[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odbudowywać jakiekolwiek więzi z Goldbirdami.
Spotkanie z ojcem Williama przebiegło bardzo przyjemnie. Jane była zaskoczona, że tak
dobrze razem im się rozmawiało, choć nie było w tym nic dziwnego, gdyż William bardzo
przypominał swojego ojca nie tylko z wyglądu i postury ciała, ale także charakterem.
Po wyjściu z restauracji Jane i William pojechali do hotelu, by przebrać się przed bankietem
organizowanym na cześć jego brata i małej Lucy. Uroczystość odbyła się z wielką fetą.
Zaproszono mnóstwo gości. Daniel był zachwycony niespodzianką. Widać było nawet, że
niekiedy mała łezka kręciła mu się w oku, ale nie mógł przecież dać po sobie poznać, że taki
silny mężczyzna jak on płacze ze wzruszenia.
Michelle pamiętała tylko jeden moment, kiedy Daniel nie krył łez. Wszedł wtedy do sali, na
której ona i mała Lucy odpoczywały po porodzie, przytulił je mocno do siebie i wyszeptał:
Kocham was nad życie, moje cudowne kobietki. Zawsze będę was chronił.
Jego słowa zapadły w sercu Michelle na zawsze. Od kiedy Lucy przyszła na świat, ona i
Daniel byli ze sobą bliżej niż kiedykolwiek wcześniej. Lucy była dla nich prawdziwym darem i
tak też ją traktowali. Ich najukochańsze oczko w głowie.
Po powrocie do Middletown Jane i William długo rozmawiali o tej wspólnie spędzonej
niedzieli, wymieniając wrażenia.
Dziękuję, Will powiedziała gładząc dłonią jego policzek.
Za co?
Ty wiesz za co, kochanie. Spojrzał jej głęboko w oczy.
Will, nie wiem jak to możliwe, że jeszcze kilka miesięcy temu chciałam z ciebie
zrezygnować. Wydawało mi się, że to wszystko, co teraz dzieje się między nami, nie ma szans
się wydarzyć. A teraz leżymy obok siebie, jakbyśmy znali się całe życie, a ja nadal...
Jane, od początku wiedziałem, że łączy nas jakaś niewidzialna siła. Widziałem strach w
twoich oczach, widziałem, że nie chcesz mi zaufać, ale wiedziałem też, że nie ma takiej siły,
która mogłaby nas rozdzielić. Kocham cię Jane i chcę żebyś o tym pamiętała. Cokolwiek się
wydarzy, pamiętaj, że cię kocham.
William, nie mów w ten sposób, bo zaczynam się bać. Co znaczy cokolwiek się
wydarzy ? pytała zaniepokojona.
Nic kochanie, nie masz powodu do niepokoju uspokajał ją Will.
Niestety, wiedział doskonale, co się wydarzy, wiedział też, jaka będzie jej reakcja. Uwielbiał
patrzeć w jej oczy kiedy z niedowierzaniem opowiadała, jaka jest przy nim szczęśliwa. Uwielbiał
być blisko niej. Ale te wszystkie słowa jednocześnie wdzierały się w jego sumienie i dławiły go
od środka. Nie mógł poradzić sobie z ciężarem tajemnicy, jaką nosił w sobie od samego
poczÄ…tku.
Z każdym dniem świadomość, że Jane wkrótce odejdzie, kruszyła jego serce i nie umiał już
sobie z tym radzić. Starał się tłumić swój niepokój uśmiechem, niepewny dnia ani godziny, w
której będzie musiał zmierzyć się z okrutną prawdą.
Zpij kochanie, odpoczywaj wyszeptał jej do ucha, całując na dobranoc kocham cię.
Rozdział 10
Następny dzień zapowiadał się zupełnie zwyczajnie. Rano śniadanie z Williamem, miły
akcent przed ciężkim dniem pracy, potem dyżur w szpitalu.
Po powrocie z kliniki Jane, jak zwykle, siedziała nad swoją pracą domową . Porządkowanie
archiwum miała już właściwie za sobą. Można powiedzieć, że zostały jej tylko kosmetyczne
poprawki. Nagle usłyszała dzwonek do drzwi. O, to pewnie Will wreszcie zorientował się, że
wczoraj zostawił swój notes na stole w kuchni pomyślała i szybko pobiegła otworzyć drzwi,
chwytając notes po drodze. Uśmiech z jej twarzy zniknął jeszcze szybciej, niż zdążył się na niej
pojawić. To nie był Will. W drzwiach jej domu stał Richard. Ten widok sprawił, że zabrakło jej
tchu. Ostatni raz widziała go tutaj prawie osiem miesięcy temu, kiedy jeszcze byli parą. Teraz
stał przed nią jako najbardziej nieproszony gość, jakiego tylko mogła sobie wyobrazić. Nerwowo
próbowała zamknąć drzwi, lecz on przytrzymał je ręką.
