[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kontrastowaÅ‚ z lekko znie wieÅ›ciaÅ‚ym gÅ‚osem typowego szkolne­
go belfra. Podał mi miękką i jakby pozbawioną kości, raczej
kobiecą dłoń, a Vogel zwrócił się do pani Kelso.
 Moja droga, chciałbym przedstawić ci pana Martina. To
ten młody człowiek polecony nam w Godthaab. Mam nadzieję,
że nam pomoże.
54
 W pewnym sensie już poznaliśmy się  powiedziała
przytrzymując moją dłoń dłuższą chwilę. Wjej ciemnych oczach
krył się niepokój. Kiedy mówiła, aksamitny głos pobrzmiewał
emocjÄ….  Obawiam siÄ™, że ostatnie dni byÅ‚y dla mnie koszma­
rem. To wszystko wydaje mi siÄ™ tak nierzeczywiste.
Zapanowało milczenie. Wreszcie Desforge odezwał się cicho:
 Zobaczymy się pózniej, Joe.
 Och nie  szybko wtrącił Vogel.  To Jack Desforge,
moja droga. Jestem pewien, że nie ma pani nic przeciwko temu,
aby przyłączył do nas.
Patrzyła nieco oszołomiona.
 Chyba śnię.
Poklepał delikatnie jej dłoń.
 Proszę tylko powiedzieć, a zrobię dla pani wszystko.
Trzymała jego rękę dłużej niż moją, wystarczająco długo,
żeby połknął haczyk na dobre, co malowało się na jego twarzy.
Kiedy siadaliśmy przy stole, Vogel pstryknął palcami na kelnera
i zamówił kawę. Desforge podał Sarze papierosa, ona zaś oparła
się o obitą materiałem ścianę wnęki ze wzrokiem utkwionym we
mnie.
 Pan Vogel zapewne już o wszystkim opowiedział, jak
sÄ…dzÄ™?
 Z wyjątkiem jednej rzeczy. Ciągle nie mogę połapać się,
dlaczego pani jest tutaj.
Vogel wyjaśnił:
 Wydawało mi się to oczywiste, panie Martin. Mamy
ustalić ponad wszelkÄ… wÄ…tpliwość tożsamość drugiego mężczy­
zny, znalezionego we wraku. Czy jest to ów tajemniczy Harri­
son, czy jak mu tam, co także musimy jeszcze określić, a może
Jack Kelso? Sądzę, że jedynie pani Kelso stwierdzi to z całą
pewnością.
 IdentyfikujÄ…c ciaÅ‚o na miejscu?  rozeÅ›miaÅ‚em siÄ™ gÅ‚oÅ›­
no.  BiorÄ…c pod uwagÄ™ osobisty interes pani Kelso przyznajÄ™,
że jak na biznesmena wykazuje pan wzruszającą wiarę w ludzką
naturÄ™.
Ku mojemu zdziwieniu, pierwszy zareagował Desforge.
 To wstrętne, co powiedziałeś!  zawołał z gniewem.
Sara położyła mu dłoń na ramieniu, jakby powstrzymując go.
55
ni
 Pański przyjaciel ma rację. Jeśli to nie jest ciało męża,
znajdÄ™ siÄ™ w trudnej sytuacji. Pan Vogel dobrze zdaje sobiez tego
sprawÄ™.
Pochylił się nad stołem i moment robili wrażenie, jakby byli
zupełnie sami.
 Pani wie, że zrobię wszystko, by pomóc, prawda, moja
droga? A wie pani również, że mam związane ręce.
Zwróciła się do mnie z uśmiechem.
 Wychowuję dwóch małych synków. Wiedział pan o tym?
 Nie.
 Więc może teraz dotrze do pana, że nie chodzi tylko
o pieniądze. Muszę wiedzieć, czy ten mężczyzna to mój mąż.
Muszę. Rozumie pan?  Aagodne oczy przepełniał niepokój.
Dotknęła delikatnie mojej dÅ‚oni w rozpaczliwej próbie znalezie­
nia zrozumienia. Była dobra  nawet więcej  genialna. Przez
moment sprawiÅ‚a, że prawie wczuÅ‚em siÄ™ w jej poÅ‚ożenie i z tru­
dem wróciłem do rzeczywistości.
