[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Cześć, Mamo..., napisałem. Dalej nie ruszyłem. Jak sparaliżowany wpatrywałem się w te dwa
słowa, potem wyrwałem kartkę i zgniotłem ją. Zamiast tego wyjąłem spod materaca mały
notes i napisałem:
Nieskończone znużenie, Każdy dzień to wysiłek, Przy którym nie pozwolisz sobie po prostu
na upadek.
113
Po co to wszystko? Jaki sens ma ta Męczarnia1? Dlaczego nie Paść?
Zasnąć na zawsze. Wreszcie spokój. Iluzja?
I wtedy nagle już wiedziałem, co zrobić. Miałem kawałek lusterka, który znalazłem kiedyś w
pralni i zabrałem do celi. Tam wsunąłem go w małą szczelinę w ścianie pod łóżkiem. Teraz
wyciągnąłem go i naostrzyłem o ścianę. Stałem się bardzo spokojny.
Potem przeciąłem tętnicę lewej ręki. Nie było to łatwe, ciągle mocno przyciskałem odłamek
do skóry. W pewnej chwili ręka zaczęła krwawić, najpierw lekko, potem coraz silniej.
Czułem zapach własnej krwi. Zasnąłem.
To było naprawdę piękne uczucie.
Zniło mi się coś, i jeśli nawet nie pamiętam co, wiem, że od wieków nie miałem tak dobrego
snu.
* * *
Gdy znów się obudziłem, leżałem w jakimś białym łóżku. Znajdowałem się na oddziale
szpitalnym, gdzie musiałem pozostać przez tydzień. Pan Rosenberg, psycholog, odwiedzał
mnie codziennie. Pani Schiller również.
Spałem i nie odzywałem się ani słowem.
Raz, gdy otworzyłem oczy, wyczuwając czyjąś obecność, ujrzałem, że stoi nade mną Rufus.
Z tyłu, przy drzwiach, stał strażnik, który go tu przyprowadził.
Rufus i ja popatrzeliśmy na siebie. Byłem zaskoczony jego widokiem.
- Chciałem tylko do ciebie zajrzeć - powiedział w końcu Rufus, a jego głos nie był ani
przyjazny, ani wrogi.
Z powrotem zamknąłem oczy, bo nie wiedziałem, co mam
114
o tym sądzić. Czy to znowu jakaś pułapka? Co Rufus będzie innym opowiadał o mnie, gdy
wróci do grupy?
- OK, Caspari, przyznaję, że ostatnio poszperałem trochę w twojej celi. Tak tylko, dla
zabawy. Ktoś zapomniał ją zamknąć, gdy wytarli twoją krew...
Znów otworzyłem oczy.
- ...i znalazłem ten twój notes. Nie był zbyt oryginalnie ukryty, co?
Poczułem, jak oblewam się potem. Leżałem sztywno na tym białym łóżku i z przerażenia nie
mogłem się ruszyć.
- Dziwne rzeczy tu wypisujesz - powiedział Rufus z namysłem. - Najpierw pomyślałem, że to
coś dla innych. Stuknięty Caspari to drugi Goethe. Ale pózniej...
Rufus przerwał na dłuższą chwilę. Nie wytrzymałem i po raz pierwszy od wielu dni
otworzyłem usta.
- Ty dupku - mruknąłem ochrypłym głosem. Rufus uśmiechnął się.
- No tak, co to ja właściwie chciałem powiedzieć - ciągnął, patrząc na mnie z wysoka. -To, co
tam nagryzmoliłeś, spodobało mi się, naprawdę.
Nic więcej nie powiedział. Ja też się nie odezwałem. Rufus odwrócił się i wyszedł. Leżałem
długo bez ruchu i patrzałem na promienie słońca, przenikające przez zakratowane okno
pokoju szpitalnego.
To była bardzo słoneczna wiosna.
Dobrze było móc znów pobiegać. Ale przegub ręki nadal mnie bolał. Pan Kilb, strażnik,
którego lubiłem, zaprowadził mnie z powrotem do celi. Był jedynym funkcjonariuszem,
którego nazwisko zapamiętałem.
- Lepiej nie rób tego po raz drugi, Patryku - powiedział, otwierając drzwi celi. - Nie zawsze
siÄ™ to udaje.
Milczałem.
- To już zostanie z tobą na całe życie - ciągnął pan Kilb i poklepał mnie po ramieniu. - Głowa
do góry.
Skinął mi głową i zamknął za mną drzwi.
115
Długo jeszcze stałem za ciężkimi zielonymi drzwiami i ogarnęło mnie dziwne uczucie. Potem
powoli podszedłem do łóżka i wsunąłem rękę pod materac. Moja książka była na miejscu.
Rufus naprawdę odłożył ją z powrotem.
OdetchnÄ…Å‚em.
* * *
Po tym wydarzeniu stałem się częścią grupy. Witaliśmy się, spotykając się na korytarzu,
siedzieliśmy razem w świetlicy lub na dziedzińcu. Czasami graliśmy w ping-ponga, ale
szybko wybuchały między nami kłótnie, toteż te gry nigdy nie trwały zbyt długo.
***
Pewnego razu, gdy przybył jakiś nowy, byłem świadkiem, jak Rufus i Norman złapali go i
powalili na ziemię, kopiąc go brutalnie. Tak po prostu, dorwali go rano koło prysznica, gdy
akurat nie było w pobliżu strażnika.
- Hej! - zawołałem. - Co to ma znaczyć?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]