Witaj, Jane. Jak dawno się nie widzieliśmy powiedział, po czym wpakował się do jej
domu, nie pytajÄ…c nawet o zgodÄ™.
Po co przyjechałeś? zapytała.
Do ciebie, kochanie. Nie cieszysz się na mój widok? powiedział, nachylając się nad nią.
Jane poczuła obrzydliwy odór alkoholu.
JesteÅ› pijany Richard. Wyjdz stÄ…d.
Chodz kochanie, przytul mnie wymamrotał, zataczając się w jej kierunku.
Richard, wezwÄ™ policjÄ™.
Jane wiedziała, że nie uda jej się tak łatwo uwolnić od jego obecności. Jeszcze przed chwilą
pracowała spokojnie, wspominając chwile spędzone z Williamem, a teraz serce kołatało jej w
piersi ze strachu. Richard był kompletnie pijany, ale nawet w tej sytuacji nie byłaby w stanie
uwolnić się z jego uścisku. Wiedziała, że tylko telefon na policję może ją uratować. Chwyciła
więc za telefon i w tym momencie Richard wpadł w szał. Podszedł do niej nerwowo i wytrącił z
jej rÄ…k telefon.
To boli. Co ty wyprawiasz?! krzyknęła Jane. Richard objął ją mocno. Pocałuj mnie,
Jane.
Tak jak kiedyś. Pamiętasz, jak było nam dobrze? Jane próbowała wydostać się z jego
uścisku, ale był silniejszy. Nie widziała w nim już kochanka, którego dotyk sprawiał jej
przyjemność. W tamtym momencie Richard jawił jej się jako prawdziwy napastnik, mogący
zrobić jej krzywdę. Była przerażona. On przyssał się do jej ust, próbując wedrzeć w nie swój
język. Azy zaczęły spływać jej po policzkach. Nagle odepchnął ją, upadła na podłogę.
Zostaw mnie Richard, odejdz krzyczała zanosząc się od płaczu.
Nie odejdę dopóki się nie zabawimy, moja mała, słodka Jane. Położył na niej swoje
wielkie, ciężkie cielsko i zaczął obmacywać lepkimi łapami. Jedną dłonią zasłonił jej usta, by
nikt nie słyszał jej przerazliwego krzyku. Zdarł z niej bluzkę i zaczął podciągać spódnicę.
Przerażone oczy Jane patrzyły na niego z nienawiścią. Nie mogła się ruszyć, nie mogła nic
powiedzieć, nie miała siły, by wyrwać się i wydostać spod jego ciężaru. Wiedziała, że od tego
gwałtu dzielą ją tylko sekundy.
Nagle przez drzwi wpadł William. Przygotowując się do rozmowy z zarządem zauważył, że
nie ma swojego notesu. Miał tam bardzo ważne notatki dotyczące zmiany wyposażenia kliniki,
które z samego rana miał przedstawić Alexowi. Przypomniał sobie, że poprzedniego dnia
rozmawiali z Jane o jego planach, pomyślał więc, że zagubiony notes najprawdopodobniej jest u
niej. Nie zastanawiając się ani chwili, wsiadł do samochodu. Parkując pod jej domem, zobaczył
samochód Richarda. Od razu zorientował się, że dzieje się coś złego. Ruszył przed siebie ile sił w
nogach i ujrzał przerażoną Jane przytłoczoną przez wielkie, ciężkie cielsko Richarda.
Puść ją skurwielu! krzyknął, rzucając się na niego. Podniósł go i zaczął katować. Jane
naciągnęła na siebie bluzkę, a właściwie to, co z niej jeszcze zostało i skryła się rozdygotana w
kącie pokoju. Will ciągle bił Richarda, jakby w transie.
Will, zabijesz go! krzyknęła Jane, nie mogąc powstrzymać płaczu.
W tej sekundzie zmasakrowany Richard stracił niemalże przytomność i osunął się na ziemię.
Zdążył jeszcze wymamrotać, chichocząc szyderczo Jak się masz BRACISZKU?
William szybko podbiegł do Jane. Była tak przerażona, że nie przyszło jej nawet do głowy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]