 Oczywiście, przykro mi.
 PoinformowaÅ‚em paniÄ… Kelso o naszych zamiarach  po­
wiedziaÅ‚ Vogel.  Chce z nami wyruszyć, z czego bardzo cieszy­
my siÄ™. MuszÄ™ dodać, że oprócz fotografii i szczegółowego rysopi­
su dostarczyÅ‚a nam dodatkowych informacji, które można zwery­
fikować tylko na miejscu. Biorąc to wszystko pod uwagę, nie
bardzo rozumiem sugestię o ewentualnej fałszywej identyfikacji.
 Ma pan przy sobie zdjęcie?  spytałem.
SkinÄ…Å‚ na Strattona, który wyciÄ…gnÄ…Å‚ solidnÄ… teczkÄ™ ze skó­
rzanej aktówki i podał mi dwie fotografie. Jedna była rodzajem
portretu z półprofilu sprzed około dwóch lat. Widniał na niej
dość przystojny trzydziestolatek z wydatną szczęką i ostrym
zarysem ust. Druga  pózniejsza  ukazywała go w mundurze
pilota stojÄ…cego obok piper comanche'a. Chyba najbardziej
zmieniÅ‚ mu siÄ™ wyraz twarzy z caÅ‚kiem przeciÄ™tnego na pier­
wszym zdjęciu na człowieka o wyrachowanym obliczu, dla
którego w gruncie rzeczy ważna jest tylko kwota pieniędzy.
Położyłem je przed Sarą.
 A więc tak wyglądał?
Spojrzała na mnie lekko zaskoczona.
 Nie rozumiem?
56
 Pozwoli pani, że opowiem, jak naprawdę jest na czapie
lodowej. Po pierwsze  tak zimno, że ciało nie rozkłada się. To
znaczy w momencie śmierci człowiek od razu zamarza i nie
ulega żadnym zmianom.
 Ale z raportu ekspedycji wynika, że ciała znaleziono
w znacznym stopniu rozkładu  wtrącił szybko Vogel.
 Na szczycie jest tylko jedno żywe stworzenie, panie
Vogel. Arktyczny lis  równie okrutny padlinożerca jak hiena.
Nie musiałem dłużej rozwodzić się. Na twarzy Sary opartej
o krzesło odmalował się prawdziwy ból. Na chwilę zamknęła
oczy, po czym odezwała się z zadziwiającą siłą.
 To bez znaczenia, panie Martin. Ja muszę wiedzieć.
Zapanowała przygnębiająca cisza, którą przerwał Desforge.
 Na Boga, Joe. Co w ciebie wstąpiło?
 Po prostu chcę upewnić się, czy wszyscy znają stan
faktyczny  zwróciłem się do Vogla.  Już wiemy na czym
stoimy, przystąpmy zatem do rzeczy. Najważniejsze  gdzie
wrak znajduje siÄ™.
Stratton wyciÄ…gnÄ…Å‚ z aktówki mapÄ™ i rozÅ‚ożyÅ‚ na stole. Miej­
sce zaznaczono dwiema skrzyżowanymi liniami, starannie na­
rysowanymi przez fachowca.
 Jest pan pewien, że to dokładnie tutaj?  domagałem się
potwierdzenia.
Kiwnął głową.
 Osobiście pojechałem do Oxfordu i rozmawiałem
z dwoma kierownikami wyprawy. To kompetentni ludzie,
w przeciwnym razie nie pokonaliby takiej trasy.
To było oczywiste. Tylko znawca mógł nakreślić z taką pew-
nością kurs przez tę dziką krainę śniegu i lodu. Trasę wyprawy
naszkicowano czerwonym atramentem: start na farmie starego
Olafa Rasmussena w Sandvig, potem przez lodowiec u szczytu
fiordu Sandvig, najprostszą drogą wzdłuż głównej doliny wśród
gór, aż do czapy lodowej. Samolot znaleziono w odległości około
stu mil w głębi lądu w pobliżu jeziora Sule.
Chwilę studiowałem mapę, po czym stwierdziłem:
 Rozmawia pan z niewłaściwym człowiekiem.
Vogel zmarszczył brwi.
 Nie rozumiem.
57
 To proste. Ja latam otterem  amfibią, wyposażoną [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •