, oddalajc si od
miejsca tragedii, podejrzewaa, e samolot run na ziemi, bo ona znajdo-
waa si na jego pokadzie. Moe chciaa, by jej wrogowie uwaali j za
martw. A dziki identycznym inicjaom pewnie atwiej jej byo zapamita
faszywe imi i nazwisko, które podaa tym ludziom.
 Jechaa samochodem z Colorado Springs do Pueblo, kiedy zobaczya
tu nad gow spadajcy samolot  opowiadaa Mercy.  Biedaczka tak si
wystraszya, e zahamowaa gwatownie, a wtedy samochód wpad w po-
Slizg. Dziki Bogu miaa pasy. Zjechaa z drogi do rowu i samochód prze-
wróci si.
 Bya ranna?  wypytywaa Barbara.
Nakadajc bryki ciasta na natuszczone blachy do pieczenia, Mercy
odpara:
 Nie, byy cae i zdrowe, tylko troch roztrzsione. Ten rów nie by
gboki. Rachel miaa brudne ubranie, przyczepio si do niej troch trawy i
chwastów, ale poza tym bya OK. Rozdygotana jak liS na wietrze, ale OK.
Urocze stworzonko, tak mi jej byo al.
 A wic ju wtedy twierdzia, e jest Swiadkiem katastrofy  Barbara
zwrócia si znaczco do Joego.
 Och, nie sdz, eby to sobie zmySlia  stwierdzia Mercy.  Na pew-
no wszystko widziaa. Bya tym wstrzSnita.
Rozleg si dxwik minutnika. Mercy, odwrócona, wsuna do w rka-
wic kucharsk. Wycigna z piekarnika blach pen pachncych, brzo-
wych pierników.
 Ta kobieta zjawia si tutaj po pomoc?
Odstawiwszy blach, eby wystyga, Mercy wyjaSnia:
151
 Chciaa zadzwoni po taksówk z Pueblo, ale powiedziaam jej, e
adna taksówka tu nie przyjedzie.
 Nie chciaa wezwa wozu holowniczego do swojego samochodu? 
wtrci pytanie Joe.
 Nie wierzya, e uda jej si coS zaatwi o tej porze, i to w dodatku tak
daleko od Pueblo. Chciaa wróci nastpnego dnia z kierowc.
 Co zrobia, kiedy jej pani powiedziaa, e nie da si wezwa taksów-
ki?  Barbara znów kierowaa rozmow.
 Och, sama odwiozam je do Pueblo  odpara Mercy, wsuwajc do
piekarnika blach ze Swieym ciastem.
 A do samego Pueblo?
 No có, Jeff musia wsta wczeSniej ode mnie. Rachel nie chciaa tu
pozosta, a ja dajc gazu mogam dowiex j na miejsce w godzin  wyja-
Snia Mercy, zamykajc drzwiczki piekarnika.
 To byo bardzo mie z pani strony  zauway Joe.
 Naprawd? To chyba nic takiego. Nasz Pan oczekuje, e bdziemy za-
chowywa si jak Samarytanie. Po to jesteSmy na tej ziemi. Kiedy si widzi, e
ludzie maj kopoty, trzeba im pomóc. A ta pani bya bardzo mia. Przez ca
drog do Pueblo mówia o tych biednych ludziach z samolotu. Bya taka poru-
szona. Prawie jakby to bya jej wina, to, co si z nimi stao, tylko dlatego, e
widziaa, jak maszyna spada na ziemi. W kadym razie nie zrobiam nic wiel-
kiego, odwoc j do Pueblo& Cho z powrotem byo okropnie, tyle samo-
chodów jechao na miejsce katastrofy. Radiowozy, karetki, wozy straackie. I
mnóstwo gapiów. Stali wzdu drogi przy swoich samochodach i pikapach. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl